Mama kazała, żebyś sama płaciła swoje rachunki – wykrzyknął mąż

polregion.pl 12 godzin temu

Mamo, ona sama ma płacić za swoje rachunki wyrzucił Łukasz, jakby wściekłość wybuchła w jego gardle.

Jadwiga stała przy łazienkowym lustrze, delikatnie wcierając krem w twarz. Lato dopiero budziło się w Warszawie, a w mieszkaniu już klekotało od upału. Poza oknem słońce w lipcu paliło asfalt, ale w domu panował chłód dzięki klimatyzacji.

Znów nowy krem? zapytał Łukasz, podglądając ją zza gazety.

To nie nowy, odparła spokojnie Jadwiga. Ten же, co sprzedawałam miesiąc temu.

Łukasz skinął głową i wrócił do lektury. Takie wymiany zdań stały się codziennością. Łukasz zawsze interesował się wydatkami żony, ale nie wtrącał się. Pieniądze w rodzinie były wspólne, każdy wydawał, co potrzebował.

Jadwiga pracowała księgową w dużej firmie budowlanej, zarabiała stabilnie i całkiem nieźle. Łukasz był spawaczem w zakładzie przemysłowym, zarabiał nieco mniej, ale też przyzwoicie. Razem prowadzili wygodne życie, pozwalające na coroczne wakacje i drobne przyjemności.

Od początku małżeństwa Jadwiga przywykła samodzielnie pokrywać własne potrzeby. Nie dlatego, iż Łukasz ją do tego zmuszał, ale dlatego, iż wydawało się to słuszne. Szampon, odżywka, kosmetyki, ubrania wszystko kupowała sama. Łukasz nigdy nie sprzeciwiał się, uważał to za naturalne.

Dziś idę na paznokcie, oznajmiła przy śniadaniu.

Dobrze, odparł mąż, smarując chleb masłem. Po pracy z Tomkiem pojedziemy do garażu, posłuchamy silnika.

Rozmowa typowa dla zwykłej pary. Jadwiga od trzech lat co tydzień umawiała się na manicure potrzebowała zadbanych dłoni, zwłaszcza w pracy z klientami. Łukasz nigdy nie komentował tych wizyt, wręcz był dumny z atrakcyjnej żony. Jadwiga dbała o siebie: siłownia dwa razy w tygodniu, regularne zabiegi u kosmetologa, eleganckie ubrania. W wieku trzydziestu pięciu lat wydawała się młodsza niż lata.

Pierwsze niepokojące sygnały pojawiły się po wizycie teściowej. Halina Kowalska przyjechała na weekend, jak zwykle, pełna autorytetu i gotowa wypowiadać zdanie o wszystkim.

Jadwiga znów idzie do salonu? zapytała matka Łukasza, gdy zięć zniknął w łazience.

Tak, do manicure, odpowiedział syn.

Co tydzień? westchnęła Halina. Czy to nie za dużo?

Mamo, ona pracuje, może sobie pozwolić, bronił Łukasz.

Może, przyznała teściowa. Tylko po co tak często? Całe życie malowałam paznokcie sama i wyglądałam normalnie.

Łukasz wzruszył ramionami. Nigdy nie zastanawiał się nad częstotliwością wizyt żony w salonie.

A te kosmetyki, ile kosztują? dodała Halina, patrząc na półki w łazience. Widziałam słoiczki po trzy tysiące złotych.

Mamo, co z tym? odpowiedział nieco podenerwowany syn.

Że pieniądze wspólne. Ty pracujesz, zmęczony, a te drobne wydatki chodzą na nic niepotrzebne.

Rozmowa dobiegła końca, ale ziarenko wątpliwości zapuściło korzenie. Łukasz zaczął przyglądać się wydatkom żony, nieświadomie przejmując się słowami teściowej.

Rzeczywiście, Jadwiga kupowała drogie kosmetyki: kremy, serum, maseczki wszystko kosztowało sporo. Ubrania też nie były tanie nie markowe, ale solidne.

Po co ci trzy pary letnich sandałów? zapytał Łukasz kiedyś, widząc nowy zakup.

A po co? zdziwiła się Jadwiga. Różne kolory, do różnych stylizacji.

Mógłbyś kupić jedną uniwersalną parę.

Mógłbym, przyznała, ale podoba mi się różnorodność.

Łukasz milczał, ale w środku narastało niezrozumiałe rozdrażnienie. Nigdy nie przywiązywał wagi do kobiecych zakupów, a tu nagle wydawało się, iż Jadwiga traci zbyt dużo.

