Mam już 69 lat i mam prawo opowiedzieć o swoim życiu — o tajemnicach, których dłużej nie potrafię ukrywać.
W małym miasteczku pod Olsztynem, gdzie wody jeziora Mamry szepczą opowieści o przeszłości, moje życie — wypełnione pracą i poświęceniem — dotarło do momentu, w którym nie mogę już milczeć. Nazywam się Halina Nowak, mam 69 lat i stoję przed wyznaniami, które mogą zniszczyć moją rodzinę. Ale prawda, która paliła mnie przez lata, domaga się wyjścia na światło.
Życie dla innych
W moim wieku mogłabym spokojnie odpoczywać, siedzieć z wnukami, pić herbatę na ganku. Zamiast tego wciąż pracuję — w Niemczech, opiekując się starszymi, by utrzymać swoją rodzinę. Dwadzieścia siedem lat temu pierwszy raz wyjechałam za granicę, zostawiając męża Stanisława i córkę Kasię. Miałam wtedy 42 lata i wierzyłam, iż to tylko na chwilę — zarobię, wrócę, i będzie nam lepiej. Ale życie potoczyło się inaczej.
Mój wyjazd był koniecznością. Staś stracił pracę w fabryce, a Kasia była nastolatką marzącą o lepszym życiu. Ledwo wiązaliśmy koniec z końcem. Wzięłam odpowiedzialność na siebie, wyjechałam przez agencję, myśląc, iż wrócę za rok, może dwa. Ale lata mijały, a ja wciąż pracowałam: myłam podłogi, zmieniałam pieluchy, słuchałam cudzych historii, gdy moje własne życie przeciekało mi przez palce. Pieniądze wysyłałam do domu — na studia Kasi, remont, samochód dla Stanisława. Poświęcałam się dla nich.
Tajemnica, która gryzie
Ale przez te lata nie tylko pracowałam. W Niemczech poznałam kogoś — Hansa, dobrego, samotnego wdowca, którym się opiekowałam. Był ode mnie starszy, ale jego ciepło i troska stały się dla mnie ukojeniem. Wieczory, gdy płakałam z tęsknoty, umilał rozmową i uśmiechem. Z czasem zrozumiałam, iż go kocham. To nie była zdrada — nie szukałam romansu, ale moje serce, zmęczone samotnością, ciągnęło do niego.
Nigdy nie przekroczyliśmy granicy. Hans szanował mój związek, a ja nie chciałam zdradzić Stasia. Ale te uczucia stały się moim ciężarem, moją raną. Gdy Hans umarł pięć lat temu, płakałam, jakbym straciła część siebie. Nikomu o tym nie powiedziałam — ani córce, ani mężowi. Teraz, gdy wróciłam na krótki urlop, czuję, iż dłużej nie udźwignę tej tajemnicy.
Rodzina, która mnie nie widzi
Kasia dorosła, wyszła za mąż, urodziła dwoje dzieci. Uważa, iż powinnam dalej pracować, by pomagać jej rodzinie. *”Mamo, przecież się przyzwyczaiłaś, a nam potrzebne są pieniądze”* — mówi, nie zastanawiając się, jak to jest wstać o piątej rano w moim wieku i sprzątać cudze domy. Staś też przywykł do moich przekazów. Żyje swoim życiem: wędkarstwo, kumple, telewizor. Gdy przyjeżdżam, cieszy się, ale widzę — dawno odzwyczaił się ode mnie. Jestem dla nich bankomatem, nie matką i żoną.
Ostatnio spróbowałam rozmz Kasią — powiedziałam, iż chcę skończyć z pracą, wrócić do domu i wreszcie żyć dla siebie, ale ona tylko wzburzyła się i krzyknęła: *„To niemożliwe, my bez twojej pensji nie przetrwamy!”* i wtedy po raz pierwszy poczułam, jak bardzo jestem sama.