Lot z przesiadką, czyli sposób na tani urlop

facet.interia.pl 1 tydzień temu
Międzylądowanie i przesiadka to sposób na tanie loty, a choćby dodatkowy urlop i zwiedzanie. Nie wierzysz? Sprawdź, co zyskujesz, dzięki wydłużeniu swojej podróży. Podpowiem, iż linie lotnicze mają dla nas coś specjalnego.

Przesiadka czy lot bezpośredni?

Samolotem z punktu A do B możemy dostać się na dwa sposoby. Pierwszy i najbardziej oczywisty to bezpośredni lot. W ten sposób wsiadamy do samolotu na jednym lotnisku, a wysiadamy w miejscu docelowym - tak latamy czarterami, czy innymi liniami, które zabierają nas prosto do miejsca naszego wyjazdu. Brzmi prosto i w rzeczy samej takie jest - co jednak ciekawe, nie zawsze taki lot jest najtańszy. Wręcz przeciwnie, fani budżetowego podróżowania i tanich lotów częściej wybiorą lot z przesiadką.

Ten trwa dłużej, zależnie od czasu w przesiadkę i liczby połączeń. Możemy np. polecieć z Poznania do Nowego Jorku z przesiadką w Warszawie. Taka trasa jest realizowana przez PLL LOT w ramach jednego biletu, jednak na warszawskim Okęciu spędzimy przynajmniej kilka godzin. Podobnie wygląda sprawa w przypadku innych lotów łączonych, gdzie w zamian za niższą cenę biletu musimy zaliczyć przesiadkę i poczekać trochę na lotnisku. Gdy czekamy godzinę lub dwie, problem jest niewielki. A co zrobić ze sobą podczas dłuższych postojów? Okazuje się, iż długa przesiadka to sposób na dodatkowe wakacje - i biznes linii lotniczych.

Reklama

Lot z przesiadką, czyli nowy biznes

Trend na loty z przesiadką nie umknął uwadze liniom lotniczym - a przynajmniej tym największym. Jak informuje amerykański Business Insider, coraz więcej przewoźników oferuje specjalne oferty na loty łączone, dzięki którym pasażer może niejako przedłużyć swój urlop. Sprawa jest prosta - rezerwując lot łączony, możemy skorzystać z dodatkowych usług oferowanych przez linie lotnicze. Może to być hotel, a choćby wyżywienie w miejscu przesiadki, w którym zostajemy przez przynajmniej jakiś czas (z reguły minimum 24 godziny). Czas wykorzystujemy na dodatkowe zwiedzanie nowego miejsca i naładowanie baterii przed dalszą podróżą.

Takie pakiety ma w swojej ofercie wielu przewoźników - np. Air Canada, Emirates, Air France/KLM, Etihad, Finnair i nie tylko. Jak wygląda przykładowa oferta? Rzućmy okiem na Air Canadę. Przewoźnik z Kanady ma swój program lojalnościowy (Aeroplan), który pozwala do naszego lotu dodać przesiadkę. Chcemy lecieć z A do B, po drodze dodajemy jedno miasto, do którego lata linia - za 5000 punktów z programu. Na miejscu możemy zwiedzać i robić co nam się żywnie podoba. Świetny sposób, aby odwiedzić nowe miejsce, o ile akurat mamy na to czas.

Jeszcze korzystniej wypadają linie lotnicze Emirates. W ramach programu Dubai Connect, pasażer może dodać do rezerwacji przesiadkę trwającą od 6 do 26 godzin. Do oferty doliczany jest choćby bezpłatny hotel, wiza czy wyżywienie. Brzmi super, ale pojawia się pytanie - jak to się w ogóle opłaca?

System naczyń połączonych

Pasażer korzysta, bo zyskuje elastyczność, możliwość dodatkowego zwiedzania i zrobienia sobie "małych wakacji". Korzysta też lokalna turystyka - punkty usługowe, knajpy i nie tylko. A gdzie zysk linii lotniczych? Te oferując coś ekstra, mogą liczyć na dodatkowego pasażera. A darmowe hotele? To wynikać może ze współpracy z lokalnymi obiektami. Nikt bez powodu nie zarezerwuje nam 5-gwiazdkowego luksusowego apartamentu. Co innego, gdy dany obiekt współpracuje z liniami i odbywa się dwustronna wymiana klientów i pasażerów.

Ostatecznie warto przed wylotem sprawdzić, czy dany przewoźnik daje nam możliwość skorzystania z takiej przesiadki. Czasami nie musi oferować niczego poza odpowiednią liczbą godzin na lotnisku. Port możemy opuścić i udać się na zwiedzanie. 5 godzin na Heathrow w Londynie nie wystarczy, ale 8-godzinny postój w Toronto pozwoli nam zobaczyć, jak żyje się w Kanadzie. I odhaczyć kraj z listy, choćby teoretycznie.

Idź do oryginalnego materiału