Ludzkie Zwierzę – Ludzkie zoo
Ludzkie Zwierzę – Mowa ciała | cz. 1
Ludzkie Zwierzę – Polująca małpa | cz.2
Desmond Morris: Wyobraź sobie odludny i dziki kawałek ziemi. Gdzieś na tej rozległej przestrzeni zamieszkała niewielka grupa pierwotnych ludzi. Powstaje plemienna osada. Wynaleziono wioskę. Po milionie lat polowań rozpoczyna się rolnictwo, a wraz z naszym nowym dobrobytem wioski rozrastają się w miasta. W czasach rzymskich miasta te są już wspaniałe w swojej skali i architekturze, ale przez cały czas się rozwijają. Nic nie może ich teraz powstrzymać.
Tysiąc lat później powstało duże średniowieczne miasto. Trzysta lat później granice rozległej osady rozciągają się jak okiem sięgnąć. W kategoriach ewolucyjnych ludzkie zwierzę przeszło od chaty z błota do wieżowca w mgnieniu oka.
Nastąpił ogromny postęp kulturowy, ale nie było czasu w zmiany biologiczne. Pod pewnymi względami nasze wielkie miasta są rajem na ziemi w porównaniu z naszymi pierwotnymi osadami. Dają nam wiele wygód i swobód. Jednak zawsze istniał koszt do poniesienia.
„Ludzkie zwierzę”
Osobiste spojrzenie Desmonda Morrisa na gatunek ludzki
„Ludzkie zoo”
Po wielu latach spędzonych w Londynie, gdzie napisałem „Nagą małpę”, pod koniec lat 60. przeprowadziłem się do wioski na małej śródziemnomorskiej wyspie Malta. Stamtąd mogłem spojrzeć wstecz na środowisko miejskie i przyglądnąć się mu obiektywnie. To właśnie tutaj, w ciszy i spokoju maltańskiego ogrodu, postanowiłem napisać kontynuację „Nagiej małpy”. Chciałem przyjrzeć się sposobowi, w jaki człowiek, pierwotny łowca, przekształcił się w nowoczesnego mieszkańca miasta.
Co się stało z tymi wszystkimi starożytnymi, prymitywnymi popędami, potrzebą przestrzeni, terytoriów, terenów łowieckich, teraz, gdy został wepchnięty w te maleńkie cele wewnątrz tych wielkich miast.
Niektórzy oczywiście nazywają miasto betonową dżunglą. Ale dżungle takie nie są.
Zwierzęta w dżungli nie są stłoczone, a przeludnienie jest głównym problemem współczesnego życia w mieście. jeżeli chcesz szukać stłoczonych zwierząt, musisz zajrzeć do zoo. I wtedy to do mnie dotarło. Miasto to nie betonowa dżungla, to ludzkie zoo.
Jak radzimy sobie ze zgiełkiem i zamieszaniem w naszym ciasnym miejskim środowisku? Jak wpłynęło to na nasze plemienne zachowania, nasze relacje społeczne, naszą agresję i naszą potrzebę posiadania terytorium? Jak organizujemy nasze życie w sztucznym świecie ludzkiego zoo?
W jakiś sposób udaje nam się zazębiać nasze ruchy z ruchami tysięcy ludzi, którzy otaczają nas w wielkiej metropolii. Metropolii, w której uwięziona jest nie jakaś dzika ofiara polowania, ale sam ludzki myśliwy. Nieuchronnie, w tak naturalnie zatłoczonych warunkach, choćby niesamowite zdolności adaptacyjne ludzkiego zwierzęcia czasami zawodzą.
System się załamuje i wybucha gniew [zamieszki]. Zaskakujące w tych scenach jest to, iż są one naprawdę rzadkie. W końcu ludzkie zwierzęta ewoluowały przez ponad milion lat, aby żyć nie w ten sposób, ale w małych grupach plemiennych liczących nie więcej niż sto pięćdziesiąt osób.
W wioskach plemienia Dogon w Afryce Zachodniej wciąż można zobaczyć ten dawny styl życia. Kluczową cechą tego stylu życia jest brak obecności obcych. Tutejsze społeczności zachowały swój pierwotny rozmiar grupy liczącej sto pięćdziesiąt osób. W rezultacie każdy zna każdego. To sprawia, iż ludzie czują się bezpiecznie. Może to jednak również prowadzić do niepokojąco rozbudowanych i powtarzanych w nieskończoność ceremonii powitania.
Każdy musi zostać zauważony, gdy mieszkańcy wioski wykonują swoje codzienne czynności. Ponieważ wszyscy ludzie z plemion Dogon są tak świadomi wszystkich innych w swoim społeczeństwie, rzadko są samotni [odosobnieni]. Kiedy przemieszczają się z miejsca na miejsce w obrębie wioski, wolą podróżować w małych grupach niż pojedynczo.
