Znowu nie dzwonił, mamo? zapytał Krzysiek, patrząc na kobietę siedzącą przy stole swoimi nieuzbrojonymi oczami.
Nie, moja miła… On jest pewnie zajęty, tyle pracuje tam w Niemczech.
Tak, mówiłeś, iż święta się zbliżają…
Zbliżają, na pewno. Napisał mi, iż przywiezie prezenty i iż latem zabierze nas nad morze.
Kobieta wymusiła uśmiech, ale serce pękło jej na dwoje. Na kuchni gotował się mały garnek ziemniaków, a w piecu tliło się małe polano ostatnie z wiązki.
Hanka objęła dzieci i w myślach modliła się: *”Boże, daj mi siły, żebym nie płakała przy nich…”*
Kiedyś życie było inne. Ona i Tadeusz kochali się jak szaleni. Byli młodzi, pełni nadziei, z dwójką maluchów i połową domu na kredyt.
Tadeusz był pracowity, ale wieś kilka oferowała.
Jadę do Niemiec, tylko na parę lat. Zarobię pieniądze, wrócę i kupię ci wszystko, na co zasługujesz.
Hanka wtedy płakała.
Nie jedź, Tadek…
To dla nas, kobieto. Dla nikogo innnego.
I pojechał.
Na początku dzwonił co wieczór. Przysyłał pieniądze, mówił do dzieci, zapewniał Hankę, iż ją kocha. Potem telefony rzadziały.
Jestem zmęczony, nie ma zasięgu, pracuję do późna.
Potem przyszły kłamstwa: Zgubiłem portfel, w tym miesiącu nie wyślę.
Hanka wierzyła mu. Zawsze mu wierzyła. Pracował, wychowywała dzieci, trzymała dom. Sprzątała w szkole, cerowała ubrania dla sąsiadów, chodziła na pole. Ale nie narzekała.
To tylko taki czas. Jak Tadeusz wróci, będzie dobrze.
Minęły trzy lata. Tadeusz nie wrócił. Dzieci rosły. Krzyś miał już 12 lat, Małgosia 8. Pytania pojawiały się coraz częściej:
Mamo, a tata jeszcze żyje?
Żyje, skarbie, to daleko, ale żyje.
A jeżeli nie wróci?
Hanka uśmiechnęła się gorzko.
Wtedy będziemy we trójkę. I nam wystarczy.
Pewnego wieczoru listonosz przyniósł jej list. Słowa spadły jak nóż:
„Hanka, nie miej do mnie nienawiści. Poznałem tu inną. Żenię się, mam nowe życie. Trzymaj dzieci. Tadek.”
Kobieta stała kilka minut. Potem podarła list na pół i wrzuciła do pieca. Nie chciała, żeby dzieci zobaczyły ból w jej oczach.
Co tam, mamo? spytała Małgosia.
Nic, kochanie. Tata napisał, iż wyśle pieniądze w przyszłym miesiącu.
Ale pieniądze nigdy nie przyszły.
Lata mijały. Hanka postarzała nagle, z przygarbionymi plecami i spękany
