Lienz i okolice, czyli dlaczego warto spędzić urlop w Osttirolu? Praktykalia!

balkanyrudej.pl 1 rok temu

Drugą połowę września 2023 roku postanowiliśmy spędzić w Austrii – kraju, który dla mnie (rudej) był przez pewien czas bardzo bliski. Ale przez ostatnie kilkanaście lat zwykle tylko tamtędy przejeżdżałam lub przejeżdżaliśmy. W końcu jednak nadarzyła się okazja, by do Austrii wrócić. Dzięki zaproszeniu od Tourismusverband Osttirol oraz wsparciu agencji marketingu sportowego RASOULUTION mogliśmy spędzić pięć dni w Lienz – kilkutysięcznym miasteczku położonym u zbiegu dwóch rzek, otoczonym m.in. poszarpanymi graniami Lienzkich Dolomitów. Przekonajcie się, dlaczego warto tam wpaść np. w drodze do Włoch lub przed udaniem się do Słowenii i dalej w głąb Półwyspu Bałkańskiego.

Osttitol

Osttirol, czyli Tyrol Wschodni, otoczony jest 266 trzytysięcznikami. Z jednej strony wznoszą się Wysokie Taury, z drugiej zaś Lienzkie Dolomity*. Dzięki temu może stanowić kierunek podróży o każdej porze roku. Bo bez względu na termin, zawsze będziecie tu mieć co robić. To mały raj dla fanów outdooru. Na rowerzystów czeka 600 km wyznaczonych szlaków. Piechurzy mogą liczyć na równie dużą ilość szlaków pieszych oraz ponad 200 schronisk (przy czym większość z nich działa w szczycie sezonu letniego). Do tego sielankowe wioseczki rozsiane po górskich zboczach, liczne punkty widokowe, malowniczo poprowadzone szosy, doskonała kuchnia i absolutnie relaksująca atmosfera.

*Lienzkie Dolomity są bez wątpienia jedną z wizytówek Osttirolu. Od razu warto zaznaczyć, iż nie jest to „odnoga” włoskich Dolomitów. Jedyne, co mają z nimi wspólnego, to nazwę oraz wygląd, który przywodzi na myśl włoski pierwowzór. Ich najwyższym szczytem jest Grosse Sandspitze (2770 m n.p.m.). Ratownik górski, którego miałam okazję poznać, poleca Lienzkie Dolimity tym, którzy poszukują ciszy i spokoju na górskich szlakach. Poza jedną, dość popularną trasą, w większości miejsc będziecie tam mogli rozkoszować kameralną atmosferą.

Masę inspiracji, praktycznych porad i wskazówek, jak spędzić czas w tym zakątku Austrii znajdziecie na stronie osttirol.com.

Kilka słów o Lienz

Malutkie, średniowieczne Lienz, liczące jakieś 12 000 mieszkańców, może być czasami mylone z miastem Linz, położonym na północy kraju. Mamy jednak nadzieję, iż za chwilę będziecie to górskie miasteczko na tyle dobrze kojarzyć, iż ewentualna pomyłka Wam nie zagrozi. Lienz szczyci się kilkoma rzeczami. Przede wszystkim, dzięki stosunkowo niedużej odległości od Adriatyku, panuje tu… śródziemnomorski klimat. I to pomimo tego, iż Lienz otaczają naprawdę wysokie góry! W centrum miasteczka rosną palmy oraz dorodne kaktusy. Architektonicznie natomiast mocno kojarzyło nam się z Włochami, choć oczywiście i klasyczne, austriackie akcenty można tu znaleźć. Lienz przyciąga turystów głównie w okresie zimowym. Najważniejszymi ośrodkami narciarskimi są Zettersfeld i Hochstein. Jednak i latem jest tu co porabiać. Na gości czekają niezliczone szlaki piesze i rowerowe (w tym słynna trasa wzdłuż Drawy, czyli Drauradweg), bike park, tereny wspinaczkowe, dogodne warunki do uprawiania paraglaidingu czy kajakarstwa górskiego. A to wszystko w otoczeniu naprawdę urozmaiconych krajobrazów. Lienz to również niezła baza wypadowa we wspomniane wcześniej Wysokie Taury czy we włoskie Dolomity (Parco naturale Tre Cime znajduje się blisko włosko-austriackiej granicy).

