Dalekie podróże wśród Polaków stają się coraz popularniejsze. Widać to zwłaszcza zimą, kiedy to szukając słońca, podróżujemy m.in. do Tajlandii, czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Na brak zainteresowania połączeniami na długich trasach nie narzeka LOT. Jednak czasami z powodów technicznych, samolot musi zawrócić, albo choćby nie wystartuje.
Lecieli z LOT-em do Kanady. Po pięciu godzinach znów byli w Warszawie
We wtorek 26 listopada z ok. 20-minutowy opóźnieniem z Lotniska Chopina wystartował Dreamliner w barwach LOT. Ok. 300 pasażerów miało polecieć na jego pokładzie do Toronto w Kanadzie. Po pierwszych trudnościach lot odbywał się bez większych utrudnień.
Sytuacja zmieniła się po ok. 2,5 godziny podróży. Podczas przelotu nad Wyspami Owczymi, maszyna polskiego przewoźnika zawróciła i ponownie ruszyła w kierunku Warszawy. Na Lotnisku Chopina była ponownie przed godziną 23:00. Niestety pasażerowie tego dnia nie wrócili już do samolotu, żeby kontynuować podróż do Toronto.
Co takiego się stało? W oświadczeniu przesłanym WP Turystyce przewoźnik poinformował, iż powodem zmiany kursu miała być usterka techniczna. "Został zawrócony na lotnisko w Warszawie z przyczyn technicznych" – brzmiał fragment wiadomości przesłanej przez biuro prasowe.
Wcześniej LOT miał problem z połączeniem do Nowego Jorku
Usterki techniczne są niestety normą w lotnictwie. Z ich powodu czasami konieczny jest powrót maszyny, a choćby anulowanie lotu. Tak było 18 listopada, kiedy to na ok. 20 minut przed startem LOT musiał odwołać połączenie do Nowego Jorku.
– Lot został odwołany. I zostaliśmy o tym poinformowani 20 minut przed potencjalnym odlotem – mówił rozczarowany całą sytuacją dziennikarz i influencer Dawid Koczur, który o całej sytuacji opowiedział w mediach społecznościowych.
Jak się okazało, przyczyną anulowania tego połączenia była usterka, do której doszło po zderzeniu z ptakiem. "W samolocie typu Boeing 787-8 Dreamliner, o znakach SP-LRC, podczas podejścia do lądowania w Warszawie, doszło do zderzenia z ptakami. Zgodnie z obowiązującymi procedurami, po wylądowaniu, konieczne było wykonanie boroskopii silnika" – informował nas wówczas w oświadczeniu przesłanym naszej redakcji Krzysztof Moczulski, rzecznik prasowy PLL LOT.
Wówczas przewoźnik zapewnił pasażerom możliwość zmiany terminu podróży. W wielu przypadkach turyści musieli lecieć z przesiadkami. Osoby spoza Warszawy mogły skorzystać także z noclegu w hotelu, a wszyscy pasażerowie otrzymali vouchery na posiłki.