Mała mumia

adamaswtrasie.blogspot.com 1 rok temu
Tak więc spacerowaliśmy po krętych i pochyłych uliczkach Cuzco (dodajmy: i malowniczych, czyli zapuszczonych nieco; kuzkańska starówka wpisana jest na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO, więc remonty kilkusetletnich budynków obwarowane są wieloma przepisami, i nie bardzo można coś nowego dodać – więc naprawa miejscowym się nie opłaca i czekają, aż cała buda po prostu się rozsypie; standardowa procedura w Dzikich Krakach w miejscach chronionych przez UNESCO) i rozprawialiśmy o tym, o czym to rozprawia się chodząc po kolonialnym bruku dawnej stolicy Inków ponad 3500 metrów ponad poziomem morza.
Cuzco
O wierze w duchy, jakże rozpowszechnionej pośród miejscowych. I to mimo kilkusetletniej chrystianizacji.
- W każdym domu można spotkać takiego ducha, zwącego się supay – objaśniał nam Jamel, człowiek jakby nie było wykształcony, nowoczesny i znający języki, nie jakiś zabobonny poganiacz mułów lam – Raz kiedyś widziałem jednego nawet.
- Jak to widziałeś? - zapytaliśmy.
- Kątem oka – wyjaśnił kuzkańczyk – Przemknął mi tylko na granicy pola widzenia. Inaczej nie można ich dostrzec, tylko tak przypadkiem. Wyglądał jak niewielki szary człowieczek, taki trochę zasuszony. Wiecie, babcia mi mówiła, że zawsze trzeba im zostawić jakiś okruch, żeby nie szkodziły. W przeciwnym razie mogą zniszczyć choćby cały dom.
Jedno z kuzkańskich podwórek
Teraz chwila szyderczego śmiechu dla Czytelników wychowanych w gnijącej nowoczesnej cywilizacji Zachodu.
Już?
Nowoczesność
Dobra. Otóż u nas też to funkcjonuje. Może już nie na takim poziomie co kiedyś, kiedy w każdej szanującej się słowiańskiej chacie mieszkały sobie Niebożątka (zwane też, od koloru czapeczek, Krasnoludkami), które też widziane bywały tylko przysłowiowym kątem oka, a jak im się nie zostawiło miseczki mleka czy innych okruszków to plątały koniom grzywy, supłały liny i chowały gdzieś młotek kiedy akurat był potrzebny. Zresztą te młotki dalej ktoś chowa, albo ten złośliwy Niemiec, albo amba (ciekawostka: słowo to w językach ludów syberyjskich oznacza tygrysa; byłżeby to rusycyzm w naszej mowie?). Poza tym czym różni się wiara w istnienie krasnali od wyznawania horoskopów i uważania, iż gwiazdy i planety regulują nasze życie? Przodek, opiekujący się obejściem za miskę ryżu mleka brzmi wiarygodniej niż Jowisz wchodzący w znak Wodnika (albo i całą wodnikową erę). I tak tylko przypomnę, iż Biblia nie mówi nic o tym, czy stworki takie istnieją, zakazuje tylko wiary w nie – co tu, w Ameryce Łacińskiej nie jest przesadnie przestrzegane.
Pozostałości po krasnoludkach
Jest więc supay odpowiednikiem i naszych krasnoludków, leśnego licha, Borowego czy Baby Jagi. W Japonii pewnie wołali by na nie kami, a w Norwegii byłyby trollami. Nota bene sporo Skandynawów dalej w nie wierzy, choćby mają coś na kształt sukkuba, czyli wabiącą mężczyzn Huldrę. A piękna literacko dla nas grecka (i rzymska) mitologia te dwa tysiące lat temu była równie prawdziwa dla tamtejszych ludzi co dziś supay dla naszego kuzkańskiego przyjaciela. Zaś pochówki wampiryczne znajdujemy jeszcze w grobach z XIX wieku.
Znajdź huldrę.
Skąd to się bierze? Myślę, iż jedną z przyczyn jest brak odpowiedniej znajomości zasad, praw rządzących Światem. Inną, dużo istotniejszą jest adekwatność ludzkiego mózgu, który z uporem godnym lepszej sprawy łączy kropki stosuje apofenię.
Znajdź lamę
- Supay to nie są demony – zaznaczył Peruwiańczyk – Takie demony, diabły, jak są w Biblii to saqra. I z nimi dużo trudniej jest się ułożyć, tu potrzebna jest pomoc potężniejszych istot. Świętych. Tu w Cuzco jednym z takich pomocników Niño Compadrido. Spróbuję wam go pokazać.
Niño Compadrido. Obiekt kultu nieusankcjonowany przez Kościół Katolicki (ani w sumie żaden inny). Bardzo tajemniczy, bardzo zagadkowy, nieco ukryty i poważany zwłaszcza przez służby mundurowe, głównie policjantów. Oczywiście, przyjeżdżając do Cuzco nigdzie nie znajdziecie kościoła czy świątyni poświęconej tej personie (Niño oznacza chłopca, bardzo często jest to określenie Pana Jezusa leżącego w żłobku). A raczej będącej obiektem kultu mumii. I nie do końca wiadomo – ludzkiej, czy zwierzęcej (małpiej). Nie wiadomo też skąd się Niño Compartido wziął, w każdym razie kiedy dwaj kolejni księża chcieli usunąć mumię z kościoła zginęli w wypadkach drogowych (to powód, dla którego policjanci z drogówki, a potem i inni, zaczęli składać tu ofiary). W końcu jednak udało się wyprowadzić Niño Compadrido ze świątyni – ale nikt nie pozwolił zniszczyć obiektu – trafił on do prywatnego domu, w którym urządzono kaplicę.
Jak tam trafić? Wydaje mi się, iż na upartego znalazł bym drogę pośród krętych zaułków dawnej inkaskiej stolicy – choć dom z kaplicą jest oczywiście nieoznakowany. Pytanie, czy wpuszczono by mnie do środka. Tu miałem miejscowego, który wcześniej się zaanonsował u pani, która strzegła przybytku (nie chodzi o to, iż ktoś by mnie przegonił – akurat mogłoby tu nikogo nie być, więc nie miałby kto otworzyć solidnych metalowych drzwi; no, albo by nie chciał).
Kaplica Nino Compadrido
Co do samej kaplicy – pokój wypełniony jest wotami – głównie są to figurki policjantów, ale także zdjęcia, kwiatki, kolorowe wstążki. Składają je zarówno sami policjanci, jak i ich rodziny – robią to oczywiście (Niño Compadrido jest, jak wszystkie andyjskie bóstwa, ambiwalentny) profilaktycznie, by mumia ochroniła przed złem i pozwoliła wrócić do domu (to ważne: tu przestępcy też mają broń, i nie cackają się ze stróżami prawa, tylko otwierają – z wzajemnością – ogień; strzelam, że przestępcy też mają swój obiekt kultu), choć w podziękowaniu za ocalenie, co logiczne, także. Co zaś się tyczy samego Niño Compadrido – przyglądałem się postaci, i mi osobiście na mumię ludzką nie wyglądał, nie tylko zresztą wielkościowo (głowa jak owoc pomarańczy), ale i z kształtu. Nie takie jednak cuda wyprawiali amazońscy szamani, więc nie mogę się wypowiedzieć co to jest, ani ile ma lat. Nikt tego nie badał – ani prawdopodobnie nie zbada. Ważne, iż pulsuje tutaj dzika – choć nie chrześcijańska – wiara.
Idź do oryginalnego materiału