Łzy rozłąki: Jak relacja z synem została zniszczona przez synową

twojacena.pl 1 dzień temu

Płaczę, bo mój syn nie chce już ze mną mieć nic wspólnego: synowa zniszczyła naszą więź do cna.

Jak bolesne to uświadomienie… Jak strasznie przyznać przed sobą, iż twoje jedyne dziecko odwróciło się od ciebie. Że przeżyłaś życie, poświęcając się jemu, rezygnując z tak wiele, aby na końcu zostać zupełnie samą. Nie wiem, gdzie popełniłam błąd. Może mam trudny charakter. Może zbyt wiele wybaczałam. Może kochałam aż do samounicestwienia.

Wychowywałam syna sama. Mężczyźni w moim życiu się pojawiali, ale pożytku z nich było zero. Jedni szukali korzyści, drudzy — ratunku, trzeci — tylko mojej pensji. Wszystko ciągnęłam na swoich barkach. W latach 90. nie było czasu w łzy — pracowałam do upadłego, żeby syn miał co jeść i mógł się uczyć. Sama głodowałam, nie kupowałam sobie butów ani ubrań — wszystko tylko dla niego.

Potem los zetknął mnie z żonatym mężczyzną. Niech mnie osądzą, jeżeli chcą, ale to on pomógł mojemu synowi znaleźć drogę. Pracował w kopalni i załatwił mu tam pracę. Pieniędzy było niewiele, ale pojawiały się akurat wtedy, gdy były najbardziej potrzebne. Nie chodziło o kasę — tylko o wsparcie.

Syn skończył technikum, potem studia, ale bez doświadczenia nikt go nie chciał. Pracował w fabryce, nie wytrzymywał — chciał zarabiać, nie harować. Wspierałam go we wszystkim, wierzyłam, iż kiedyś założy własny biznes. Wkładałam ostatnie grosze, żeby tylko nie zboczył z drogi.

A potem przyprowadził ją do domu. Wdzięczna, ale pusta. Głupiutka, kapryśna jak dziecko. Skoro on się zdecydował — pogodziłam się z tym. Ciąża, ślub, nadzieje. Marzyłam, iż zostanę babcią. Cieszyłam się jak dziewczynka. choćby zorganizowałam im wesele.

Pomógł mój znajomy — dał pieniądze na obrączki. Powiedziałam synowej: „Wybierz coś w ramach tej sumy. To ma starczyć dla was obojga.” A ona wybrała pierścionek trzykrotnie droższy. Nie obchodziło jej to — chciała mieć najlepsze, choćby jeżeli mąż zostanie bez obrączki. Od tej chwili stałam się dla niej wrogiem. Tylko dlatego, iż postawiłam granice.

Ale milczałam. Kupiłam im samochód, żeby syn mógł dorabiać po pracy. Myślałam, iż ułatwię im życie. A potem wszystko się posypało. Dziecko — trudne, krzyczy, nie śpi. Syn pracuje dzień i noc, nie może pomóc. Teściowie (jej rodzice) zaczęli powtarzać: „Co on za ojciec?”, „Co on za mąż?”. Sprzedali samochód. Dochody spadły. Potem — rozwód. Syn zaczął pić. Zabrali mu prawko. Wszystko się rozpadło.

Wyciągnęłam go. Zmusiłam, żeby się podniósł. Stanął znowu na nogi, choćby zaczął swój interes — ale wszystko jest na moje nazwisko: ma problemy z komornikiem, długi, kredyty. I tak — grał. Próbował wygrać i odzyskać wszystko naraz. Nie wyszło. Znowu pomagałam, płaciłam za pracowników, ciągnęłam firmę. Tylko żeby mu się udało.

Gdy znowu pojawiły się pieniądze — ona wróciła. Znów są razem. Ale teraz unika mnie. Wszystko jest na mnie, a ja czuję się niepotrzebna. Wynajmują mieszkanie, żyją osobno. Ona nie dzwoni, nie pisze. Wnuczka — kapryśna, nie interesuje się niczym. A syn zaczął mówić, iż „babcia powinna pomagać”. Nie odmawiam, gdy dzwonią, ale dzwonią tylko wtedy, gdy czegoś potrzebują.

Potem powiedział: „Zwolnij się, potrzebuję pomocy.” Zrezygnowałam z pracy. Teraz siedzę bez pensji i czekam, aż da mi cokolwiek na jedzenie. Często nie daje. Samochód mi podarował — ale nie daje na ubezpieczenie. To zabiera auto, to oddaje. A kiedy sama pojechałam — auto stanęło. Było niesprawne. Boję się.

Wzięłam już kredyt na jego auto. Najpierw spłacał. Teraz — nie. Nie odbiera moich telefonów. Dom, w którym mieszkaTeraz leżę w ciemności i słyszę tylko echo własnych myśli, a on choćby nie wie, iż umieram.

Idź do oryginalnego materiału