Liwia - Rozdział piąty / missnobody

publixo.com 2 godzin temu

Ogłuszający huk. Zgrzyt metalu. Ogień, który poczuł pod prawym żebrem, był tak samo piekący jak wczoraj, woda, która wdarła się do kabiny równie lodowata, a mrok pochłonął go z tą samą intensywnością. Obrazy przesuwały się z mechaniczną precyzją, niczym kolejne slajdy rzucane z projektora na ścianę.
Sina i nieruchoma twarz Mai. Jej oczy – wciąż otwarte, wpatrzone w niego z tym samym, pustym, nieobecnym spokojem. Znowu został sam.
Wrzask uwolnił się z jego gardła, gwałtownie przerywając ciszę panującą w ośrodku. Jakub zerwał się z poduszki, szamocząc się pod kołdrą, a jego serce waliło w piersi, jakby próbowało przebić żebra. Był z powrotem w pokoju, ale szum rzeki wciąż dudnił mu w uszach.



Liwia objęła dłońmi gorący kubek z kawą, ale to nie kofeina napędzała ją na tej nocnej zmianie, a czysta, paląca gorycz. Wiadomość o zdradzie Sebastiana uderzyła ją z siłą broni palnej. Czuła się upokorzona, zraniona, a przede wszystkim – żądna zemsty. Sebastian zasnął w ich łóżku, a ona, w tym sterylnym, białym piekle, czuła przymus zrobienia czegoś niewybaczalnego. Czegoś, co by go zraniło, a ją uwolniło. W jej głowie tańczyła sylwetka przystojnego, młodego pacjenta.
Okazja pojawiła się zaskakująco szybko.
Usłyszała rozdzierający krzyk.
Natychmiast odstawiła kubek, czując gwałtowny przypływ adrenaliny. Ruszyła natychmiast. Podeszła do uchylonych drzwi pokoju Zborowskiego. Jakub siedział w łóżku, spocony i blady, trzymając się za głowę. Jego oczy były wciąż zamglone, a na ustach pojawiło się bolesne skrzywienie.
– Koszmar. Znowu to samo – wymamrotał. – Łeb mi pęka. Mogę coś przeciwbólowego?
Liwia niepewnie weszła do środka.
– To tylko sen, Kuba. To efekt stresu – powiedziała stonowanym, ale dobitnym tonem.
Szybkim krokiem wróciła do dyżurki, sięgając po mocny środek przeciwbólowy. Podała mu dwie tabletki i szklankę wody. Jakub, wciąż blady i obolały, łapczywie zażył leki.
Liwia postanowiła zaczekać, aż jego stan nieco się ustabilizuje.
Usiadła w fotelu obok jego łóżka.
– Dziękuję – powiedział po krótkiej chwili Jakub, jakby odczuwał zażenowanie zaistniałą sytuacją.
Liwia nie mogła się powstrzymać. Podniosła dłoń i delikatnie odgarnęła mu z czoła wilgotną grzywkę. Dotyk był iskrą. Młody pacjent, odizolowany od świata, samotny. Upewniła się, iż czuł to samo: zauroczenie.
– Odpocznij – szepnęła, a koniuszki palców mimochodem ześlizgnęły się na jego policzek.
Jego źrenice rozszerzyły się, uświadamiając sobie, jak niebezpiecznie blisko są. Był głodny dotyku.
Początkowo próbował się odsunąć, skrępowany, świadomy ciasnego pokoju w ośrodku i swojej sytuacji. Liwia pochyliła się nad nim, zacieśniając przestrzeń. Znów dotknęła jego twarzy, a jej kciuk powoli przesunął się wzdłuż jego szczęki.
– Ja... my…chyba nie możemy. To nie jest dobry pomysł, jesteś pielęgniarką…
– Jestem przede wszystkim… kobietą – odrzekła, zalotnie przygryzając wargę.
