Leżeć czy zajmować się dziećmi? Mężczyzna gwałtownie pożałował swoich słów!

newskey24.com 1 godzina temu

**Dziennik, 15 lipca**

Chcę leżeć, a siedzenie z dziećmi to kobiece zajęcie! oświadczył mój mąż i zamknął oczy. Ale już po dwóch godzinach gorzko pożałował tych słów.

Wyobraźcie sobie tę scenę: czekałam na te wakacje w Turcji jak na zbawienie. Ostatnie pół roku na pracy było koszmarem. Wracałam do domu wykończona jak szmata, a tam zaczynała się druga zmiana: lekcje, kolacje, sprawdzanie zeszytów.

To ja znalazłam ten hotel, to ja złapałam okazyjne bilety, to ja spakowałam trzy walizki, nie zapominając o ukochanym misiu sześciu letniego synka i powerbanku dla tabletu dziewięcioletniej córki. Byłam mózgiem tej całej operacji pod kryptonimem Rodzinne Wakacje.

I w końcu dotarliśmy. Morze, słońce, dzieci piszą z zachwytu. Wydawałoby się oto szczęście, można odetchnąć z ulgą. Ale mój mąż Krzysztof, cóż, miał na ten temat własne zdanie.

Z miną zwycięzcy rozłożył się na leżaku, nasunął ciemne okulary, wbił wzrok w telefon i zapadł w stan letargu. Jego jedyną funkcją było przewracanie się co jakiś czas, żeby opalenizna była równomierna.

Dzieci, oczywiście, to istne węgle. I wszystkie te mamo, daj, mamo, chodźmy, mamo, zobacz trafiały wyłącznie pod mój adres. Krzysztof udawał, iż go to nie dotyczy. Krótko mówiąc, drugiego dnia zrozumiałam, iż moje wakacje zamieniają się w wyjazdową pracę, tylko w bardziej upalnym klimacie.

Pewnego dnia zauważyłam na stoisku reklamowym kartkę miejscowego spa. Dwie godziny niebiańskiej rozkoszy: czekoladowe zawarcie i relaksujący masaż. Dziewczyny, omal nie spadłam z krzesła od samej myśli. Praktycznie poczułam ten aromat czekolady. To był znak! Zasłużyłam na to.

Podeszłam do męża, który spokojnie drzemał, i najsłodszym głosem poprosiłam: Krzysiu, posiedź z dziećmi kilka godzin, dobrze? Tak bardzo chcę iść na masaż. Po prostu je trochę ogarnij.

Leniwie otworzył jedno oko i rzucił zdanie, które przebiło mnie do szpiku.

Ola, ty na serio? Siedzenie z dziećmi to kobiece zajęcie! Ja jestem na urlopie, harowałem cały rok, żeby tu przyjechać. Chcę spokojnie poleżeć.

Powiedział i znowu zamknął oczy, demonstracyjnie pokazując, iż koniec dyskusji.

Obraźliwe? I jak! Przecież ja też pracowałam do zgonu! Stałam przed nim, a w głowie eksplodowała lawina gorąca, jądrowa, nie dośćrzymania. Ale nie krzyczałam, nie wymachiwałam rękami ani nie płakałam. Po co? Tu słowa nic nie zmienią.

Wzrok przypadkiem padł na wesołą grupę animatorów. Kolorowe stroje, bandany, uśmiechy pod same uszy prawdziwi piraci. I właśnie wtedy olśniła mnie genialna myśl trochę bezczelna, z nutką awanturnictwa, ale absolutnie zasłużona.

Decyzja narodziła się w sekundę. Z najczarowniejszym uśmiechem podeszłam do chłopaków w piratach. Dzień dobry! zaśpiewałam prawie słodko. Mam do was delikatną prośbę. Widzicie tego gościa na leżaku? To mój mąż. Dzisiaj ma swoje profesjonalne święto jest, iż tak powiem, kapitanem z krwi i kości. Ale strasznie nieśmiały. Kłamałam z anielską miną, choćby się nie zaczerwieniłam. Animatorzy z zaciekawieniem spojrzeli na Krzysztofa. Chciałabym zrobić mu niespodziankę. Byłoby super, gdybyście wybrali go na głównego bohatera dzisiejszego questu w roli prawdziwego kapitana.

Dla pewności wsunęłam jednemu z nich banknot żeby wszystko było fair. Jego oczy zabłysły jeszcze mocniej. Będzie zrobione! zameldował, oddając piracki salut. Wasz kapitan dostanie swoją gwiazdkową chwilę!

Wróciłam do leżaka, poczułam się jak strateg najwyższego szczebla i przygotowałam się na widowisko. I oto, dosłownie po kilku minutach, do naszego leżaka, gdzie mój zmęczony mąż błogo spał, podeszła kolorowa delegacja.

Jeden z animatorów chwycił mikrofon i donośnie ogłosił na cały hotel: Uwaga, uwaga! Szukaliśmy najodważniejszego, najmądrzjszego, najdzielniejszego kapitana i znaleźliśmy! Witajcie naszego bohatera tatę Krzysztofa!

Co się wtedy się działo! Krzysztof podskoczył, oczy wyszły mu na wierzch, bełkotał coś pod nosem. Dzieci, Kasia i Miłosz, wrzeszczały: Hura! Tato jest kapitanem! i już nakładały mu na głowę piracką bandanę. Próbował tłumaczyć, iż to pomyłka, iż on tylko odpoczywa. Zaczął sięgać po koszulkę, ale było za późno. Animator mrugnął do mnie, pokr

Idź do oryginalnego materiału