Dla współczesnego mieszkańca miasta główną różnicą jest to, iż jest teraz otoczony przez niezliczoną liczbę nieznajomych. Nie może znać ich wszystkich osobiście i nie może ich wszystkich pozdrowić, bo nigdy nie ukończyłby podróży. Unika więc ich spojrzeń, udając, iż ich nie ma.
Chociaż jest to bardzo nienaturalne dla człowieka, dryfuje przez nich, jakby byli drzewami w lesie. Kiedy współplemieniec opuszcza swoje plemię i przenosi się do wielkiego miasta, staje przed nowym, dramatycznym problemem. To książka telefoniczna miasta Los Angeles. Są w niej dosłownie miliony nazwisk. A Los Angeles urosło już do rozmiarów połowy Belgii. Ludzki współplemieniec nie może więc uczynić wszystkich tych ludzi członkami swojego plemienia. Co więc robi? Odpowiedź znajduje się tutaj, w jego osobistej książce adresowej. To jest jego plemię. Zawiera nazwiska członków jego rodziny i przyjaciół, krewnych i współpracowników. To jest jego osobiste plemię.
Błędem jest więc myślenie o obywatelu jako o ludzkiej mrówce w wielkim ludzkim mrowisku. Miasto nie jest amorficzną masą. To ogromna sieć splatających się plemion, które są ze sobą powiązane. Niestety, współczesny obywatel nie zawsze może pozostać na łonie własnego plemienia. Często musi zapuszczać się na obce terytorium.
To właśnie wtedy, aby uchronić się przed społecznym przesytem, jest zmuszony zamienić tych wszystkich obcych w drzewa w lesie. Nic więc dziwnego, iż w takich momentach traktuje leżące ciało jak zwykłą kłodę i przechodzi obok niej.
Prostym sposobem jest poproszenie kogoś o udawanie upadku i leżenie nieruchomo na ziemi, udało mi się ustalić, iż na ulicy dużego miasta postać ludzka, najwyraźniej potrzebująca pilnej uwagi, może pozostać bez opieki przez bardzo długi czas.
Nie chodzi o to, iż ci mieszkańcy miast są nieczuli, ale o to, iż w mieście po prostu niemożliwe jest emocjonalne reagowanie na każdego, jakby należał do Twojego plemienia. Kiedy to samo ciało leżało na wiejskiej ulicy, ratunek był natychmiast w zasięgu ręki. Co ciekawe, pochodziło ono od lokalnych mieszkańców, prawdziwych mieszkańców wsi, a nie od odwiedzających turystów. Tak więc jedną ze zmian w zachowaniu, które miały miejsce podczas naszego awansu z plemienia do superplemienia, jest radykalna redukcja tego rodzaju osobistych zachowań kooperacyjnych. W mieście obcy są traktowani niemal tak, jakby należeli do innego gatunku. Doprowadziło to do czegoś, co jest niezwykle rzadkie wśród mieszkańców wsi. Do zjawiska kradzieży.
Pomocna dłoń w mieście nie zawsze jest tym, czym się wydaje. Miejski złodziej traktuje swój cel nie jako potencjalnego przyjaciela, ale jako członka konkurencyjnego plemienia. Z wprawą rzemieślnika delikatnie zdejmuje złotą bransoletkę z nadgarstka swojej ofiary. Ten trend zaczyna się w młodym wieku. Ukryta kamera pozwala nam obserwować ten mały gang kieszonkowców działający zręcznie w dużym domu towarowym. Współpracują ze sobą i działają jako grupa, ale nie czują nic do swojej ofiary, której znowu nie znają osobiście.
Supermarkety są jeszcze bardziej bezosobowe niż obcy, a dla tych złodziejów, którzy rozbijają samochody o witryny sklepowe, by dokonać kradzieży akt złodziejstwa staje się ekscytującą grą rozgrywaną przez miejskich współplemieńców, dla których przestępczość stała się plemiennym sposobem na życie. Ponieważ tak ważne jest zademonstrowanie pewnego rodzaju przynależności plemiennej, aby odróżnić jednostkę od rojących się mas, współczesny członek plemienia przyjmuje szeroką gamę plemiennych uniformów, które pokazują jego szczególną lojalność.
Czarna skóra Hells Angels i marynarki w paski na Henley Regatta są natychmiast rozpoznawalne jako odznaki plemienne. Jeśli członek plemienia pokazuje odpowiednie odznaki, oznacza to, iż jest członkiem jednej konkretnej grupy. Dzieląc się swoim strojem, manierami, formą mowy i kolorami z otaczającymi go ludźmi, czuje się wzmocniony przez wspólną prezentację. Wyklucza to nie-członków i daje mu poczucie plemiennej tożsamości i władzy.