Chciała, żeby jego uległość była zemstą na Sebastianie, który ją upokorzył. Poczuła przypływ perwersyjnej władzy.
Jej usta odnalazły jego. Pocałunek był nachalny, gorący i zdesperowany.
Jakub oszołomiony, oddał się pieszczocie. Liwia miała wrażenie, iż jest niewinny, jakby robił to po raz pierwszy, choć doskonale wiedziała, iż ten chłopak miał za sobą burzliwą przeszłość.
Zerwała się z krzesła, by zablokować drzwi. Wróciła. Jakub wciąż siedział na łóżku, zdezorientowany, z podniesioną koszulką, delikatnie odsłaniając brzuch, z zarysowanymi mięśniami.
Czuła w ustach smak zakazanej słodyczy. Zdradzona, odnalazła w młodej, uśpionej sile Kuby narzędzie do odzyskania kontroli nad własnym życiem. Nie była to już litość. Była to dzika, niebezpieczna namiętność, napędzana pragnieniem zemsty i zapomnienia.
Rozpięła mu spodnie i bezceremonialnie je ściągnęła, uwalniając jego pożądanie, które było tak samo wielkie, jak jego zakłopotanie. Jego ruchy stały się ociężałe, a ciało zupełnie poddało się woli Liwii.
Kobieta rozpięła swoją koszulę pielęgniarską, zrzucając ją na podłogę, razem z resztą ubrań. Usiadła na nim okrakiem. Wzięła jego twarz w dłonie i spojrzała mu prosto w oczy z nieskrywaną fascynacją.
– Nie wstydź się – nakazała tonem, który nie znosił sprzeciwu.
Wstydził się. Napiął wszystkie mięśnie, a oczy, jeszcze przed chwilą rozszerzone z bólu, teraz paliły go z zażenowania. Poczuł się przytłoczony tym nieoczekiwanym obrotem spraw i własną bezradnością.
– Jesteś szalenie przystojny, Jakubie – mruknęła uwodzicielsko. Jej dłoń delikatnie sunęła wzdłuż klatki piersiowej, aż natrafiła na nierówność; Jakub drgnął, czując dotyk na tej jednej, przeklętej bliźnie, która była jego największym kompleksem.
Uniosła się ponad nim, a Jakub, czując jej ciężar i delikatność zarazem, był hipnotycznie zdezorientowany. Początkowo skrępowany, w końcu uległ jej zdecydowaniu. Pomogła mu zdjąć koszulkę, patrząc z góry, podziwiała jego jasnobrązowe oczy, w których odbijało się światło nocnej lampki, i pełne, lekko rozchylone usta. To nie był już pacjent, ale piękny, młody mężczyzna.
Powoli, z namaszczeniem, dotyk Liwii przechodził od męskiej siły jego ramion po gładki, blady tors. Całowała go długo i czule, pozwalając mu oswoić się z bliskością. Z wyczuciem poruszała biodrami, dając mu czas, aby dopasował się do jej ruchów. Ten akt nie był chaotyczny ani gwałtowny, ale rytmiczny i łagodny, niemalże rytualny.
Jego jęki były stłumione, ale wyrażały czystą, niczym nieskrępowaną rozkosz – ulgę w bólu i samotności.
W miarę narastania intensywności, Liwia zacieśniała mięśnie, kontrolując każdy swój oddech i ruch. Serce biło jej jak szalone, ale nie dopuściła do kulminacji. Była to świadoma wola. Ona nie szukała spełnienia; ona szukała władzy. Zamiast poddać się przyjemności, skupiła wzrok na twarzy Jakuba, teraz rozanielonej i wykrzywionej w bezwiednym oczekiwaniu. Obserwowała każdy skurcz jego mięśni, każdy drżący nerw. Jakub osiągnął szczyt, a jego ciało napięło się i zwiotczało w akcie stłumionego spełnienia. Przez chwilę patrzyła na niego, a jej wzrok spoczął na jego twarzy, teraz odprężonej i radosnej. Jakub był jej marionetką. Był cichą deklaracją wojny przeciwko mężowi.