Kolejna wizyta teściowej pogorszyła sytuację. Halina przyjechała w środku upału, kiedy słońce prażyło nieprzerwanie.

Rozwiodłaś ją, zarzuciła matka Łukasza przy kolacji, kiedy Jadwiga gotowała. Co tydzień manicure, potem kosmetolog. A w domu tyle pracy.

Mamo, mieszkanie czyste, Jadwiga świetnie gotuje, bronił Łukasz.

Zawsze jest za wiele spraw, odrzekła Halina. A pieniądze lecisz na wiatr. Policz, ile wydajecie na salony.

Łukasz się zamyślił. Nigdy nie liczył. Manicure 1500 zł tygodniowo, czyli ok. 6000 zł miesięcznie. Kosmetolog co dwa tygodnie po 3000 zł, czyli kolejne 6000 zł. Razem dwanaście tysięcy złotych na piękność.

To sporo, przyznał syn.

Właśnie, skinęła teściowa. A ty milczysz. Musisz ją pouczyć, a nie spełniać wszystkie kaprysy.

Tej nocy Łukasz po raz pierwszy przyjrzał się wydatkom rodziny. Jadwiga naprawdę wydawała sporo na siebie, choć jej pensja była podobna do jego.

Jadwiga, możemy porozmawiać? zapytał, gdy teściowa wyjechała.

Oczywiście, odpowiedziała żona, odkładając czyste naczynia do szafki.

Czy nie wydajesz za często na salony?

Jadwiga zatrzymała się i spojrzała na męża.

W jakim sensie za często?

Co tydzień manicure, kosmetolog Może częściej nie?

Po co? zdziwiła się szczerze. Lubię dobrze wyglądać. Mam na to pieniądze.

Pieniądze są, ale mogłabyś oszczędzać, zasugerował Łukasz ostrożnie.

Oszczędzać? Na czym? Na piwie z przyjaciółmi? Na wędkowaniu? Na nowych narzędziach do garażu?

Łukasz poczuł, iż policzki zaczynają się czerwienić. Zawsze uważał własne wydatki za niezbędne.

To inne, mamrotał.

Czym inne? nie ustępowała żona.

No to męskie potrzeby.

A moje nie potrzeby? głos Jadwigi stał się chłodniejszy.

Nie twierdzę, iż nie są potrzebne, ale

Rozumiem, powiedziała krótko i wyszła z kuchni.

Rozmowa pozostawiła nieprzyjemny posmak. Łukasz czuł się nieswojo, ale słowa matki wciąż dudniły w głowie. Czy teściowa ma rację? Czy naprawdę Jadwiga przesadza?

Z czasem uwagi stały się codziennością. Łukasz zauważał nową szminkę w torebce Jadwigi, komentował kolejny manicure.

Znowu do salonu? zapytał, widząc żonę szykującą się do wyjścia.

Tak, krótko odpowiedziała.

A my nie opłaciliśmy już opłat za media.

To zapłać, zdziwiła się Jadwiga.

Gdzie pieniądze? dopytał mąż. Ty wydałaś je na piękność.

Jadwiga stanęła z torbą w ręku, a Łukasz wbił się w ścianę własnych myśli.

Manicure kosztuje 1500 zł. Media to 800 zł. Co ma wspólnego? wkurzony odparł.

Bo wydajesz na bzdury», warknął Łukasz.

Bzdury? zapytała cicho żona.

Nie bzdury, ale przerwał się, nie potrafiąc dalej wyrazić.

Jadwiga odszedła, zostawiając go samego, przekonany o zwycięstwie. Jednak to zwycięstwo okazało się puste żona stała się zamknięta, odpowiadała jednowyrazowo, przestała prosić o pieniądze na salony. Łukasz najpierw się ucieszył, potem zaniepokoił się, gdy zobaczył świeży manicure.

Idziesz gdzieś? zapytał, zauważając piękne paznokcie.

Idę, potwierdziła Jadwiga.

Na czyje pieniądze?

Na swoje.

A nasze budżet jest wspólny.

Więc nie do końca wspólny, spokojnie odparła.

Łukasz nie pojął, co ma na myśli, ale nie wchodził w spór. Najważniejsze, iż nie wydawała już wspólnych pieniędzy na głupoty.

Niedługo odkrył, iż Jadwiga odmawia też przelewania pieniędzy na jego kosmetologiczne zabiegi.

Nie przelewam na bzdury, powiedziała.

