Gdy zmarła moja babcia, część mnie odeszła razem z nią. To nie była zwykła starsza kobieta. Była ostatnim łącznikiem z moim tatą. Wychowywała mnie, trzymała za rękę, gdy się bałam, dokarmiała pierogami, gdy nie zdążyłam na sesję, i dzwoniła co tydzień, żeby tylko powiedzieć: „Kochana, modlę się za ciebie”.
Po śmierci taty mama gwałtownie znalazła sobie nowego mężczyznę. I niedługo pojawił się Kacper — mój przyrodni brat. Nigdy nie mieliśmy konfliktów, ale i bliskości też nie. Byliśmy z różnych światów, innych historii. On był oczkiem w głowie mamy, jej sensem życia, jej projektem. Ja byłam przypomnieniem przeszłości, poprzedniego małżeństwa. Mieszkaliśmy pod jednym dachem, ale każdy żył swoim życiem.
Babcia, choć była byłą teściową mamy, przez cały czas z nią rozmawiała. Pomagała, wspierała. Ale całe swoje ciepło oddała mnie. I właśnie mi zapisała swoje kawalerki w centrum Krakowa. To była jej świadoma decyzja. Rozmawiałyśmy o tym, gdy jeszcze żyła. Mówiła:
„Agnieszko, wiem, jak ci ciężko. Studiujesz, walczysz o przyszłość. Niech przynajmniej jedno miejsce będzie twoim zapleczem”.
Wyjechałam do innego miasta — na studia, potem doktorat. Został ostatni rok. Babcia śledziła moje postępy z dumą, dzwoniła, pytała. Dzień przed śmiercią rozmawiałyśmy przez telefon. Brzmiała radośnie. A rano jej zabrakło. Zawał.
Byłam złamana. Nie mogłam od razu przyjechać, dopiero po trzech miesiącach. Chciałam tylko zajrzeć do jej mieszkania — popłakać, posiedzieć na parapecie z herbatą, jak kiedyś razem. Ale gdy otworzyłam drzwi swoim kluczem, zobaczyłam obcych ludzi, zapach farby, hałas remontu.
— A pani kto? — spytałam zdezorientowana.
— Jesteśmy ekipą remontową. Zlecenie od Kacpra. Będzie tu pokoik dziecięcy, trzeba przerobić. niedługo się rodzina powiększa.
Stałam w milczeniu. Kacper? Mój brat?
Zadzwoniłam do mamy. Miała gotową odpowiedź:
— Tak, dałam mu klucze. Agnieszka, oni będą mieli dziecko, a nie mają gdzie mieszkać. Ty choćby nie wspominałaś o mieszkaniu, więc pomyśleliśmy, iż ci niepotrzebne. Niech tam pobędą pięć lat, potem sobie coś uzbierają…
Nie wierzyłam własnym uszom. To jakiś żart?
— Mamo, mieszkanie jest moje. Babcia mi je zapisała. To nie była wasza decyzja.
— No co ty się czepiasz? To twój brat, sam— zawsze mówiłaś, iż on jest niewinny, a teraz chcesz ich wyrzucić na bruk?