Nigdy nie przypuszczałam, iż znajdę się w takiej sytuacji. Wydawało mi się, iż to scenariusz z filmów, a nie z mojego życia. A jednak – moje dni zaczęły przypominać dzień świstaka. Zbiegło się to z tym, iż skończyłam 52 lata. Dzieci dorosły, nie trzeba im już poświęcać czasu. Uczucia do męża przez lata całkowicie wygasły – żyjemy obok siebie jak sąsiedzi. W takim stanie zmęczyłby się każdy człowiek, nie tylko kobieta.
I nagle spotkałam swoją szkolną miłość. W moim wieku rzadko odczuwa się coś do nieznajomych czy dawnych znajomych, ale tym razem poczułam takie samo ciepło i te same emocje co kiedyś. Nagle znów poczułam się tą dziewczynką, która z zakochanymi oczami patrzyła na chłopaka z pierwszej ławki.
Zaczęliśmy się spotykać. Okazało się, iż on jest w dokładnie takiej samej sytuacji jak ja. Byliśmy jak dwie pokrewne dusze, które w młodości rozeszły się na jakiś czas. Pomyślałam od razu: jeżeli w szkole się nie udało, może teraz los daje nam drugą szansę. Trudno mi było to przyjąć, bo przecież mam dorosłe dzieci i męża, ale podświadomie pokonałam ten opór. Coraz mniej obchodziło mnie, czym żyłam przez te wszystkie lata. Przestał mnie interesować mąż, przestały dzieci. Naprawdę zaczęło mi być obojętne, co o mnie pomyślą.
Teraz rozumiem, iż z tym mężczyzną jest na poważnie. Jestem gotowa rozwieść się z mężem. Wiem, iż dzieci mnie nie zrozumieją, podobnie jak mój mąż. Nie zrozumieją mnie też znajomi, przyjaciele, dalsza rodzina. Przecież mam jakiś status społeczny, którego „powinnam” się trzymać. A jednak w środku czuję, iż jest mi to obojętne. Chcę znów poczuć prawdziwą miłość i ciepło w sercu. Może to nie jest „właściwe”, ale jak mam to pokonać, jak przestać o tym myśleć?
Wiem też, iż dzieci prawdopodobnie mnie nie zrozumieją. Nie wiem, kogo zobaczą we mnie, gdy dowiedzą się, co zrobiłam. Ale przecież to moje życie, nie ich. Dlaczego miałabym się tłumaczyć dorosłym ludziom? Może nie pojmą mojej decyzji, ale czy to naprawdę aż tak krytyczne? przez cały czas pozostaną moimi dziećmi, z którymi mogę się kontaktować – może inaczej niż kiedyś, ale jednak. Nie chcę ich porzucać ani zrywać więzi, jak to bywa w niektórych rodzinach.
Nie wiem, dokąd mnie to wszystko zaprowadzi i jaki będzie finał. Ale czuję, iż mam jeszcze prawo do swojego kobiecego szczęścia. Chcę przeżyć piękną, pełną kolorów starość. Nie zostało mi już tak dużo życia, a nie chcę spędzić jego reszty u boku znudzonego mężczyzny, dla którego nic już nie znaczę, ani w pustym domu, gdzie dzieci dzwonią raz w miesiącu i przyjeżdżają tylko na święta. Chcę jeszcze raz poczuć, iż żyję.