Co to za bzdura? nie rozumiał mąż.

Ty sam mówiłeś, iż to bzdura.

A ja miałem na myśli twoje wizyty w salonie!

Nie mam kosmetologa! oburzył się Łukasz.

Mam masażystę, co dwa tygodnie, po 3000 zł za sesję.

Łukasz był zdezorientowany. Od pół roku chodził na masaż, bo ból pleców polecił lekarz.

To leczenie! bronił się.

Mój kosmetolog też leczy! odparła Jadwiga. Problemy skórne wymagają profesjonalnej pielęgnacji.

To nie to samo!

Dlaczego nie? zdziwiona żona. Ty leczysz plecy, ja leczymy skórę. Gdzie różnica?

Logika wymykała się Łukasowi, ale nie chciał poddać się.

To po prostu różne rzeczy, upierał się.

Dobrze, zgodziła się Jadwiga. Wtedy zapłać sam za masaż.

Od tego czasu Jadwiga odmawiała przekazywania pieniędzy na wszystko, co uważała za zbędne. Nowe słuchawki dla Łukasza? Niech kupi sam. Spotkanie z przyjaciółmi w kawiarni? Również na własny koszt.

Co się z tobą dzieje? pytał mąż po kolejnym odrzuceniu.

Nic szczególnego, odpowiedziała Jadwiga. Po prostu nie chcę wydawać na bzdury.

Jakie bzdury? Spotkania z przyjaciółmi to normalny kontakt!

A manicure to nienormalny dbanie o siebie?

Łukasz zamilkł. Powoli dostrzegał, iż żona używa jego własnej logiki przeciwko niemu.

Kulminacja nadeszła przy kolacji pod koniec lipca. Łukasz trzymał nowy telefon, kupiony wczoraj. Stary jeszcze działał, ale chciał nowszy model.

Ile kosztował? zapytała Jadwiga.

Około tysiąc osiemset złotych, odpowiedział, nie odrywając wzroku od ekranu.

Drogo. Po co wymieniłeś?

Stary się zacinał. Ten jest szybszy.

Rozumiem, skinęła głową i wróciła do sałatki.

Łukasz poczuł ukryty haczyk w jej spokoju, ale nie przywiązał wagi. Zbyt późno.

Następnego dnia odkrył, iż w sklepie nie może zapłacić kartą. Na koncie nie było wystarczająco środków.

Jadwiga, gdzie podziały się pieniądze? zapytał w domu.

Jakie pieniądze? zdziwiła się żona.

Z wspólnego konta. Powinno być czterdzieści tysięcy złotych.

Powinno, przytaknęła. Ale mama kazała, żebym sam płacił swoje rachunki. Nie muszę.

Łukasz zamarł, jamnąc w słuchach echo własnych słów sprzed miesięcy.

Co powiedziałaś? powtórzył, nie wierząc.

To, co mi mówiłeś, odparła spokojnie, kontynuując jedzenie. Mama kazała, żebyś sam płacił swoje rachunki. Nie muszę.

Jaka to mama? zapytał zdezorientowany.

Moja, odpowiedziała bez emocji. Tak samo, jak twoja mama kazała mi płacić za siebie.

Łukasz poczuł, jak ziemia usuwa się spod nóg. Nigdy nie przypuszczał, iż jego własne słowa wrócą w taki sposób.

To nie to samo! próbował protestować.

Dlaczego nie? podniosła wzrok z talerza. Telefon za tysiąc osiemset złotych to potrzeba, a manicure za piętnaście złotych to bzdura?

Telefon potrzebny do pracy!

A manicure potrzebny do pracy. Rozmawiam z ludźmi, podpisuję dokumenty.

Łukasz zrozumiał, iż logika nie jest po jego stronie, ale nie chciał się poddać.

Jadwiga, nie kłóćmy się o bzdury.

O bzdury? zapytała, odkładając widelec. Czyli kiedy ograniczasz moje wydatki, to zasada, a kiedy stosuję te same reguły do ciebie, to bzdura?

Mężczyzna milczał. Jadwiga dokończyła sałatkę w ciszy, odłożyła naczynia i udała się do sypialni.

Następnego dnia wzięła wolny w pracy. ŁW noc, gdy Łukasz wstał, by jeszcze raz przejrzeć papiery, usłyszał za drzwiami ciche pukanie to Jadwiga, trzymająca w dłoniach rozwód i nowy, złoty paszport, gotowa na nowy rozdział życia.

Idź do oryginalnego materiału