– Kibicuj United!
D.M.: Nawet jeżeli sygnały plemienne są raczej łagodne, dzielenie tej samej prezencji sprawia, iż członkowie grupy czują się pewniej i swobodniej. Jako sposób na wzmocnienie więzi plemiennej, niektóre grupy wymagają ceremonii inicjacji. Ta starożytna tradycja przetrwała do dziś, choćby w najbardziej zaawansowanych kulturach. Ci nowi rekruci japońskiej firmy elektronicznej posłusznie intonują pieśń swojego nowego plemienia. Podczas wspólnej ciężkiej próbie zostają przedstawieni starszyźnie plemiennej, która jest odpowiednio wyniesiona na specjalnej platformie. Jednogłośnie okazują swoje nowo nabyte podporządkowanie potędze firmy.
– Zrób to kiedy doliczę do trzech.
Tutaj, w Los Angeles, grupa członkiń jednego z groźnych miejskich gangów również inicjuje nowego rekruta. Funkcja tej plemiennej próby jest dokładnie taka sama, ale jej forma jest zupełnie inna.
– Dziesięć, jedenaście, dwanaście, trzynaście, czternaście, piętnaście, szesnaście, siedemnaście, osiemnaście, dziewiętnaście, dwadzieścia, dwadzieścia jeden, dwadzieścia dwa, dwadzieścia trzy.
– Dwadzieścia cztery.
– Kopcie ją, kopcie!
– Popatrzcie na jej twarz!
– Dwadzieścia dziewięć, trzydzieści.
– Koniec.
– Po 30 sekundach fizycznego znęcania się, zostaje ona zaakceptowana jako pełnoprawny członek gangu.
– No jasne.
– Jak się czujesz?
– Świetnie.
– Jesteś wariatką.
D.M.: Po utworzeniu grupy plemiennej musi ona wielokrotnie manifestować swoje istnienie. Odznaki plemienne nie wystarczą. Muszą być odprawiane wspólne rytuały. Członkowie plemienia muszą oddawać się ekstrawagancko unikalnym działaniom, które wyraźnie odróżniają ich od innych plemion. Nowe plemiona wymyślają swój własny, unikalny język rytuałów ze zdumiewającą szybkością. A ci, którzy mają wiekowe tradycje, jak ci masoni, często opracowują rytuały, które są oszałamiająco skomplikowane. A dla osoby z zewnątrz, szczerze mówiąc, dziwaczne.
Niezależnie od tego, jakie są konkretne powody tych wszystkich różnych plemiennych rytuałów, wszystkie mają to samo podstawowe znaczenie, a mianowicie wielokrotnie wzmacniają poczucie przynależności plemiennej członka plemienia.
Dzieje się to na całym świecie na tysiąc różnych sposobów, zwykle przy użyciu zsynchronizowanych ruchów i muzyki, które zwiększają poczucie plemiennego współdzielenia. Ta wspólna rytmiczna jakość plemiennych rytuałów załamuje się w momentach wysokiej intensywności. Wtedy poszczególni członkowie plemienia zapominają o swoich towarzyszach i zatracają się w ekstazie lub agonii chwili. ale w mniej intensywnych momentach choćby największe plemiona potrafią wykonywać proste rytmiczne czynności, aby cieszyć się doświadczeniem wspólnego uczestnictwa.
Ta zwyczajna scena jest radosną twarzą plemienności, która przetrwała choćby wtedy, gdy plemię rozrosło się do ogromnego super plemienia. Rzuć monetą, a zobaczysz wyraźny kontrast. Plemię koreańskich studentów weszło w ostry konflikt z plemieniem koreańskiej policji. Członkowie każdej grupy działają na rzecz swoich towarzyszy i kierują się poczuciem lojalności.
Przemoc może wybuchnąć choćby w rzekomo powściągliwych grupach, takich jak rywalizujące partie polityczne, jak tutaj, w japońskim parlamencie. Kiedy wybuchają spory, znacznie częściej można zaobserwować pewnego rodzaju unikanie działań. Ten mężczyzna, gdy tylko zostanie poważnie zagrożony, położy się i przyjmie uległą postawę, która skutecznie wyłączy atak.
Wizualne i głosowe pokazywanie zagrożenia może rozwiązać spory bez rozlewu krwi. W prawdziwej walce choćby zwycięzca może zostać ranny, a wszystkie zwierzęta, nie tylko ludzie, dokładają wszelkich starań, aby uniknąć poważnych ataków fizycznych.