Kiedy wszystko się skończyło, w pokoju zapadła cisza tak głęboka, iż słychać było jedynie jego płytki oddech. Leżał, zakrywszy twarz ramieniem, czując wstyd i triumf jednocześnie.
Liwia ubrała się w pośpiechu, jej dłonie drżały. Spojrzała na niego, a w jej oczach nie było już goryczy, a przerażająca świadomość konsekwencji.
Granica została złamana, a ich intymna relacja stała się wspólnym sekretem.



Zabrała z blatu klucze, portfel i kartę, przygotowując się do opuszczenia kliniki. Spokój tego miejsca przeminął wraz z piskliwym sygnałem zwalnianej blokady drzwi wejściowych, który oznajmiał, iż za chwilę minie się na korytarzu z pierwszymi członkami personelu porannej zmiany, gotowymi to rozpoczęcia pracy. Noc nieodwołalnie dobiegła końca.
Wiedziała, iż przez najbliższych kilka godzin nie zmruży oka. Nie miała ochoty wracać do domu. Nie byłaby w stanie położyć się obok Sebastiana, kiedy czuła jeszcze zapach i smak Jakuba. Czy jej mąż czuł to, co ona teraz, kiedy wracał nocami od kochanki? A może doświadczenie sprawiło, iż potrafił już kontrolować tę palącą mieszankę adrenaliny, namiętności i poczucia winy.
Szła pewnym krokiem, a jej uwagę zwróciła postać, siedząca w kącie nieoświetlonej sali, w której odbywały się zajęcia grupowe. Od razu rozpoznała smukłe plecy i kształtne ramiona.
– Nie możesz spać? – zapytała półgłosem, zachodząc go od tyłu.
Chłopak odwrócił się jak oparzony, a kiedy spostrzegł, iż to ona, uśmiechnął się ponętnie.
– Po takiej nocy – szepnął. – Muszę dojść do siebie…
Liwia odwróciła speszony wzrok, uważnie rozglądając się dookoła, na szczęście wciąż byli sami.
– Kuba… co do wczoraj… – próbowała uchwycić myśl, ale Jakub niemal od razu jej przerwał. Jakby doskonale wiedział, co chce jej powiedzieć, jakby był już w takiej sytuacji i miał świadomość jak należy się zachować. Zobaczyła w jego oczach spokój i opanowanie, którego jej brakowało.
– Nikt się nie dowie – odparł z dziwnym zrozumieniem w głosie – Obydwoje tego potrzebowaliśmy.
– Jakub, bo widzisz, ja…
– Wiem, nie ma sprawy, naprawdę. Nie musisz się tłumaczyć.
Miał pełną świadomość, iż został wykorzystany. Ta wiedza powinna była wzbudzić w nim żal lub złość, ale zamiast tego odczuwał niepojętą ekscytację. Liwia użyła go jak narzędzia do zaspokojenia pierwotnej żądzy, a on nie miał nic przeciwko. To zjawisko, znane mu od lat w roli łowcy, teraz niezaprzeczalnie dotykało jego samego. Uświadomił sobie, iż znalezienie się po drugiej stronie tej gry o władzę było dla niego dziwnie podniecające – perwersyjny, ale wciągający dowód na to, iż wciąż potrafił wzbudzać tak silne emocje. Ostatecznie, on też na tym skorzystał: odzyskał poczucie siły i męskiej przewagi, która jakiś czas temu ulotniła się z jego życia.
– Pójdę już, do zobaczenia – wydukała, ledwie słyszalnym głosem.
– Do zobaczenia wieczorem.
To nie było zwykłe, uprzejme pożegnanie. Wiedział, iż wróci. Był więcej niż pewny, iż za kilkanaście godzin znów zobaczy ją u swojego boku.
Idź do oryginalnego materiału