Kiedy wybrać się do Lienz?

My do Lienz pojechaliśmy w drugiej połowie września. Ten termin miał swoje wady i zalety. Przede wszystkim nie było tak upalnie, jak miesiąc wcześniej we francuskim Morzine. Wysoko w górach przydawały się już cieplejsze ubrania, natomiast na niżej położonych terenach temperatury w ciągu dnia oscylowało wokół przyjemnych 20 stopni. Jednak przed wyruszeniem do Lienz trochę się obawialiśmy pogody. Prognozy wskazywały bowiem na… tydzień z deszczem. Miejscowi jednak gwałtownie nas pocieszyli, iż z racji położenia, Lienz często omijają ulewy. A jeżeli pada, to tylko wieczorem. Przez tydzień pobytu złapała nas jedna ulewa (w wyższych partiach gór spadł śnieg). Na szczęście pod koniec dnia, więc nie popsuła jakoś mocno naszych planów. Poza tym, raz padało w nocy. A tak to aura sprzyjała aktywnościom outdoorowym i to od rana, do wieczora. Więc z naszego doświadczenia wrzesień możemy polecić. Ale warto w tym terminie zabrać ciuchy i na ciepłą, i na nieco chłodniejszą pogodę. Wadą II połowy września był fakt, iż np. wyciągi ośrodka narciarskiego Hochstein działały tylko od piątku do niedzieli. Restauracje też miały różne dni, w których działały lub nie działały. Wymagało to więc pewnej elastyczności.

Dojazd do Lienz

Generalnie do Lienz udaliśmy się własnym samochodem. Z centralnej Polski trzeba liczyć ok. 12 godzin na pokonanie nieco ponad 1100 km. Da się to zrobić w ciągu jednego dnia. Ale pod warunkiem, iż będziecie trzymać się autostrad. Do samego Lienz autostrada nie dociera. Natomiast lokalne drogi są na tyle dobre i przelotowe (a do tego widokowe), iż podróż nimi mija szybko.

Fani kolei mogą rozważyć dojazd pociągiem lub pociągiem i autobusem. Tu najlepiej w pierwszej kolejności udać się do Wienia. Jednak aby dostać się z austriackiej stolicy do Lienz, trzeba przygotować się na małą przeprawę. Najpierw trzeba dotrzeć do Salzburga, tam przesiąść się na pociąg do Spittal-Millstätter See i tam złapać kolejny pociąg do Lienz. Inną opcją jest przejazd kolejami do Innsbrucku, gdzie następnie przesiądziecie się do autobusu jadącego bezpośrednio do Lienz. Strona lokalnej organizacji twierdzi, iż są bezpośrednie połączenie Wiedeń-Lienz, ale strona austriackich kolei tego nie potwierdza. Możliwe, iż są one realizowane tylko w wysokim sezonie.

Najbliższe względem Lienz lotniska znajdują się w Innsbrucku, Salzburgu i Klagenfurcie.

Gdzie nocować?

Baza noclegowa w Lienz i okolicach jest całkiem spora. Dominują mniejsze hotele i pensjonaty. My zatrzymaliśmy się na 5 dni w Gasthof Schlossberghof. Od centrum i deptaka dzieli go dystans 1 km. Natomiast jego dużą zaletą jest położenie blisko dolnej stacji kolei gondolowej (Lienzer Bergbahnen) i bike parku. Tuż obok znajduje się także sklep oraz stacja benzynowa. Ale od razu zaznaczymy, iż we wrześniu było tam cicho i spokojnie. Plusem są też bardzo dobre śniadania – każdy znajdzie dla siebie coś smacznego. Na kolejne dwie noce w tym regionie przerzuciliśmy się w okolice Winklern, gdzie zatrzymaliśmy się w pensjonacie Haus Rupitsch. Widokowa lokalizacja, domowa atmosfera i doskonałe śniadania. Jednak tę opcję polecamy tylko zmotoryzowanym.