Tak więc większość sporów jest rozstrzygana dzięki gróźb i kontr gróźb, a nie faktycznej walki. Jednym ze sposobów, w jaki gwałtowne emocje mogą znaleźć bezkrwawe ujście, jest tak zwana przekierowana agresja. W tym przypadku gniew jest wyładowywany na przedmiotach nieożywionych zamiast na ludzkich rywalach.
Gry o władzę: przewodnik terenowy – Rian Stone
W przypadku tych złodziei samochodów, którzy kradną je dla zabawy, ofiarami są pojazdy, a nie ludzie.
Jednym z najbardziej spektakularnych przykładów stylizowanej agresji jest wydarzenie zwane Palio, które odbywa się dwa razy w roku w Siennie. Na pierwszy rzut oka można wybaczyć, iż można sobie wyobrazić bitwę między głównymi plemionami miasta. Okazja ma wszystkie cechy starożytnych działań wojennych. Wymachiwanie flagami, mundury wojskowe i dźwięki bębnów. Kolory różnych plemion są noszone przez jednostki w całym mieście, zwiększając intensywność okazji. Jednak ma to być walka przez pełnomocnika.
Prawdziwymi wojownikami nie są ci ludzie. Wojownicy Palio nie są ludźmi, ale koniowatymi. To ma być bitwa między końmi i wyjątkowo wolno im wejść do kościołów, aby zostać pobłogosławionymi przed rozpoczęciem próby.
Agresja młodych mężczyzn w mieście osiąga punkt kulminacyjny przed rozpoczęciem ostatniego aktu wydarzenia. Każdy koń reprezentuje jedną ze starożytnych rodzin Sienny i nosi ich barwy. Dla tych dżokejów jeżdżących na oklep wyścig nie ma żadnych zasad. Mogą używać swoich batów zarówno na sobie nawzajem, jak i na swoich wierzchowcach. Jest to dzika rywalizacja zarówno dla konia, jak i jeźdźca, a niewielu z nich ukończy trasę.
W rzeczywistości, w przeciwieństwie do innych wyścigów konnych, wygrywa pierwszy koń za słupkiem, z jeźdźcem na grzbiecie lub bez niego. Po dniach przygotowań wyścig trwa zaledwie 90 sekund, ale w tym krótkim czasie cała Siena skupia się na intensywnym dramacie i jego wyniku. Ten wysoce stylizowany rytuał rywalizacji plemiennej spuszcza tak wiele agresji z mieszkańców, iż wydaje się zmniejszać ilość przemocy w mieście przez cały rok. I z pewnością prawdą jest, iż Siena ma jeden z najniższych wskaźników przestępczości w Europie.
To ludzkie zachowanie plemienne. Ale jak organizujemy się w ramach każdego plemienia? Biorąc pod uwagę, jak skomplikowane jest współczesne społeczeństwo miejskie, zadziwiające jest to, iż ludzie nie są bardziej agresywni. Dla większości ludzi przeciętny dzień jest naprawdę bardzo przyjazny i ugodowy. Jak to jest zarządzane?
Cóż, do pewnego stopnia dzieje się tak dlatego, iż przebywamy z ludźmi podobnymi do siebie. Mamy grupę ludzi, z którymi czujemy się swobodnie. Czujemy się komfortowo z naszymi przyjaciółmi i ludźmi, którzy są do nas podobni.
Tak więc społeczeństwo organizuje się na wielu poziomach. Każdy poziom czuje się jak w domu ze swoim własnym rodzajem. Brytyjski pub jest tego dobrym przykładem. Każdy z barów ma inną nazwę. Jest wygodna sala w barze, palarnia i dalej bar niższej kategorii. A ludzie zbierają się w barze, w którym są ich przyjaciele. Tam, gdzie czują, iż są w odpowiedniej grupie społecznej, co zmniejsza tarcia. To oczywiście podstawa hierarchii społecznej.
To spotkanie starszych Masajów w Afryce Wschodniej dość dobrze pokazuje poziomy społeczne. Ustawiają się w trzech rzędach. Wyższy status z przodu, średni status w środku i niższy status z tyłu. W pierwszym rzędzie siedzi starszyzna plemienna. Sam wódz pokazuje swoją rangę dzięki hebanowej pałki. Wszyscy starsi prezentują swoje packi na muchy i wydłużone, zdobione uszy. W drugim rzędzie młodsi starsi mają zawinięte wydłużone uszy w gotowości na dzień, w którym przejdą do pierwszego rzędu. A w trzecim rzędzie siedzą wojownicy, którzy pokazują swoją rangę, trzymając wyprostowane ostre włócznie.
