Byłyśmy wówczas w pięknej trasie autostopowej. Ja, Ines i Frutek. Cudowne to były czasy! Nigdy nie zapomnę żadnej z naszych wypraw, choć było ich naprawdę wiele. Z tego szlaku z wyciągniętym kciukiem przywiozłam wspomnienia i mnóstwo fotografii. Sporo już opisałam na tym blogu odwiedzonych w tamtym czasie miejsc, ale nigdy nie wspomniałam Wam o tych dwóch wspaniałych zabytkach, z których jeden po wojnie dostał szansę, a drugi nie. Rzecz ta dotyczy historii dwóch miejscowości dolnośląskich. Są to Uciechów i Tuszyn (dolnośląskie, powiat dzierżoniowski) gdzie namierzyłam wspaniałe relikty dziejów tych wsi.
Ta wyprawa autostopowa trwała kilka dni. Łapałyśmy stopa i przemieszczałyśmy się z jednego miejsca na drugie, a kiedy nikt nie chciał się dla nas zatrzymać, maszerowałyśmy z buta. Frutek był jeszcze młody i pogoda nam dopisywała, więc nie stanowiło to najmniejszego problemu. Uciechów i Tuszyn jedynie mijałyśmy w tej drodze. Nie było planu dokładnej lustracji terenu, pomimo wszystko jednak udało mi się dosłownie w locie zrobić kilka zdjęć. Kiedy wróciłam do domu, zaczęłam drążyć temat i stwierdziłam, iż to, co przywiozłam z tego szlaku, jest niezwykle interesujące. Byłoby więc wielkim grzechem turystycznym nie opowiedzieć o tym, co widziały moje gały…

Uciechów. Wieś Bertolda
Imię to nie jest u nas zbyt znane, bo typowo germańskie. Zdradza ono bardzo wiele o założycielu tej wsi, która najpierw zwała się z łaciny villa Bertholdi, później ewoluowała na Bertoldesdorf i Bartsdorf. Zaraz po II wojnie światowej zwano ją Bertków, co oznacza, iż jeszcze wtedy wspominano tu pierwszego pana na tych włościach. Potem jednak zapomniano go i teraz miejscowość ta zowie się (nie wiadomo dlaczego) Uciechów. Podaję te fakty, ponieważ wszystko to jest źródłem informacji o tym, iż osada ta nie ma korzeni słowiańskich. Założył ją Niemiec o imieniu Bertold, który w XIII stuleciu przybył do tego miejsca, podobnie jak wielu innych na zaproszenie naszego księcia Henryka Brodatego. Musiał być szlachetnie urodzony i prawdopodobnie w stanie rycerskim. Imię Bertold zbudowane jest z dwóch słów starogermańskich: pierwsze to berath, co oznacza mądry i wald, czyli władca.
Pomimo tego, iż dzisiejszy Uciechów jest wsią naprawdę bardzo leciwą, to jej najpierwsze dzieje są całkiem nieźle udokumentowane. Wiemy, iż już na początku XIV wieku biskup z Wrocławia bogacił się kosztem tej osady i ściągał czynsze z jej mieszkańców. Kolejny zapis w kronikach opowiada o tym, iż w 1335 roku wzniesiono tam świątynię, a kilka lat później następny z kolei pan na Uciechowie, niejaki von Bischovischayn sądził się z opatem klasztoru cystersów w Henrykowie o to, kto ma prawo do rzeczonej wsi i do kogo ona winna należeć. Bischovischayn przegrał w tej nierównej walce, ale choć tyle dobrze, iż dostał od opata odszkodowanie.

Dwór w Uciechowie
W połowie XVI stulecia kościół w Uciechowie przejęli wyznawcy Lutra. Sto lat później powrócił on na łono Rzymu. W tym momencie w dziejach wsi pojawia się również ważna informacja na temat istniejącego do dziś pałacu który, choć ogrodzony i niedostępny, to w zasięgu wzroku każdego, kto zechce go odnaleźć. Nazywa się go dworem renesansowym nie bez przyczyny, ponieważ wzniesiono go w roku 1593, w czasie, kiedy rządzili tam von Stange. To tej właśnie rodzinie przypisuje się powołanie do istnienia rzeczonej rezydencji i otaczanie opieką tamtejszej świątyni. Za wsparcie Przybytku mieli oni w jego wnętrzu lożę kolatorską, a w kaplicy grobowiec rodzinny.
Chociaż pierwsze wzmianki o dworze von Stangów pojawiają się dopiero u schyłku XVI wieku, to czytanie z innych źródeł, takich jak teren na którym jest on położony, pozwala ustalić, iż zabytek nie bez powodu ongiś otoczony był fosą i potężnymi wałami ziemnymi. Nie są one kompletne i w najlepszym stanie technicznym, bo od dawna już nie pełnią swoich funkcji, ale wprawne oko z łatwością zauważy je w tym terenie. Poza tym po zachodniej stronie obiektu znajduje się dobudowany i szczęśliwie ocalony do dziś fragment baszty. Wszystko to dowodzi, iż Stange osiadł w Uciechowie na dawnym grodzisku i rozbudował starą siedzibę rycerską. Nie przetrwały o niej pisane treści, ale teren nie kłamie. Poza tym ta wersja wydarzeń jest jak najbardziej prawdopodobna, bo przecież znajdywałam bardzo podobną w wielu innych miejscach na tej ziemi. Nie wyssałam więc sobie z palca bajki o zamku otoczonym fosą. O warowni w której mieszkał rycerz Bertold.

