Macocha i jej pasierbica

newsempire24.com 1 dzień temu

No problem! Heres your story adapted to Polish culture, with all names, places, and cultural elements adjusted accordingly.

**Pasierbica**

W życiu bywa różnie, zwłaszcza w relacjach między swoimi a obcymi. Czasem krewni pokłócą się i zostają wrogami na zawsze. A innym razem ludzie zupełnie obcy stają się sobie bliscy.

Egorzyszowi jest już siedemdziesiąt pięć lat. Choć teraz czuje się starszy, nie jest samotny. W młodości nazywano go Tadeuszem, a na starość mówią do niego Egorzysz krócej, grzeczniej i jakoś tak cieplej. A on choćby nie protestuje.

Ożenił się późno, dopiero w wieku dwudziestu sześciu lat. Choć na wsi chłopcy zwykle żenili się wcześnie, on się nie spieszył. Żadna dziewczyna ze wsi mu się nie podobała.

Tadzik, długo jeszcze będziesz się wylegiwał w kawalerce? pytała go matka, krewni, a choćby żonaci koledzy.

A co, dobrze mi tak! śmiał się. Jeszcze zdążę założyć chomąto. Nie widzę, żeby moi kumple byli tacy szczęśliwi żony i dzieci ciągle czegoś chcą. A ja mam święty spokój! Ha ha ha!

Mimo to dziewczęta zerkały na Tadeusza z nadzieją. Był przystojnym chłopakiem, a do tego pracowitym i zaradnym. Już wtedy widać było w nim gospodarską żyłkę, a do tego nie pił i nie palił. Wiele matek szeptało córkom, żeby go złapały.

Z Tadeusza będzie dobry mąż mówiły sąsiadki, ale on nie spieszył się z wyborem miejscowej dziewczyny. Widocznie los miał dla niego inne plany.

Choć często chodził wieczorami do klubu w tamtych czasach na wsi młodzież się tam zbierała, muzyka grała jakoś żadna miejscowa dziewczyna go nie zainteresowała. Pracował w POM-ie jako kierowca ciężarówki i często jeździł do innych rejonów. Pewnego dnia powiedział matce:

Jutro rano jadę do Mielna, prezes wysyła mnie po części. Spakuj mi coś do jedzenia, bo daleko, cały dzień zajmie. Wrócę wieczorem.

Oj, Tadziu, jaka okazja! Twoja ciocia Wiesława od dawna chce do nas przyjechać, ale nie ma jak. Wstąp po nią i przywieź. Nie zapomnij

Dobrze, wstąpię obiecał syn.

Wiesława była starszą siostrą matki. I właśnie ta ciocia odegrała kluczową rolę w życiu Tadeusza. Choć nie wiedziała wcześniej, iż przyjedzie siostrzeniec, od dawna knuła swój plan.

Tadziu, jak tylko będziesz w naszych stronach, wpadnij, zawsze cię przyjmę. Albo sama do was przyjadę! mrugała porozumiewawczo. Ciocia była sprytna od dawna chciała go ożenić.

Gdy Tadeusz przejeżdżał koło domu Wiesławy, wpadł tylko na chwilę:

Ciotko, jak będę się tam ładował, pakuj się. Zabiorę cię na powrotnej drodze.

Och, ty mój złoty! zawołała. Nie martw się, będę gotowa w mig! ucieszyła się i zaczęła się krzątać.

Na powrotnej drodze zajechał po ciocię, a ta mu mówi:

Tadeusz, podrzućmy po drodze worek ziemniaków Wandzie. Akurat nam po drodze.

No podrzućmy, ciężarówka duża, miejsce się znajdzie zgodził się.

Kilometr od Mielna mieszkała Wanda. Zajechali, Tadeusz wysiadł, żeby pomóc z workiem, i przy okazji poznał przystojną kobietę młodą wdowę z pięcioletnią córeczką Jagódką. Gdy tylko rzucił okiem na Wandę, między nimi przeskoczyła iskra. Wiesława od razu to zauważyła.

No, to już lepiej pomyślała. Sprawa się kręci

Tadeusz stracił spokój bardzo mu się spodobała Wanda. Drugi raz ją zobaczył, gdy odwoził ciocię z powrotem.

Tadeusz, skręć do Wandzi, mam jej coś do przekazania.

Chłopak aż się ucieszył głowił się, jak ją znowu zobaczyć. Gdy Wiesława z Wandą szeptały, on tylko zerkał w jej stronę. Gdy odwiózł ciocię, ta znów powiedziała:

Wandzia prosiła, żebym jej pożyczyła druty do robienia na drutach. Chce córce skarpetki zrobić, a swoje gdzieś zgubiła. A u mnie akurat są zapasowe

Tadeusz zajechał do Wandy na powrotnej drodze. Tym razem poczęstowała go herbatą. Rozmawiali długo, znaleźli wiele wspólnych tematów. Musiał już jechać robiło się ciemno, a droga była daleka.

Wandziu, czy mogę jeszcze kiedyś przyjechać? zapytał na podwórku, gdy żegnała go razem z córką.

A jakże, wujku Tadeuszu! nagle powiedziała Jagódka. Przyjeżdżaj koniecznie. Bardzo nam się podobasz! szczerze wykrzyknęła dziewczynka. Prawda, mamo?

Tadeusz i Wanda wybuchnęli śmiechem.

No dobrze, czekajcie na mnie.

I tak, po trzech spotkaniach, Wanda z Jagódką za czwartym razem spakowały się i wyjechały z Tadeuszem.

Zrozumiał wtedy, iż ciocia Wiesława nie bez powodu kazała mu podrzucić ziemniaki. Wanda wcale ich nie potrzebowała miała pełną piwnicę. To był tylko podstęp, żeby ich ze sobą zapoznać. Od dawna knuła ten plan zastanawiała się, jak ożenić siostrzeńca.

Żyli dobrze. Jagódka poszła do szkoły i bardzo go pokochała. Wszędzie za nim chodziła, nazywała go tatą. Wanda pracowała we wsi i wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, iż ich małżeństwo się rozpadło. Zaczęli się kłócić jak to mówią, nie zeszli się charakterami. Tadeusz był porządnym człowiekiem, ale miał jedną wadę, która niektórym kobietom nie pasowała przesadnie dbał o porządek.

Wanda zaś była prostą kobietą, ale sprzątać nie lubiła. Rzucała ubrania, gdzie popadnie, a to męża denerwowało. Najpierw sam je zbierał, ale w końcu zaczął robić uwagi. A jej się to nie podobało.

Co z ciebie za mężczyzna, iż baby szmaty zbierasz? Jesteś taki drobiazgowy! Ja tak żyję i nie zmienię się dla ciebie!

Próbował nie zwracać uwagi, ale trudno, gdy jedna osoba lubi porządek, a druga wręcz przeciwnie. Ale Jagódka we wszystkim naśladowała tatę uczyła się od niego porządku. W swoim pokoju utrzymywała idealną czystość, bardzo jej to odpowiadało.

Mamo, ty jesteś taka nie

Idź do oryginalnego materiału