Każda kultura ma swoje specjalne formy okazywania statusu i nie zawsze łatwo jest osobom z zewnątrz przewidzieć subtelne zasady, które obowiązują w każdym konkretnym przypadku. Gdybyśmy zostali zaproszeni do tej japońskiej sali konferencyjnej, moglibyśmy łatwo usiąść na niewłaściwym krześle. Każde stanowisko jest starannie opracowane. Dokładna ranga każdego członka zarządu zależy od jego odległości od dyrektora zarządzającego. Ta sala zarządu to pole minowe statusu. Gdyby podano nam herbatę, moglibyśmy nieroztropnie wziąć łyk od razu. Jednak w tym finezyjnie zorganizowanym świecie popełnilibyśmy towarzyską gafę. Dyrektor zarządzający musi pić pierwszy, a następnie każdy z jego kierowników może pić po kolei, zgodnie z ich względnym stażem. W tym usprawnionym, zaawansowanym technologicznie świecie konieczne jest opanowanie niuansów prawidłowego zachowania i etykiety statusu.
Obserwowanie mowy ciała może dać nam szczególny wgląd w relacje statusowe. Tutaj menedżer po prawej stronie jest nieświadomie naśladowany w prawie każdym działaniu, które wykonuje przez młodszego kierownika.
Drapanie po policzku. Drapanie po policzku. Złożenie ramion. Złożenie ramion Wycieranie nosa. Wycieranie nosa. Skinienie głową. Skinienie głową. A kiedy starszy mężczyzna pali papierosa, młodszy robi wszystko, co w jego mocy, przykładając puste palce do ust.
Jedną z najbardziej podstawowych form okazywania wysokiego statusu jest zwiększenie rozmiaru. W przypadku panującej monarchini osiąga się to poprzez umieszczenie jej na podwyższeniu i zapewnienie jej wysokiego nakrycia głowy. W jej przypadku nakryciem głowy jest korona.
W przypadku arcybiskupa jest to mitra.
Wpływ wzrostu na twoją atrakcyjność dla kobiet
Idea wzrostu i statusu idących w parze jest bardzo podstawowa dla ludzkiego zachowania, a także dla zachowania wielu innych zwierząt. Jeśli osoba o wysokim statusie jest bardzo mała, jak ta dziewica Kumari podczas nepalskiej ceremonii religijnej, wówczas tron, na którym siedzi, musi być podniesiony jeszcze bardziej niż zwykle, aby zrekompensować jej drobną sylwetkę i umieścić ją w odpowiednio podwyższonej pozycji. W ten sposób malutka dziewięcioletnia dziewczynka w swojej wysokiej koronie i złotych szatach nagle przekształca się w królewską postać.
Lokalne pokazy statusu są tak dobrze znane ich uczestnikom, iż często zakłada się, iż można je zrozumieć ogólnie [uniwersalnie]. Tak jednak nie jest.
Jeśli podróżnik z innego kraju oglądałby tę scenę, można mu wybaczyć, iż pomyliłby się co do statusu jej uczestników. Patrząc z góry, mógłby założyć, iż osoby w jaskrawych strojach, siedzące na koniach, są dominującymi członkami tej konkretnej grupy. Ale oczywiście popełniłby błąd. Nie zdawałby sobie sprawy, iż kolory, które noszą, należą do właścicieli koni, a nie do nich. Po bliższym przyjrzeniu się, można zauważyć, iż gdy jaskrawo ubrany dżokej spotyka się ze skromnie ubraną postacią na torze wyścigowym, kulturalnie dotyka swojego toczka, ujawniając prawdziwy status relacji między nimi. Ponownie, wysoki status tej postaci w kolorze niebieskim ujawnia się, gdy dżokej na koniu dotyka swojego daszka, gdy przechodzi.
W dawnych czasach wysoki status wymagał wyszukanych kostiumów. ale dziś, dzięki mediom, sama znana twarz wystarczy, by wskazać wyższy szczebel. Celowo nosząc zwykłe ubranie, choćby przy specjalnej okazji, osoba o wysokim statusie mówi, z kpiącą arogancją:
„Nie potrzebuję tych dodatków, bo jestem wystarczająco popularny bez nich”.
