„Mamusiu, wybaczam Ci!”

twojacena.pl 1 miesiąc temu

Mamusiu, wybaczam Ci!

Anna Pawłowa położyła się na podłodze szpitalnej. Pewnego wieczoru, kiedy noc otuliła wioskę podleskie, cicho przyzwała swoją córkę.

Jadźko, kochana, umieram. Nadszedł czas, by powiedzieć wszystko. Boję się, iż nie zostało mi wiele. Przebacz, córeczko!

Mamusiu, nie mów tak! Zaraz wezwę karetkę!

Nie potrzebna jest karetka, Jadźko, posłuchaj mnie!

Chora kobieta zaczęła swoją opowieść.

Dawno temu, dziewczynko, miałam przyjaciółkę, Halinę. Obie byłyśmy sierotami z domu dziecka. Poznałyśmy się tam, potem razem wstąpiłyśmy do pedagogicznego technikum. Po ukończeniu skierowano nas do szkoły na wsi.

Na dyżur przydzielono nam różne domy: mnie umieszczono w pustym przyczółku przy szkole, a Halinę przy starszych małżeństwach. Wolny czas spędzałyśmy razem tańczyłyśmy w wiejskim klubie przy akordeonie. Akordeonista był przystojnym młodzieńcem. Gdy go zobaczyłam, od razu poczułam, iż to jedyny, na którego czekałam całe życie. Nazywał się Wacław, miał ciemne oczy i uśmiech, który rozświetlał wnętrze.

Każde weekendy biegaliśmy do klubu. Ja nie mogłam odrywać wzroku od Wacława, wsłuchując się w jego ciepły głos. Serce mi drżało, gdy łapał mnie przypadkowy spojrzenie. Jednak z czasem dostrzegłam, iż akordeonista patrzy głównie na Halinę i uśmiecha się do niej, a ona rozkwita w jego obecności. Zrozumiałam, iż Wacław wybrał niepozorną, skromną Halinę.

Wielokrotnie próbowałam przyciągnąć jego uwagę, ale bez skutku Wacław nie zauważał mnie wcale. Czułam gniew i zazdrość. Halina promieniała szczęściem, nie widząc mojej niszczącej nienawiści. Pewnego dnia Halina wbiegła do mnie z radosnym uśmiechem i szepnęła:

Anusiu, niedługo wziąłem ślub z Wacławem.

Poczułam, iż to koniec mojego życia. Zrozpaczona, przestałam jeść i spać, a w głowie tliła się jedynie myśl: Wacław musi być tylko mój! Byłam gotowa zrobić wszystko. Usłyszałam od mieszkańców, iż w sąsiedniej wiosce mieszka stara wiedźma, Pelagia. Poszłam po pomoc.

Wiem, po co przyszłaś rzekła staruszka.

Pierwsza chwila wypełniła mnie strachem, ale przypomnienie Wacława dało mi odwagę. Pelagia ugotowała miksturę miłosną, napełniła nią butelkę i podała mi:

Wlej mu do napoju.

Rzuciłam staruszce pieniądze, ale ona wybuchnęła śmiechem:

Nie potrzebuję twych monet. Powiesz mi, czego chcę. Idź.

Wieczorem Halina i Wacław odwiedzili mój dom idealny moment. gwałtownie nakryłam stół i potajemnie wsypałam miksturę do kieliszka Wacława. Po wypiciu chłopak zdawał się przemienić. Halina wyczuła coś niepokojącego i odprowadziła go do domu. Rankiem Wacław stał u progu mojego domu, uparty, iż chce tylko mnie. Stara wiedźma nie okłamuje zdobyłam swojego ukochanego! niedługo wzięliśmy ślub i żyliśmy szczęśliwie. Wacław nie myślał o niczym innym, a ja nie potrafiłam bez niego oddychać.

