Pomysł na ten bardzo filozoficzny
wpis powstał w mej głowie bardzo dawno temu, w czasach jeszcze
studenckich, gdy trafiłem na zajęcia na wydziale – nomen omen –
filozofii. W trakcie zajęć, w czasie jakiejś dyskusji o momentach
przełomowych w postrzeganiu rzeczywistości zeszło na wiekopomność
galileuszowej lunety (choć jak wiemy, nie on ją wynalazł). Otóż
użycie jej wywołało spory intelektualny ferment, na co Kościół
(a przynajmniej niektórzy, adekwatnie to nieliczni, z hierarchów)
zareagował stwierdzeniem, iż to musi być dzieło Szatana, a to, co
tam w niej widać to iluzje. Wywołało to uśmiechy, nieco
szydercze, na twarzach młodszych kolegów-studentów (niektórzy
bowiem, prosto po maturze i bez większych życiowych doświadczeń
byli już bowiem nowocześni; wiecie, wiara – zabobon, te sprawy).
Głębsze przemyślenie sprawy skłoniło mnie jednak do wysnucia
wniosku, iż stwierdzenie ówczesnych purpuratów wcale nie musiały
być na wyrost.
 |
Konkatedra we Fromborku - miejsce pracy Mikołaja Kopernika
|
Nie chodzi oczywiście o fizyczny
obraz widziany w okularze lunety, ale o zachwianie się ładu
społecznego. A na tym, jak wiadomo, zyskuje tylko Zło.
Jaka jest bowiem mentalna mapa
ówczesnych Europejczyków? W centrum Wszechświata znajduje się
Ziemia, zbudowana z czterech żywiołów, które przechodzą jeden w
drugi gnijąc czy paląc się. Ziemia otoczona jest Sferami
Niebieskimi, które – w przeciwieństwie do niej – są
niezmienne, zbudowane z piątego żywiołu, który jest stały i
wieczny. To piąta esencja, kwintesencja, eter. Owszem, przewrót
kopernikański wprowadził pewne zamieszanie w mechanikę Nieba, już
wiemy, iż nie wszystko kręci się wokoło Ziemi, ale przez cały czas w
umysłach tkwi przekonanie, iż TAM jest inaczej niż TU. I kiedy
nasze gnijące życie się skończy, udamy się w miejsce, gdzie trwa
niezmienna Wieczność. Więc róbmy tu co trzeba, nie martwmy się
przemijalnością, bo TAM jej nie będzie.
Nie ukrywam, iż to wspaniała i
spójna wizja Świata, zapewniająca to, do czego Człowiek dąży –
bezpieczeństwo i stabilność. Owszem, pojawiają się głosy –
wszak Człowiek jest istotą rozumną, zobligowaną do poznawania
Świata i czynienia go sobie poddanym przecież – iż widoczne na
nieboskłonie lśniące gwiazdy są takimi samymi Światami jak nasz,
ale to tylko niezbyt znaczne teorie (angielski szpieg spalony na
stosie w 1600, Giordano Bruno tak twierdzi, ale wbrew obiegowej
opinii poszedł z dymem nie w imię nauki; warto dodać, iż – mimo
organoleptycznych dowodów – dość powszechnie wiedziano, że
Ziemia nie jest płaska; nie jest też wklęsła, choć przecież
buty ścierają się na czubkach i piętach najmocniej). W każdym
razie żyjemy tu sobie bezpiecznie.
 |
Podobno da się dostrzec krzywiznę Ziemi
|
Kiedy jednak, czyniąc sobie
Ziemię poddaną, dostajemy do ręki nowe narzędzia poznawania
Świata to poczucie bezpieczeństwa pęka niczym mydlana bańka. Taki
mikroskop nie robi mentalnej krzywdy (zresztą do dziś sporo ludzi
nie wierzy w drobnoustroje), ale teleskop? Patrząc przezeń w niebo
widzimy na Księżycu kratery. Dziury. Generalnie znaki zniszczenia,
zgnilizny. Czyli TAM występuje to samo co TU. A o ile obie te
sfery są takie same, to jaki sens jest starać się TU by trafić
TAM? Czyżby Nieba nie było? A jeżeli Nieba nie ma, to nie ma też
Piekła. Nie ma kary. Hulaj dusza, można robić wszystko to, na co
ma się ochotę.
 |
Hulaj dusza, Piekła nie ma
|
Ktoś mądrzejszy ode mnie stwierdził,
że największym osiągnięciem Szatana jest to, iż już nikt w
niego nie wierzy. Wtedy dopiero może on poszaleć.
Ktoś powie: hola, hola! Przecież
właśnie pękła szklana bańka, w której żyliśmy. Możemy
wszystko, nikt nam tu, w fizycznym Świecie, nie mówi jak żyć
(skoro Niebo nie jest TAM, schować się musi poza Świat realny,
czyli przestać istnieć w przestrzeni rzeczywistej), jesteśmy
zaledwie drobinką, avanti, naprzód! Ten ktoś to Rene Descartes,
najemny żołnierz z Francji, walczący w krwawych
wojnach w Niderlandach. Znamy go jako Kartezjusza. Tak, to ten od
słynnego "myślę, więc jestem". Ludzie tego pokroju w
końcu mogą odetchnąć, zerwali okowy, będą mogli żyć kierowani
Rozumem. Ba, niedługo, pośród gwałtów i mordów Wielkiej
Rewolucji Francuskiej, wznosić zaczną w bałbochwalczym kulcie
owemu Rozumowi świątynie. Bo przecież Nieba nie ma, Bóg jest
martwy, świat realny jest poznawalny. Nietzsche czy Marks wyrastają
z tej kartezjańskiej wizji Świata. I wiemy do czego to doprowadziło
– stworzyli zastępczy model bezpiecznego Wszechświata, przyjęli
pod swoje skrzydła masy przerażone brakiem stabilizacji i
bezpieczeństwa. Auschwitz nie spadło z nieba.
 |
Amsterdam - ulubione miasto Kartezjusza
|
Bo, jak
wspominałem, większość ludzi wcale nie chce zdobywać Świata.
Wizja mówiąca, iż jesteśmy li tylko niewielką kruszynką w
olbrzymim Wszechświecie, na dodatek pozbawieni fizycznej opieki z
TAM jest dla typowego człowieka czymś strasznym. W końcu nie po to
przez setki tysięcy lat budowaliśmy sobie bezpieczny obraz Świata,
żeby teraz znowu bez jakiegoś wsparcia wyjść w ciemność. Wie to
Blaise Pascal – człowiek niezwykle wrażliwy, przerażony wizją
zniknięcia Boga z fizycznego Świata. Nie ucieka jednak w stronę
wiary, większość z nas to Tomaszowie Didymosowie, żeby uwierzyć
musimy zobaczyć (a to już niemożliwe), tylko bierze sprawę na
logikę – stąd słynny Zakład Pascalowski, mówiący, że
głupotą byłoby przypuszczać, iż faktycznie Boga nie ma. A skoro
tak, to takąż byłoby nie przestrzeganie Jego zasad.
 |
Gdy wykluczy się Boga.
|
Jak
pokazuje nam historia, logika Pascala nie zlikwidowała myślowego
fermentu, i nie zapobiegła okropnościom dziejącym się za sprawą
uważających się za nowoczesnych fanatyków ułud dających pozorne
poczucie bezpieczeństwa. Skoro en masse Europa odrzuciła spójną i
bezpieczną wizję Świata nie ma się co dziwić, iż właśnie
zostaje pożerana przez kulturę mającą własną koncepcję
mentalnego bezpieczeństwa. Szatan tylko się cieszy.