„Mam 38 lat i wciąż boję się matki. To mnie niszczy od środka”

newsempire24.com 1 dzień temu

**Dziennik, 15 grudnia**

Mam trzydzieści osiem lat, a wciąż boję się własnej matki. I to mnie niszczy od środka.

Coraz częściej patrzę w lustro i próbuję sobie przypominać, kim jestem. Kobieta, która wiele osiągnęła: wyższe wykształcenie, dobra pozycja w dużej firmie logistycznej w Łodzi, stabilne małżeństwo, choć bez wspólnych dzieci. Męża, Jacka, szanuję i kocham – to moja kotwica, a jego syna z pierwszego małżeństwa, Kacpra, od dawna traktuję jak własnego. Wszystko powinno być idealnie: dom, spokój, bezpieczeństwo. A jednak w środku noszę strach. Nie taki młodzieńczy, nie emocjonalny, ale fizyczny, konkretny. Strach przed własną matką.

Mam trzydzieści osiem lat. Kieruję działem, rozwiązuję skomplikowane problemy, negocjuję z klientami, zatrudniam i zwalniam ludzi. Ale gdy tylko pojawia się ona – moja matka – wszystko się wali. Kolano się ugina, gardło ściska, dłonie lodowacieją, a przed oczami migają wspomnienia: jak zrywa ze mnie kołdrę i ciągnie za włosy, bo nie umyłam naczyń po kolacji. Jak rzuca we mnie kapciem, gdy wracałam późno ze szkoły. Jak śmieje się ze mnie przy swoich kolejnych „narzeczonych”, porównując mnie do innych dziewczyn. Jej trzy małżeństwa to był koszmar. Ojciec zniknął bez śladu – choćby nie wiem, czy żyje. A ona z każdym rokiem stawała się twardsza i bardziej okrutna.

Jacek to widzi. Nie domyśla się – był świadkiem. Widział, jak kamienieję, gdy słyszę jej głos w telefonie. Jak się jąkam, gdy pojawia się niespodziewanie. Proponował terapię, mówił, iż muszę zrzucić ten ciężar. Ale ja… nie potrafię. Dorosła kobieta, szefowa działu, boi się przyznać do słabości. Pójść do psychologa – to znaczy uznać, iż sobie nie radzę. A przecież całe życie udawałam „żelazną” kobietę. Tylko iż tej „żelaznej” kobiecie wystarczy jeden telefon od matki, by zamieniła się w drżącą dziewczynkę.

Zaczęło się od „krótkich wizyt” – na dzień, dwa. Potem te „dwa dni” rozciągały się na tydzień. Przyjeżdżała z torbami, przeszukiwała nasze szafy, grzebała w dokumentach, bieliźnie, raz zajrzała choćby w mój laptop. Przy kolacji spokojnie spytała Jacka:
*„Ile już miałeś kochanek, żyjąc z taką zimną, nudną babą?”*
Nie wydusiłam ani słowa. Tylko wbiłam wzrok w serwetkę, aż Jacek wkurzony wyrzucił ją za drzwi.

Ale została. Na kolejne dwa dni. Z jednym zdaniem: *„Jestem twoją matką. A ty moją córką”*. I koniec. Tym jednym zdaniem przekreślała każdą granicę. Każdą winę. Każdą niestosowną ingerencję.

I nie umiem jej odmówić. To moja największa tragedia. Gdy tylko słyszę jej głos – tracę mowę. Nie potrafię powiedzieć „nie”. Zawsze odpowiadam: *„Dobrze, przyjeżdżaj…”*, choć całe wnętrze krzyczy: *„Nie! Nie chcę!”* Kłamię przed sobą, przed mężem, przed wszystkimi. I nienawidzę się za to.

Tydzień temu zadzwoniła i oznajmiła spokojnie:
*„Kupiłam bilety. Będę u was od 30 grudnia do 10 stycznia”*.
A czy to ważne, iż z Jackiem i Kacprem już zaplanowaliśmy sylwester? Chcieliśmy wyjechać do Krakowa, wynająć pokój, odpocząć we trójkę. choćby menu obmyśliłam. Ale matka zdecydowała – i koniec. I oczywiście, znów nie potrafiłam powiedzieć: *„Nie przyjeżdżaj”*.

Tym razem jednak podjęliśmy z Jackiem inną decyzję. Wyjedziemy. Wynajmiemy pokój. Wyłączymy telefony. Uciekniemy. Niech przyjedzie, niech całuje drzwi i robi, co chce. To nie zemsta. To próba przeżycia. Bo kolejnego Nowego Roku z nią już nie zniosę.

Czasem boję się choćby przed sobą to przyznać, ale nie kocham swojej matki. Boję się jej. I nie rozumiem, za co mnie tak nienawidzi, iż wciąż niszczy moje życie, choć jestem dorosła. Chcę tylko żyć. Bez łez, bez strachu, bez tego ciągłego czekania na upokorzenie, ból, śmiech.

Nie wiem, czy ucieczka z własnego domu to dojrzała decyzja. Ale teraz to jedyne, co może mnie uratować. Choć trochę. Choć na chwilę. Od matki, przed którą – niestety – choćby w trzydziestym ósmym roku życia nie potrafię się obronić.

**Lekcja na dziś:**
Strach nie znika z wiekiem. Czasem jedynym wyjściem jest ucieczka – nie po to, by się chować, ale by wreszcie odetchnąć.

Idź do oryginalnego materiału