A co z Haliną? Unikała nas, ale spotkania przez cały czas były konieczne. Do dziś widzę jej smutną twarz i łzy pełne rozpaczy. Starsi, u których mieszkała, pluli mi w twarz i nazywali mnie czarownicą. Po wiosce rozeszły się plotki, iż Halina zaszła w ciążę z Wacławem i prawie popełniła samobójstwo. Litość mnie ogarnęła, ale męża kochałam ponad życie.

Pewnego dnia zjawił się w naszym domu dziadek Maciej, którego strzegła Halina.

Chodź ze mną rozkazał.

Po co? spytałam.

Twoja przyjaciółka umiera. Wzywa cię odparł dziadek.

Spojrzał na mnie tak, iż milcząco wzięłam się w garść i poszłam z nim. W domu starszych płakało dziecko. Na łóżku leżała Halina, blada, ledwo oddychająca. Serce mi się ściskało, chciałam odejść. W tym momencie Halina otworzyła oczy i szepnęła cicho:

Ania, umieram. Weź moje dziecko. Niech ojciec Natalki będzie przy nim wyciągnęła rękę, ale ręka opadła bezsilnie.

Zmarła, biedna wymienili się słowami starzy.

Babcia Matrona ryknęła głośno i podała mi krzyczący pakunek. To byłaś ty, córeczko. Nie chciałam cię brać, ale dziadek ryknął:

Nigdy nie powierzyłbym ci tego dziecka! Ale wola zmarłej Haliny musi zostać spełniona! Niech będzie jej niebo. Zabierz dziewczynkę i wróć do domu! Nie zważaj, by nie skrzywdzić!

Tak pojawiłaś się w moim życiu. Twój ojciec gniewał się, iż cię wzięłam. Twój nieustający płacz dręczył go i mnie. Wacław zmienił się, pił, nie zostawał w domu. Moje szczęśliwe życie rozpadało się na oczach, a ja nic nie mogłam zrobić. Córeczko, nie wyobrażasz sobie, jak cię nienawidziłam!

Marzyłam o własnym dziecku, a ty spadłaś mi na głowę. Po jakimś czasie odkryłam, iż jestem w ciąży. Wacław, dowiedziawszy się o tym, przestał pić i marzył o synu. Wydawało się, iż szczęście znów zagościło w domu. Tuż przed porodem nawiedził mnie koszmar stałam w lesie na polanie, a obrzydliwa bestia o czarnych, gęstych futrach wyciągała do mnie łapę.

Rozpoznasz mnie? Przyszłam po swoje wypowiedziała istota głosem Pelagii.

Obudziłam się z krzykiem i niebywałym bólem, a wieczorem urodziłam martwego chłopca. Twój ojciec, z rozpaczy, znów sięgnął po alkohol i niedługo zmarł, zamarznięty w śniegu. Po nim zniknęli dziadek Maciej i babcia Matrona. Zostałyśmy same na białym, pustym świecie. Natalko, stałaś się sensem mojego grzesznego życia, bez którego nie potrafiłam już istnieć.

Rosłaś i upodabniałaś się do matki. Cały czas próbowałam ci powiedzieć prawdę i poprosić o wybaczenie, ale nie potrafiłam. Wyszłaś za mąż, urodziłaś wspaniałego wnuka. Teraz nie mam czasu w ciężką rozmowę, a strach przed odejściem z tym ciężarem rośnie we mnie.

Jestem winna śmierci twoich rodziców. Czy wybaczysz mi, córeczko? Grzech mój wielki przed Bogiem i przed wami.

Drżałaś ze spiętrzonego nerwu. Łzy spływały strumieniem po twojej twarzy. Zebrałaś całą swoją siłę, objęłaś kobietę patrzącą na ciebie z błaganiem i nadzieją, i szepnęłaś:

Mamusiu, wybaczam Ci.

Anna Pawłowa umarła tej nocy, w śnie. Na jej twarzy utknęła spokojna uśmiech.

Idź do oryginalnego materiału