W oczach Allaha wszyscy muzułmanie są równi. Stanowiło to problem dla króla Maroka o bardzo wysokim statusie. Podczas inauguracji nowego meczetu w Casablance jest on zobowiązany do noszenia tradycyjnej dżelaby Marokańczyków. Skąd więc wiemy, iż ma on znacznie wyższą rangę niż inni obecni na ceremonii? Cóż, siedzi bardziej z tyłu, z dala od głównego zgromadzenia, i jest lekko uniesiony na płytkiej platformie z poduszek. Nie na tyle, by obrazić bóstwo, ale na tyle, by odróżnić go od innych czcicieli. Jeszcze bardziej odkrywcze jest zachowanie innych ludzi, gdy się do niego zbliżają. Kłaniają się tak nisko, iż rozmawiając z nim, dosłownie muszą wznosić na niego wzrok. Tak więc, w szczególnych okolicznościach, wysoki status może być pokazywany biernie, jedynie poprzez działania podwładnych.
Oczywiste jest, iż tak jak zwiększony wzrost może podnieść status, tak obniżenie ciała może go obniżyć. W tym buddyjskim klasztorze Zen wszyscy głęboko kłaniają się Buddzie. Ale kiedy mnisi kłaniają się sobie nawzajem, ich względny stopień obniżenia ciała ujawnia ich rangę, przy czym młodsi mnisi kłaniają się niżej niż starsi, którzy również przypadkowo używają specjalnych sygnałów odzieżowych, aby podkreślić swój wysoki status.
Od czasu do czasu wykonywany jest pokaz statusu, który zawiera niezwykły element. Ta masajska panna młoda nie tylko musi spuścić wzrok, co jest powszechną formą podporządkowania, ale jest również zmuszona do noszenia odchodów na ogolonej głowie, co jest dodatkowym sposobem podkreślenia jej niskiego statusu w ceremonii.
Aby w pełni docenić pochodzenie wszystkich tych różnych form obniżania ciała, wystarczy zaobserwować, co dzieje się, gdy ludzie są poważnie zagrożeni śmiercią lub odniesieniem obrażeń ciała.
Żeby zmniejszyć ryzyko brutalnej napaści, ci zamieszkujący Bangkok studenci gorączkowo padają na twarz, starając się uczynić swoje ciała tak małymi, jak to tylko możliwe. Tutaj leżą, w obu znaczeniach tego słowa, surowe początki ludzkich uległych działań. Podobnie jak w przypadku innych zwierząt, duży oznacza dla nas potężny. To aż tak podstawowe i prymitywne.
Kiedy spojrzałem na tę małą wioskę, zdałem sobie sprawę, iż gdybym nie wiedział nic o jej mieszkańcach, wyobrażałbym sobie, iż dominująca osoba mieszka w tym ogromnym budynku pośrodku otoczona mnóstwem podwładnych. Oczywiście tak właśnie jest. Po prostu w naszym gatunku dominujący członek grupy jest obecny tylko duchem.
Kiedy ludzie po raz pierwszy odkryli Boga, bóstwo gwałtownie zyskało rolę o dużym znaczeniu dla ludzkiego społeczeństwa. Traktowane jako dominująca jednostka, ze wszystkimi odpowiednimi gestami podporządkowania, niesamowita moc postaci boga wymagała głębokiego szacunku. Chociaż szacunek ten był wykorzystywany przez świętych mężów, którzy uważali się za przedstawicieli Boga, miał on również wpływ na to, iż ludzie w grupach byli bardziej skłonni do współpracy.
W ten sposób zorganizowana religia stała się ostatecznym etapem strategii, wytwarzając przejawy podporządkowania bardziej ekstremalnego rodzaju niż można znaleźć w jakiejkolwiek innej sferze ludzkiej działalności. Niezwykłym tego przykładem jest ten pielgrzym odwiedzający klasztor Labrang w Tybecie. Musi on padać na ziemię na każdym kroku swojej podróży, która może być setki kilometrów od jego domu.
Ustanowienie hierarchii społecznej jest jednym z dwóch sposobów, w jaki organizujemy nasze ludzkie plemiona. Drugim jest ustanowienie terytorium. Podczas gdy status dotyczy tego, kim jesteś, terytorium dotyczy tego, gdzie jesteś. Pod względem terytorialnym różnimy się od większości innych naczelnych. Wynika to z faktu, iż jako pierwotni myśliwi, nasi przodkowie potrzebowali miejsca, do którego mogliby wrócić z łupami z polowania. Musieliśmy mieć dom, którego trzeba było bronić.
Czujemy się zmuszeni do ustawiania znaków terytorialnych wskazujących, iż jest to zajęty obszar. W ten sposób mamy nadzieję zmniejszyć potrzebę aktywnej obrony naszych domów. Ufamy, iż ludzie będą szanować naszą przestrzeń, jeżeli wystarczająco jasno określimy granice.
– Proszę zjechać tu samochodem.
– Traktujemy również nasze pojazdy jako mobilne terytoria, a gdy są one zagrożone, bronimy ich z niesamowitą pierwotną pasją.
– Proszę otworzyć drzwi.
