– Dlaczego moja mama ciągle musi kontrolować moje życie? Poprosiłam ją tylko, żeby popilnowała Oliwki przez dwie godziny, a ona w tym czasie zdążyła przetrząsnąć całe mieszkanie! Zajrzała chyba wszędzie, każdy kąt sprawdziła. No prawdziwa perfekcyjna pani domu! – opowiada zirytowana 32-letnia Ewelina z Poznania.
– A czego adekwatnie szukała? – pyta koleżanka.
– Nie mam pojęcia. Kiedy wróciłam do domu, wszystkie torby z nowymi ubraniami były wywrócone na podłogę, paragony rozrzucone. A potem zaczęła mnie pouczać, jak śmiem tyle pieniędzy wydawać na ubrania. Usłyszałam, iż jestem rozrzutna i egoistyczna, bo przecież mamy kredyt hipoteczny na mieszkanie.
Mama Eweliny, pani Krystyna, podobnie jak większość kobiet jej pokolenia, prowadzi bardzo oszczędny tryb życia. Kupuje wyłącznie niezbędne rzeczy, a każdy grosz odkłada „na wszelki wypadek”. Nigdy nie wyrzuca sprzętów, póki da się je naprawić, a ubrania nosi tak długo, aż się dosłownie rozpadną. Dlatego uważa, iż córka żyje lekkomyślnie i zupełnie nie szanuje pieniędzy.
– Po co ci tyle ubrań? Szafy pękają w szwach! Dlaczego kupujesz nowy płaszcz, skoro masz jeszcze ten z zeszłego roku? Nakupiłaś dzieciom czapeczek i sukienek na lato – nie mogłaś powiedzieć wcześniej? Sama bym uszyła! Ty wydajesz pieniądze bez opamiętania – krzyczała pani Krystyna na Ewelinę.
Ewelina już wiele razy tłumaczyła matce, iż jej sytuacja finansowa pozwala na swobodniejsze życie, iż nie musi cerować skarpetek czy naprawiać starych ubrań. Ale pani Krystyna nie potrafi tego zaakceptować. Całe życie ciężko pracowała, oszczędzała każdy grosz, dlatego nie potrafi patrzeć, jak córka wydaje pieniądze bez większego zastanowienia. Pomimo dobrej emerytury, dalej odmawia sobie choćby drobnych przyjemności.
Starsza pani uważa, iż spłacając kredyt hipoteczny, powinno się żyć maksymalnie skromnie, zaciskać pasa, by szybciej uwolnić się od długu. Nie rozumie więc, jak można kupować drogie ubrania, nowoczesny sprzęt AGD, remontować mieszkanie, chodzić do restauracji czy kupować dzieciom markowe rzeczy, mając na karku kredyt.
– Solidnie się pokłóciłyśmy. Zadzwoniłam do mojej przyjaciółki Ani, żeby się wygadać, ale zamiast wsparcia dostałam jeszcze gorszą krytykę. Powiedziała, iż sama jestem sobie winna, bo nie powinnam była prosić matki o pomoc. A skoro już ją poprosiłam i mi pomogła, powinnam raczej być wdzięczna niż robić awanturę – mówi ze smutkiem Ewelina.
Ewelina rzadko korzysta z pomocy mamy przy dziecku – najwyżej raz na kilka miesięcy. Uważa, iż zatrudnianie niani w takich sytuacjach byłoby bezsensowne, a poza tym nie chce powierzać córki komuś obcemu.
Pani Krystyna uwielbia opiekować się wnuczką i nigdy nie odmawia pomocy. choćby jeżeli ma inne plany, rzuca wszystko, by przyjechać do Eweliny. Córka docenia, jak babcia zajmuje się Oliwką, ale „inspekcje” mamy mocno ją drażnią. Zawsze dokładnie przegląda lodówkę, czyta paragony, a choćby szczegółowo wypytuje wnuczkę, co i jak mama robi w domu.
– jeżeli nie chcesz, żeby mama się wtrącała, zaproś ją na kawę albo na obiad. Ale jeżeli prosisz ją o przysługę, to musisz się z tym pogodzić – radzi jej Ania, rozkładając ręce.
A Wy, drodzy czytelnicy, jak uważacie? Czy mama Eweliny ma prawo wtrącać się w jej sprawy, skoro została poproszona o przysługę? Czy ma prawo sprawdzać szafy i rozliczać dorosłą córkę z jej wydatków, skoro to nie są jej pieniądze? Czy Ewelina powinna czuć się urażona, czy raczej wdzięczna matce za pomoc i przymykać oko na takie zachowania? Jakie jest Wasze zdanie?