Losu nie oszukasz

newsempire24.com 2 dni temu

Los jednak losu nie oszukasz

Najlepsze przyjaciółki, Bogna i Kasia, znały się od dziecka. Mieszkały w tej samej wiosce, wszyscy mówili, iż są nierozłączne jak „dwie krople wody”. Obie urodziwe, choć Bogna wydawała się łagodniejsza i spokojniejsza, a Kasia – żywiołowa, pełna energii i temperamentu.

W liceum wszyscy wiedzieli, iż Wojtek wzdycha do Bogny, ale ona nie traktowała poważnie jego zalotów. Mimo to pochlebiało jej, iż chłopak chodzi za nią krok w krok, przynosi polne kwiaty, codziennie proponuje spacer, a choćby wyznał miłość. ale Bogna tylko się uśmiechała w stronę tego sympatycznego, choć niepokornego Wojtka. Może i byłaby między nimi przyszłość, gdyby nie pojawił się zarozumiały Marek, który chciał zdobyć wszystkie ładne dziewczyny w okolicy.

Ciemnowłoszy, barczysty Marek przechadzał się po szkolnych korytarzach z dumą, nie dając spokoju koleżankom. Obie przyjaciółki też się w nim zakochały, z początku choćby żartowały:

– Wyobraź sobie, Boguś, jaka szczęściara zostanie żoną tego przystojniaka Marka – śmiała się Kasia.

A Marek czuł, iż podoba się obu, bawiąc się ich uczuciami jak prawdziwy Don Juan. Spędzał czas raz z jedną, raz z drugą – tydzień tu, tydzień tam. niedługo dziewczyny zaczęły się na siebie złościć przez niego, a ta rywalizacja tylko go wygrywała. Lubił drażnić je obie, choć nie zapominał o czułości.

Pewnego dnia przyjaciółki pokłóciły się o Marka na dobre i czekały, kogo w końcu wybierze. Wtedy Bogna powiedziała mu podczas spotkania:

– Marek, jestem w ciąży. Co teraz zrobimy?

– Poważnie? – zdenerwował się, drapiąc się po głowie. – No cóż… ożdżymy się. Dziecko musi mieć ojca. Mam nadzieję, iż się zgadzasz, bo wyjścia nie ma.

Los zdecydował za nich, a Marek się ustatkował. Tydzień później był ich szkolny bal. Przyjaciółki niespodziewanie się pogodziły, porozmawiały, jakby wszystko było już jasne. Bogna wierzyła, iż ich rozmowa była szczera, życzyły sobie nawzajem szczęścia. Ale myliła się – Kasia odeszła z ukrytą urazą i tlącą w sercu nienawiścią.

Było huczne wesele Marka i Bogny, cała wieś się bawiła. Potem zaczęli wspólne życie. Żyli spokojnie, urodził im się syn Tomek. Mieszkali w domu, który Bogna odziedziczyła po babci. Marek, zręczny w stronarstwie, wyremontował i rozbudował dom. Pracował jako kombajnista, znał się na technice.

Nadeszły trudne czasy, kryzys. Bogna pracowała w księgowości, ale ją zredukowano. W PGR-ze wszystko upadało, redukowano choćby mechaników. Marka na razie nie zwolnili, ale wysłali na długi urlop.

– Marek, co teraz zrobimy? Tomek potrzebuje nowych rzeczy, idzie do pierwszej klasy. Buty ma podarte, zimą w ogóle nie będzie w co się ubrać – mówiła zmartwiona Bogna.

Marek wiedział, iż ich prawie siedmioletni syn gwałtownie niszczy ubrania, a kryzys dusił ich wieś. Główna księgowa, Halina, współczuła Bognie, bo ta była niezwykle sumienna. Spotkawszy ją w sklepie, powiedziała:

– Bogna, moja córka mówi, iż w urzędzie skarbowym w powiecie szukają sekretarki. Pracy jest mnóstwo. Córka sama by tam poszła, ale jest w ciąży, już jej nie przyjmą.

– Dziękuję, Halino! Jutro rano jadę autobusem – ucieszyła się Bogna.

Następnego dnia przekroczyła próg urzędu i usiadła na ławce, czekając, aż ktoś ją zaprosi do pokoju kadr. Wiedziała, iż pensja niska, obowiązków dużo, ale się nie bała – gdy nie ma się nic, każda praca jest dobra. Wreszcie ją wezwano.

– Dzień dobry – powiedziała nieśmiało.

– Witam, proszę usiąść – odparła młoda kobieta w okularach, której głos wydał się Bognie znajomy.

Kobieta miała na sobie elegancki garnitur, mocny makijaż i zerkała w monitor. Gdy podniosła głowę, Bogna aż podskoczyła.

– Kasia?! – zawołała radośnie. – Nie wierzę! Co za spotkanie!

– Bogna… – zdziwiła się Kasia. – Ile lat minęło, a ty taka sama. Więc to ty ubiegasz się o tę posadę? – spytała już z lekką wyższością.

– Tak, ja – odparła Bogna.

– A jak będziesz dojeżdżać z wioski? – ton Kasi był zimny i zbyt spokojny.

– Autobusem, kursują często. A ty, Kasia, jak się urządziłaś? Po szkole wyjechałaś do miasta.

– Tak. Skończyłam ekonomię, wróciłam tutaj i dostałam pracę. Jak widzisz, awansowałam – odparła Kasia.

– Brawo! – szczerze pochwaliła Bogna. – Patrz, jak się życie układa. Razem się uczyłyśmy, może teraz razem popracujemy.

Kasia odchyliła się na oparcie krzesła, poprawiając włosy z gracją.

– Obawiam się, iż to niemożliwe, Bogna – odpowiedziała grzecznie. – Potrzebujemy kogoś z powiatu. Pracy jest dużo, czasem trzeba zostawać po godzinach, a ty musisz łapać autobus. Często też weekendy. Poza tym mamy już kandydata, dziś przychodzi na rozmowę. Więc niestety, nic nie wyjdzie.

W pokoju zapadła cisza. Kasia wpatrywała się w ekran, a Bogna czuła się jak intruz.

– Czemu od razu nie powiedziałaś, iż ktoś jest? No trudno, pójdę – wstała powoli i skierowała się do drzwi. – Może wiesz, gdzie jeszcze mogłabym szukać pracy?

– Nie wiem. Powodzenia w poszukiwaniach – odparła Kasia, nie patrząc jej w oczy.

Bogna zrozumiała, iż była przyjaciółka pamięt

Idź do oryginalnego materiału