– Czekaj! Poczekaj!
– Ktoś się wami zajmie, sukinsyny!
– Zostaję przy tym samochodzie! Zostaję przy nim!
– Wsiada Pan do niego?
– Nie, zostaję przy nim. Zostaję!
D.M.: Oprócz terytorium rodzinnego, każdy z nas ma terytorium osobiste.
W dużym biurze może to być nie więcej niż obszar biurka. Ale po raz kolejny staramy się oznaczyć je jako naszą osobistą własność. Mogą one wyglądać jak dziecinne zabawki, ale w rzeczywistości są to znaczniki terytorialne deklarujące: „To moje biurko, trzymaj się z daleka”.
Jak potężne są znaczniki terytorialne? Spróbujmy przeprowadzić eksperyment.
Połóżmy płaszcz na krześle i zobaczmy, jak długo uda nam się powstrzymać ludzi przed siadaniem na tym konkretnym krześle. Oto dwie godziny skrócone do 45 sekund. Podobnie jak w przypadku innych gatunków, nasza przestrzeń osobista jest jak niewidzialna tarcza terytorialna, która otacza nas, gdziekolwiek jesteśmy, i która oddala nas od siebie.
Gdziekolwiek spojrzysz, możesz zobaczyć ciała ułożone w regularnych odstępach, jakby przestrzegały jakiegoś niepisanego prawa przestrzennego. W dzisiejszym świecie przestrzeń osobista jest często na wagę złota.
Jest to hotel kapsułowy w Tokio, gdzie każdy gość musi znosić sypialnię kilka większą niż ostateczne terytorium osobiste, trumna. Wyraźnym kontrastem jest ten apartament hotelowy w Las Vegas, gdzie wysoki status wysoko postawionych hazardzistów wymaga największego apartamentu na świecie.
Rozmiar ma znaczenie nie tylko w relacjach statusowych. Jest to również powszechna broń do eksponowania terytorium. Gdziekolwiek jesteśmy, lubimy ustanawiać tymczasowe terytoria. Bez dobrze zdefiniowanej przestrzeni czujemy się zagubieni. Dlatego zawsze wyznaczamy nasze znaczniki terytorialne i odtwarzamy znajome otoczenie.
Tak jak tutaj, gdzie wyimaginowane jadalnie są magicznie wyczarowywane na środku pola pełnego samochodów. Czasami wydaje się, iż oddajemy się działaniom, które można nazwać terytorium dla samego terytorium.
W całej Japonii, gdy kwitnie wiśnia, ludzie opuszczają swoje domy i zabierają ze sobą prowizoryczne znaczniki terytorialne, aby oznaczać i bronić małego skrawka ziemi w środku parków publicznych. Kwitnienie wiśni jest tak naprawdę tylko pretekstem do orgii cywilizowanego terytorializmu. Każda grupa cieszy się wrażeniem przebywania w swoim małym gnieździe, choćby jeżeli jest to tylko zwykłe płaskie nakrycie na ziemi. Tutaj siedzą pod drzewami godzinami, jedząc, pijąc, rozmawiając i podziwiając widoki. zwykle szanują swoje znaczniki terytorialne i rzadko wkraczają na wyznaczone przez siebie przestrzenie. Czasami dochodzi do krótkich sporów, takich jak ten, ze względu na ścisłe konwencje terytorialne, ale są one niezwykle rzadkie i gwałtownie rozwiązywane. Kiedy wszyscy są już zainstalowani na swoich miejscach, świętują śpiewami i tańcami oraz ciepłym poczuciem przynależności do grupy terytorialnej. Oglądanie kwiatów wiśni odbywa się tylko raz w roku. Po jego zakończeniu małe terytoria grupowe zostaną zlikwidowane, a park powróci do normalności.
Niektóre inne terytoria grupowe są bardziej trwałe. W miastach, w których gangi młodych mężczyzn stworzyły buntowniczą subkulturę, często powraca się do prymitywnej i dzikiej formy terytorium plemiennego.
Każdy gang ogranicza swoją działalność do niewielkiej, jasno określonej części miasta, a dyscyplina plemienna jest surowa. Tutaj, w samym centrum Gangland w Los Angeles, ściany i budynki pokryte są graffiti. Wszędzie, gdzie spojrzysz, są znaki wizualne. Dzieje się tak dlatego, iż każdy gang ma swoje własne terytorium, którego musi bronić i nie tylko bronić, ale także pokazywać rywalom, iż to nasz skrawek ziemi.
Gdybyśmy byli wilkami lub tygrysami, robilibyśmy to poprzez znakowanie zapachem, ale ponieważ jesteśmy ludźmi, robimy to wizualnie. I prawie każdy obszar, na którym można malować, został pomalowany.
