Mam 45 lat, a moja mama 70. Jak to jest żyć z starzejącą się matką?
Jedna z moich czytelniczek podzieliła się swoją historią pełną bólu i zagubienia, prosząc o radę. Zdecydowałam się opowiedzieć ją Wam, byście mogli podzielić się swoimi przemyśleniami. Może ktoś z Was również doświadczał życia pod jednym dachem z starzejącymi się rodzicami i zrozumie jej rozpacz.
„Mam 45 lat. Jestem jeszcze daleko od emerytury, muszę pracować, żeby utrzymać się, a równocześnie troszczę się o moją 70-letnią matkę. adekwatnie nie jest bezradna. Potrafi zadbać o siebie — umyć się, wyjść na spacer, przygotować jedzenie. Ale każdego dnia przy niej czuję, jak wyciskają ze mnie ostatnie krople sił. To nie jest życie, a powolne wygasanie.
Gdy spędzam wieczór z mamą, po tym chcę tylko jednego — schować się w swoim pokoju, włączyć telewizor i odciąć się od wszystkiego. Ale mama nie daje mi spokoju. Uwielbia grzebać w przeszłości, rozkładać moje życie na czynniki pierwsze. „Gdybyś słuchała mnie i wyszła za Piotra, a nie za tego drania, miałabyś dzieci, karierę, przyszłość! A teraz co? Nikogo poza mną nie potrzebujesz. Ciesz się, iż masz mnie, bliską osobę. Szanuj swoją mamę!” Tak, nie mam dzieci. Mąż mnie zostawił — albo tak mi się wydaje. Bo ledwie zaczęliśmy mieszkać z mamą pod jednym dachem, po miesiącu spakował rzeczy i odszedł. Rozwód był nieunikniony.
Mama uważa, iż nie ma sensu wynajmować mieszkania, gdy mamy trzy własne pokoje w naszym starym domu pod Krakowem. I oto ja, w wieku 45 lat, żyję z nią w tej trzypokojowej twierdzy. Dzielimy salon i kuchnię, ale każda z nas ma swój pokój — mój mały zakątek, gdzie próbuję się ukryć. Ale choćby tam jej głos mnie dosięga niczym cień. Ciągle mnie upomina, jakbym była wciąż dzieckiem, a nie dorosłą kobietą:
— Za późno wróciłaś do domu!
— Kupiłaś niepotrzebne produkty, znów pieniądze wyrzucone w błoto!
— Nie wyprałaś moich rzeczy, nie zmieniłaś pościeli!
— Nie nakarmiłaś kota, nieodpowiedzialna!
Przez te wszystkie lata ani razu nie usłyszałam od niej dobrego słowa, wsparcia, pochwały. Tylko zarzuty, tylko wieczne niezadowolenie, jakbym była jej największym błędem w życiu. Ach, mamo, dlaczego tak mnie traktujesz? Dlaczego zmieniasz moje życie w niekończący się sąd? A ja choćby nie mogę odejść. Pensja — marne grosze, ledwo starcza na jedzenie, a co dopiero na wynajem mieszkania i rachunki. A do tego wyrzuty sumienia — co jeżeli coś jej się stanie? Co jeżeli odejdę, a ona zostanie sama i nie da sobie rady?
Ale, szczerze mówiąc, jestem na granicy. Mama doprowadza mnie do szaleństwa. Wiem, iż nie można tak mówić o własnej matce, to grzech, to niepoprawne. Ale duszę się w tym domu, w tych ścianach, pod jej spojrzeniem, które widzi we mnie tylko nieudacznicę. Czuję, jak moje życie ucieka, jak rozpuszczam się w jej przytykach i wymaganiach. Każdy dzień to jak walka o łyk powietrza, którego coraz mniej. Chcę krzyczeć, biec, ale dokąd? Jak wyrwać się z tej pułapki, gdy obowiązek i strach trzymają mnie za gardło? Nie wiem, co robić. Czasem patrzę na nią i myślę, czy nie widzi, jak bardzo mnie to boli? Czy naprawdę jest jej to obojętne?”
Oto jej historia — krzyk duszy, pełen tęsknoty i zmęczenia. Balansuje między miłością do matki a chęcią ocalenia siebie. Życie z starszym rodzicem to wyzwanie, którego nie wszyscy doświadczą, ale ona już się złamała. Jak znaleźć wyjście? Jak nauczyć się oddychać swobodnie, nie zdradzając mamy i nie tracąc siebie? Proszę Was, podzielcie się przemyśleniami. Może Wasze doświadczenia lub spojrzenie z zewnątrz pomogą jej wydostać się z tego mroku. Co byście zrobili na jej miejscu?