Mam sześćdziesiąt lat – i nikt mnie nie potrzebuje? To najlepsze, co mnie spotkało.
Zawsze wiedziałam: przychodzi w życiu kobiety czas, gdy świat stawia na niej krzyżyk. Gdy przestajesz być interesująca, potrzebna, pożądana. Gdy dzieci dorosną, wnukowie zaglądają coraz rzadziej, a przyjaciółki dzwonią tylko od święta. Dla wielu to bolesne. Kurczowo trzymają się młodości, udowadniają światu, iż jeszcze mogą być przydatne, iż ktoś magistruje ich obecność. Ale nie ja. Ja nie walczę. Bo ja nic nie tracę. Ja zyskuję.
Nazywam się Halina Nowak, mam sześćdziesiąt lat. Mieszkam w Łodzi, w małym przytulnym mieszkaniu, które urządziłam, gdy przeszłam na emeryturę. I wiesz co? Nie cierpię. Cieszę się życiem. Nikt nie dzwoni do mnie dziesięć razy dziennie z narzekaniem, nikt nie żąda, żebym natychmiast przyjechała, posiedziała z dziećmi, pożyczyła pieniędzy, wysłuchała cudzego żalu. I to nie jest samotność. To wolność.
Przez wiele lat byłam tą „wygodną”. Słuchałam cudzych skarg, wplątywałam się w cudze dramaty, pożyczałam pieniądze, których sama nie miałam w nadmiarze. Przychodzono do mnie nie dlatego, iż chciano mnie zobaczyć, ale dlatego, iż wiedziano – nie odmówię. Zawsze byłam „zapasowym lotniskiem”, cichą przystanią, wytartą poduszką, w którą można się wypłakać. Ale gdy samą mnie los doświadczył – w odpowiedzi była tylko cisza. Żadnego „trzymaj się”, żadnego „jestem przy tobie”. Tylko pustka.
I w pewnym momencie zrozumiałam: dość. Nie chcę już być potrzebna wszystkim. Chcę być potrzebna sobie.
Teraz mam dzień, który należy tylko do mnie. Śpię bez budzika, wstaję i nie biegnę nikomu pomagać. Idę na jogę. Dziergam. Czytam. Wyszywam. Pieczę ciasta nie dlatego, iż ktoś poprosił, ale dlatego iż sama mam na to ochotę. Sadzę kwiaty na balkonie i nie muszę nikomu tłumaczyć, dlaczego wydałam pieniądze na ziemię, a nie na „coś pożytecznego”. Żyję tak, jak chcę.
Mam wnuka. To cudowny chłopiec. Widujemy się w weekendy. Uwielbiam go. Ale nie staję się darmową niańką. Nie jestem niewolnicą babcinego statusu. Jestem kobietą, dla której rozpoczął się nowy rozdział.
Tak, nie otacza mnie tłum. Ale ci, którzy przychodzą, robią to z własnej woli. Nie po pomoc, nie po jałmużnę, ale po to, by po prostu być obok. Bo przy mnie jest dobrze.
Nie boję się samotności. Nie jestem sama. Otacza mnie cisza, spokój i… ja sama. Wreszcie nauczyłam się być tylko ze sobą.