Wśród oznaczeń znajdują się specjalne znaki mówiące: „To nasze terytorium”. Dla niektórych jest to czysty wandalizm, ale dla samych członków gangu jest to prywatny język o wielkim znaczeniu. Chociaż te gangi wyszły poza oficjalne społeczeństwo, przez cały czas są związane sztywnymi zasadami, które same stworzyły. Muszą nauczyć się znaków gangu, nosić odpowiednie ubrania i ozdabiać się tatuażami.
– W zeszłym roku doszło do ponad 800 zabójstw w gangach, a członkowie gangów są zawsze czujni na możliwe ataki ze strony rywali, choćby gdy wydają się być nieomal sennie odprężeni. Ponieważ graffiti są tak ważnymi znacznikami terytorialnymi, najniebezpieczniejszą rzeczą, jaką można zrobić w Ganglandzie, jest zamazywanie cudzych graffiti. I dokładnie to dzieje się w tej chwili w tamtym miejscu.
Grupa artystów graffiti wykonuje swoje dzieła przykrywając tym samym konkretne znaki gangów. A jeżeli te gangi dowiedzą się, co się dzieje, dojdzie do strzelaniny. Członkowie gangów traktują teraz częste strzelaniny jako rutynową część codziennego życia. Ludzkie zwierzę jest gatunkiem kompulsywnie plemiennym i kompulsywnie terytorialnym.
Jeśli przywódcy współczesnego społeczeństwa nie zaoferują akceptowalnych form plemienności i terytorializmu, to te niedopuszczalne wybuchną im w twarz.
Poza terytorium osobistym, poza terytorium rodzinnym, a choćby poza terytorium plemiennym, istnieje jeszcze jeden poziom organizacji społecznej. Jest nim oczywiście terytorium narodowe.
Jeśli rozejrzysz się po ulicach miasta takiego jak Nowy Jork, zobaczysz znaki, emblematy, symbole, kolory i flagi, które odzwierciedlają trwałość lojalności wobec narodu.
Kiedy duże zgromadzenie narodowe zbiera się w jednym miejscu, aby wyśpiewać swoje terytorialne pieśni, efekt jest bardzo emocjonalny dla tych, którzy biorą w nim udział, i równie groźny dla tych, którzy do niego nie należą. W rzeczywistości dla innych grup narodowych te pogróżki mogą być głęboko obraźliwe, tak jak oczywiście pierwotnie miały być.
Jaka jest więc przyszłość ludzkiego zoo?
Jak widzieliśmy, zawiera ono stłoczoną masę ludzkich zwierząt. Zwierząt, które wyewoluowały do życia w małych, rozproszonych plemionach. Jak więc, u licha, mogą cieszyć się życiem w zrujnowanych slumsach lub w ogromnych, bezosobowych wieżowcach?
Wiemy już z badań nad innymi zwierzętami, iż poważne przeludnienie powoduje ostry stres, który może uszkodzić układ odpornościowy organizmu. Ten sam proces dotyczy ludzkiego zwierzęcia.
Jeśli nie spowolnimy wzrostu liczby ludności, dalsze przeludnienie może wywołać fale chorób i epidemii. 30 lat temu [od 1994 roku] na świecie żyło zaledwie 3.000 milionów ludzi. Dziś liczba ta niemal się podwoiła.
Dla wielu mieszkańców miast oznacza to codzienny chaos i tłok. Dlaczego więc chcemy mieszkać w mieście? Dlaczego wszyscy nie wrócimy do prostej plemiennej egzystencji, do wioski takiej jak ta? Jest tu mnóstwo przestrzeni i niezmącona, beztroska atmosfera. Mieszkając tutaj moglibyśmy uciec od stresu, zanieczyszczeń i przemocy miasta. Dlaczego więc zostajemy?
Odpowiedzią jest wolność osobista i poczucie, iż w mieście wszystko jest możliwe. Nieustannie zmieniająca się złożoność miasta ekscytuje nas. jeżeli dobrze ją wykorzystamy, miasto może stać się olśniewającym pałacem stymulacji, w którego korytarzach można uwolnić naszą wyobraźnię, uwolnić naszą kreatywność.
W najgorszym przypadku może nas to doprowadzić do przedwczesnej śmierci. W najlepszym, może wysłać nas na Księżyc. Tak więc miasto przyszłości może być albo stresującym ludzkim zoo, albo ekscytującym rezerwatem dla dzikich zwierząt.
Wybór należy do nas.
Ludzkie Zwierzę – Ludzkie zoo | Desmond Morris | cz. 3
https://rumble.com/v59x93t-ludzkie-zoo.html