**Dzisiaj w moim dzienniku…**
„Mamo, nie wychodź za niego” — szepnęła Kinga, gdy skończyła obiad, kręcąc nerwowo serwetkę w palcach.
„Gdzie byście mieszkali?” — zapytała mama, odkładając widelec.
„On ma własne mieszkanie. Tata kupił, kiedy Filip zaczął studia.”
„Nie za wcześnie? Jeszcze rok do dyplomu. A jeżeli zajdziesz w ciążę?” — Mama wyłączyła kran, wytarła ręce i spojrzała na Kingę z tym swoim „wiesz, o co chodzi” wzrokiem.
„Rozumiem, wychowałaś mnie sama, boisz się, iż powtórzę twój błąd, iż zostaniesz sama…” — Kinga nie była pewna, czy mama protestuje, czy tylko się martwi.
„Jesteś dorosła, sama odpowiadasz za swoje podejście. Nie przejmuj się mną. Mam kogoś.”
„Podejrzewałam. Dlaczego nigdy o nim nie mówiłaś? Nie przedstawiłaś go?” — Kinga uniosła brwi.
„Nie wiem.” — Mama spuściła wzrok. — „Bałam się. On jest młodszy ode mnie.” — Podniosła oczy, jakby sprawdzając reakcję.
„No i co? Teraz to nic dziwnego. Więc nie masz nic przeciwko?” — Kinga podskoczyła i przytuliła mamę.
Pierwsze dni Kinga dzwoniła codziennie, wpadała wieczorami. Miała klucz, ale teraz dzwoniła do drzwi. Pewnego dnia otworzył jej przystojny facet w obcisłej koszulce, z mięśniami jak z fitnessowego magazynu.
„Córeczka przyszła” — zarechotał, błyskając idealnymi zębami.
„Córeczka, ale nie twoja” — warknęła Kinga, przepychając się do środka.
Mama stała przy kuchence. Wyglądała inaczej — odmłodzona, w różowej koszulce i legginsach, nie jak zwykle w szlafroku.
„Bartek, potrzebujemy chwili sam na sam” — powiedziała, kiedy wszedł za nią do kuchni.
„Rozumiem. Pogadajcie, dziewczyny” — znów ten błysk oczu.
„Mamo, on jest młodszy o jakieś piętnaście lat! Wyglądasz świetnie, ale różnica jest widoczna” — szepnęła Kinga, gdy drzwi się zamknęły.
„A co z tego? Sam„Bo w końcu zrozumiała, iż prawdziwa miłość nie ma metryki — i czasem przychodzi w mundurze sąsiada z klatki obok.”