Mamo, znowu światło paliło się całą noc!” — zawołał Kamil, wchodząc rozdrażniony do kuchni.

newskey24.com 1 miesiąc temu

Mamo, znowu światło paliło się całą noc! wykrzyknął Kacper, wchodząc rozdrażniony do kuchni.
Och, zasnęłam, synku Oglądałam serial i chyba się zdrzemnęłam uśmiechnęła się kobieta z wymówką.
W twoim wieku powinnaś już spać w nocy, a nie siedzieć przed telewizorem!
Matka milcząco się uśmiechnęła, nie odpowiadając. Ściskała szlafrok na piersi, by nie widać było, jak drży z zimna.

Kacper mieszkał w tym samym mieście, ale zaglądał rzadko. Tylko wtedy, gdy miał czas.
Przyniosłem ci owoce i te leki na ciśnienie powiedział szybko.
Dziękuję, synu. Niech cię Bóg błogosławi odparła łagodnie.
Chciała dotknąć jego twarzy, ale on się cofnął spieszył się.
Muszę lecieć, spotkanie w pracy. Zadzwonię któregoś dnia.
Dobrze, synu. Uważaj na siebie szepnęła.

Gdy drzwi się zamknęły, matka długo jeszcze patrzyła przez okno, śledząc, jak syn znika za rogiem ulicy. Położyła dłoń na sercu i cicho powiedziała:
Uważaj na siebie bo ja już nie na długo.

Następnego rana listonosz włożył coś do starej skrzynki pocztowej.
Agnieszka powoli podeszła do bramy, wyjęła pożółkłą kopertę z znajomym pismem.
Na niej było napisane:
Dla mojego syna Kacpra, gdy mnie już nie będzie.

Usiadła przy stole i zaczęła pisać, ręka lekko się trzęsła:
Mój drogi, jeżeli czytasz te słowa, znaczy, iż nie zdążyłam powiedzieć ci wszystkiego.
Wiedz: mamy nie umierają. Chowają się w sercach swoich dzieci, by nie bolało.

Odłożyła długopis, wzrok zatrzymał się na starej fotografii mały Kacper ze zdartymi kolanami.
Pamiętasz, synu, jak spadłeś z drzewa i mówiłeś, iż nigdy więcej nie wdrapiesz się tak wysoko?
A ja nauczyłam cię wstawać.
Tak samo chcę, byś umiał podnieść się teraz nie ciałem, ale duszą.

Cicho zapłakała, złożyła list i podpisała kopertę:
Położyć przy bramie w dniu, gdy odejdę.

Trzy tygodnie później zadzwonił telefon.
Panie Kacprze, to pielęgniarka z kliniki Pani mama odeszła dziś w nocy.
Milczał. Tylko zamknął oczy.

Gdy wszedł do jej domu, pachniało lawendą i ciszą.
Na stole stała jej ulubiona filiżanka ze śladem szminki.
W skrzynce koperta z jego imieniem.
W środku jej pismo:
Nie płacz, synu. Łzy nie wrócą tego, co utracone.
W szafie zostawiłam twój niebieski sweter. Prałam go wiele razy pachnie dzieciństwem.

Kacper nie wytrzymał. Każde słowo bolało jak wspomnienie, którego nie da się naprawić.
Nie obwiniaj się. Wiedziałam masz swoje życie.
Ale mamy żyją choćby z okruchów uwagi swoich dzieci.
Dzwoniłeś rzadko, ale każdy telefon był dla mnie świętem.
Nie chcę, byś cierpiał. Chcę tylko, byś pamiętał: zawsze byłam z ciebie dumna.

Na końcu dopisała:
Gdy będzie ci zimno połóż dłoń na sercu.
Poczujesz ciepło. To ja wciąż biję w tobie.

Padł na kolana, przyciskając list do piersi.
Mamo dlaczego nie przychodziłem częściej? wyszeptał.
Dom odpowiedział ciszą.

Zasnął na podłodze.
Gdy się obudził, promienie słońca wpadały przez starą firankę.
Dotykał rzeczy filiżanek, zdjęć, jej fotela.
Na lodówce znalazł kartkę:
Kacprze, przygotowałam gołąbki i schowałam do zamrażarki. Wiem, iż znowu zapomniałeś zjeść.

Znów zapłakał.
Dni mijały, ale spokój nie nadchodził.
Pracował, żył, ale myślami wracał do domu z żółtymi firankami.

Pewnego weekendu tam wrócił.
Otworzył okno, a do środka wpadł śpiew ptaków.
Listonosz podszedł do bramy:
Dzień dobry, panie Kacprze. Przesyłam wyrazy współczucia.
Dziękuję
Pani mama zostawiła jeszcze jeden list. Kazała wręczyć, gdy pan tu wróci.

Rozwinął kopertę i przeczytał:
Synu, jeżeli wróciłeś, to znaczy, iż zatęskniłeś.
Zostawiłam ci ten dom nie jako spadek, ale jako żywą pamięć.
Postaw kwiaty na parapecie. Zaparz herbatę.
I nie zostawiaj światła tylko dla siebie zostaw je też dla mnie. Może zobaczę je stamtąd.

Uśmiechnął się przez łzy.
Mamo światło będzie palić się każdego wieczoru, obiecuję.

Wyszedł na podwórze, spojrzał w niebo.
Wydało mu się, iż na chmurach majaczy jej sylwetka w białym szlafroku w kwiaty.
Nauczyłaś mnie żyć, mamo Naucz mnie teraz żyć bez ciebie.

Lata mijały.
Dom pozostawał ciepły, pełen życia.
Kacper często wpadał podlewał kwiaty, naprawiał płot, stawiał czajnik jakby dla dwojga.

Pewnego dnia przywiózł swojego pięcioletniego syna.
Tu mieszkała twoja babcia powiedział.
A gdzie jest teraz, tato?
Tam, wysoko. Ale nas słyszy.
Chłopiec spojrzał w niebo i pomachał:
Babciu! Kocham cię!

Kacper uśmiechnął się przez łzy.
I wydało mu się, iż wiatr odpowiedział ciepłym szeptem:
Ja też was kocham. Oboje.

Bo żadna mama nie znika naprawdę.
Żyje w twoim śmiechu, w tym, jak wstajesz, w słowach kocham cię do swoich dzieci.
Bo miłość matki to jedyny list, który zawsze trafia do adresata.

Idź do oryginalnego materiału