Wpis trochę nieplanowany, dość wyjątkowy. Powinnam już dziś publikować przepisy świąteczne, ale postanowiłam przemycić Wam jeszcze coś innego. I nie, to nie jest wpis sponsorowany.
Parę dni temu odezwała się do mnie Edyta (żona znajomego My) z prośbą o publikację posta z daniem z makaronu. Dlaczego akurat z makaronu? Bo chce zrobić niespodziankę swoim przyjaciołom, którzy te makarony robią. Moje życie adekwatnie kręci się wokół słowa „przyjaciele”, długo więc się nie zastanawiałam nad odpowiedzią. Dodatkowo siedziba firmy mieści się na Górnym Śląsku, więc sami rozumiecie. Mieszkam tu od 30 lat, trochę już przesiąkłam tym regionem.
Nudle śląskie to rodzinna firma, która produkuje makarony rzemieślnicze z naturalnych składników (o, ja jestem fanem takich klimatów). Zanim w ogóle zabrałam się za gotowanie, przejrzałam ich ofertę i w sumie od razu znalazłam coś dla siebie. I dla Toli i dla My. Myślę, iż każdy z Was będzie miał w czym wybierać. I w sumie od Edyty dostałam makarony, których nie ma jeszcze na stronie, ale niedługo powinno się to zmienić. Zaglądajcie więc do nich na bieżąco: nudleśląskie. U mnie wylądował na przykład makaron paprykowy (dwa rodzaje kształtów), kwiatki/gwiazdki razowe z kakao i cynamonem (myślę, iż Tola go będzie wciągać z mlekiem owsianym) i kolanka z bazylią (wczoraj zjadłyśmy go z Tolą z kaparami i suszonymi pomidorami), których to na stronie jeszcze nie ma.
Kiedy zastanawiałam się nad przepisem na dzisiejszy makaron, od razu wiedziałam, iż zrobię go z tuńczykiem. I ten konkretny, razowy z mąki pszennej. Potem doszły do tego suszone pomidory i chili. Myślałam jeszcze nad papryką, pesto, nad kaparami, ale ostatecznie z nich zrezygnowałam. Skąd pomysł na groszek? Brakowało mi zielonego akcentu. Natki pietruszki nie miałam, bazylii też nie, pastę robiłam w niedzielę, więc sami rozumiecie. Pomyślałam więc, iż groszek ożywi całość, doda odrobinę innego smaku, jest zdrowy – no wiecie.
Wyszło super, My zabrał pastę ze sobą na obiad do pracy. Tylko zamiast sera długodojrzewającego dostał nieaktywne płatki drożdżowe. One też robią fajną robotę. To taki jakby wegański zamiennik parmezanu, gdybyście byli ciekawi co to za ustrojstwo.
Dobra, w tym roku to chyba tyle, o ile chodzi o przepisy bez okazji (chociaż w sumie ten dzisiejszy tak zupełnie bez okazji nie jest). Teraz będę się skupiać na przepisach świątecznych i na Sylwestra. Zaglądajcie do mnie, może czymś Was zainspiruję.
Ciao.
Składniki:
250 g makaronu (u mnie razowe świderki)
1 puszka tuńczyka (ja użyłam w kawałku, w oliwie)
1 mała cebula
2 ząbki czosnku
8 suszonych pomidorów z zalewy
pół szklanki mrożonego groszku
pół łyżeczki suszonych płatków chili
duża garść sera długodojrzewającego (ja użyłam sera bursztyn)
sól
pieprz
2 łyżki oliwy (ja użyłam tej z puszki po tuńczyku) lub oleju z suszonych pomidorach
parę liści rozmarynu (opcjonalnie)
(przepis na 3 porcje)
Groszek wrzucamy do garnka z wrzącą wodą, gotujemy do miękkości (u mnie trwało to jakąś minutę), odcedzamy.
Na patelni rozgrzewamy oliwę i wrzucamy na nią pokrojoną drobno cebulę i pokrojone w cienkie plasterki ząbki czosnku, smażymy na wolnym ogniu do lekkiego zrumienienia. Następnie dodajemy do tego suszone pomidory pokrojone w paski, tuńczyka i groszek, mieszamy, smażymy dosłownie minutę. Doprawiamy to wszystko solą i świeżo zmielonym pieprzem.
Makaron gotujemy al dente, odcedzamy (nie za dokładnie) i mieszamy z sosem.
Pastę wykładamy na talerze, posypujemy ją startym serem i płatkami chili. Ja jeszcze dorzuciłam parę świeżych liści rozmarynu.