Gdzie zjeść w Lienz?

W Lienz działa sporo restauracji. Ich podział jest w sumie dość prosty. Mamy tam bowiem głównie lokale serwujące austriacką lub włoską kuchnię. Dodatkowo poza sezonem część restauracji działa np. w wybrane dni tygodnia albo od środy do niedzieli. Dlatego planując wizytę koniecznie zaglądajcie na Google Maps lub bezpośrednio na strony restauracji. Poniżej znajdziecie nasze rekomendacje:

  • Restaurant ADLERSTÜBERL (ul. Andrä Kranz-Gasse 7) – znajduje się w ścisłym centrum Lienz, przy deptaku. Będziecie tu mogli skosztować klasycznych, austriackich smaków. Na pewno polecamy pieczonego ziemniaka z warzywami i kwaśną śmietaną. Za dwa dania główne i dwa piwa zapłaciliśmy 38,50 €.
  • Pizzeria Aurora (ul. Rosengasse 9a) – choć z zewnątrz wydaje się być niepozorna, to jest jedną z bardziej obleganych restauracji w miasteczku. Warto zrobić rezerwację, bo wieczorami gwałtownie się zapełnia. Nam się akurat poszczęściło i trafiliśmy na wolny stolik. Doskonałe pizze, podane w ekspresowym tempie. Za dwie pizze + 1 wino + 1 piwo zapłaciliśmy 29,30 €.
  • Gösser Bräu im alten Rathaus (Johannespl. 10) – połączenie browaru i restauracji. Głównie lokalne, austriackie smaki. Za dwa dania główne + jedną sałatkę + dwa piwa zapłaciliśmy 48,90 €.
  • Kirchenwirt (ul. Pfarrgasse 7) – to urocza restauracja znajdująca się poza ścisłym centrum, po drugiej stronie Drawy. Przemiła obsługa, doskonałe, lokalne potrawy. Za dwa dania + dwa piwa zapłaciliśmy 40,40 €.
  • Pizzeria e Primi Piatti Da Beltrame Renzo (Iseltaler Strasse 25) – znajduje się tuż obok dolnej stacji kolei gondolowej i stacji benzynowej. Prowadzona przez Włochów. Świetna pizza, przystępne ceny. Za obiad zapłaciliśmy 30 €.

Ile czasu spędzić w Lienz?

Jeśli chcielibyście się skupić na samym mieście i jego najbliższych okolicach, wtedy 3-4 dni powinny wystarczyć, by zobaczyć najważniejsze atrakcje. Jednak ciekawych miejsc w promieniu 20-30 km jest na tyle dużo, iż spokojnie można tam spędzić tydzień i dłużej. W szczególności, gdy preferujcie aktywną turystykę. Tak naprawdę Lienz i okolice są pod tym kątem niewyczerpanym źródłem inspiracji. choćby po miesiącu pewnie dalej mielibyście tam tereny do eksploracji. Pod kątem zwiedzania też jest co robić. W samym Lienz czeka na Was zamek oraz przyjemna na spacer starówka. Na obrzeżach miasta znajduje się Aguntum, czyli stanowisko archeologiczne wraz z muzeum. Okolica obfituje w widokowe kościółki i widokowe drogi, np. Pustertaler Höhenstraße (którą notabene gorąco polecamy, bo faktycznie pod kątem widoków jest tam co podziwiać). A zatem – do wyboru, do koloru.

Idź do oryginalnego materiału