Dwór ten, zbudowany w 1593 roku, o czym zaświadcza data na portalu, w 1640 stał się siedzibą rodziny von Botsch, a wiek potem wprowadzili się tam von Almesloe. Ci ostatni przebudowali rezydencję po raz pierwszy. Kolejne takie prace miały miejsce na początku ubiegłego stulecia i doprowadziły ten obiekt do stanu bezstylowości. Takim go teraz można oglądać. Jest nieciekawy z wyglądu, obdarty ze swojej świetności i otacza go dżungla dolnośląska, co to kiedyś zwała się parkiem dworskim. Naprzeciw niego — budynki dawnego folwarku. Wszystko opuszczone, zaniedbane, niechciane.

Jakby nie było, to po II wojnie światowej, kiedy w pałacu należącego wówczas do Państwowego Gospodarstwa Rolnego mieszkali jego pracownicy, zabytek miał szanse na przerwanie. Wiadomo, iż masakrowano go w inny sposób, tworząc w jego pokojach mieszkania, ale potem, za czasów Agencji Nieruchomości Rolnych było jeszcze gorzej. Wysiedlono mieszkańców dworu i próbowano sprzedać nieruchomość wraz w ogromnym obszarem, który do niej należy. Moja babcia mówiła, iż dom przez człowieka umiera i miała rację. Uciechów na swoim terenie ma niewyglądający atrakcyjnie niezwykle cenny zabytek, który jest sercem tej wsi, ale podobnie jak w wielu innych miejscowościach dolnośląskich, nie jest on zaopiekowany. Nie podda się gwałtownie i długo jeszcze będzie się bronił, ale czas go pokona. To nieuniknione…
Tuszyn. Wieś Hennera
Tuszyn (po niemiecku Hennersdorf) okazał się dużo bardziej atrakcyjny turystycznie z racji zadbanego pałacu i otoczenia wokół niego. Stało się tak dlatego, iż obiekt ten został po II wojnie światowej zaadoptowany na szkołę. Oświata niejednokrotnie ratowała w ten sposób zabytki, stąd wiele z nich przetrwało do naszych czasów w lepszej kondycji.

Rzeczona wieś założona została przez kolonistów niemieckich, przybyłych tam z końcem XIII wieku. Wtedy osada uznawana była za bogatą i dużą, dlatego też płaciła ona wysoką dziesięcinę. Pierwszym znanym z imienia właścicielem tej wsi, którego odnotowano na piśmie był Hannus von Betschow. Rządził on tam w roku 1366, jednak już w trzy lata później panami na Tuszynie stali się Henselina i Otto de Ryne. Później źródła milczą o kolejnych jaśniepanach i dopiero w 1626 pojawia się pan Hans von der Heide, którego rodzina tam przetrwała wojnę trzydziestoletnią.

Wiadomo, iż w Tuszynie zbudowano pałac. Stało się to na początku XVII stulecia i kroniki nazywają go nową siedzibą pańską, czyli iż zanim go wzniesiono, wcześniej musiał istnieć tam starszy dwór, albo zamek czy choćby wieża rycerska z funkcją mieszkalną.

Tutaj, podobnie jak w Uciechowie mamy do czynienia z nazwą miejscowości, która niosła ze sobą wiedzę przez wiele stuleci. Tuszyn, dawniej zwany Hennersdorf, oznacza po prostu Wieś Henryka. Wiem, iż nie od razu to widać, ponieważ czytamy Henner, jednak zapewniam Was, iż wiem, o czym mówię.

Władca z mieczem
Imię to pochodzi ze starożytnego germańskiego języka z odległych czasów plemiennych i oznacza ono władcę z mieczem. Wraz z upływem czasu Henner uległ ewolucji i stał się Henrym po angielsku, Enrico po włosku czy Henrykiem po naszemu. Imię to chętnie nadawano władcom na całym świecie. Ale co tu daleko szukać, kiedy tylko u nas na dolnośląskiej ziemi tyle razy opowiadałam Wam o dynastii Henryków śląskich. O Henryku I Bodatym, który był synem Bolesława Wysokiego, i o jego synu, Henryku II Pobożnym, co stracił głowę pod Legnicą w bitwie z Azjatami, i o Henryku Probusie, synu Białego księcia…

Rzeczony obiekt, który od wielu wieków jest świadkiem tej historii, być może wyrósł na miejscu średniowiecznego grodziska, które zbudował Henner. Najpierw był renesansowy, a później bardziej już barokowy. Nie od początku miał takie pokaźne gabaryty. Dwa skrzydła dobudowano mu dopiero w XVIII stuleciu.

Przy obiekcie założono park. Zabytek otacza kamienne ogrodzenie z bramą wjazdową, gdzie znajdują się tablice herbowe. To bardzo interesujące miejsce na szlaku dolnośląskim.

Powojenna nazwa Tuszyna, podobnie jak Uciechowa jest dla mnie całkiem bez sensu. Ja rozumiem, iż ktoś, kto je wówczas zmieniał, wiedział dobrze, iż zarówno Bertold jak i Henner to pradawni ziomkowie Hitlera, i iż w tamtym czasie priorytetem było, aby unicestwić wszystko, co niemieckie i znienawidzone. Jednak teraz, kiedy ci dwaj wojowie pomagają mi aż tak bardzo wychylać się w przeszłość, gdy nie mam do dyspozycji żadnych pisanych źródeł, których mogę się przytrzymać, cieszę się, iż pomimo wszystko historia ocaliła ich imiona. Zaprawdę powiadam Wam, iż nie jeden raz już udało mi się reanimować dzieje na takiej podstawie. Budowałam też opowiadania na jednej cegle i docierałam do prawdy po śladach legendy traktowanej lekce. Takie buty!
