Leszczyńska „Central Frank(a)”

kulturaupodstaw.pl 1 tydzień temu
Zdjęcie: fot. reprodukcja Mateusz Gołembka


Poznanie daty budowy nie stanowi większego wyzwania. Wystarczy spojrzeć ponad kondygnację okienną trzeciego piętra. Przyglądając się elewacji, dostrzeżemy jednak zdecydowanie więcej niż daty 1906–1907.

Detal ma znaczenie

W swej monumentalnej publikacji dotyczącej modernizacji infrastruktury Leszna profesor Miron Urbaniak pisze:

„[…] jedna z najlepszych realizacji secesyjnych, której projektantem był wspomniany Feuer, najpełniej korzystający z katalogu form oferowanych przez »styl młodości«. Sześcioosiowa fasada, z symbolicznie zarysowanym wykuszem w centrum dwupiętrowej kamienicy z wysokim poddaszem, została bogato przyozdobiona secesyjnym ornamentem – poczynając od koronującej pozorny wykusz zwiewnej facjaty poprzez maszkarony oraz charakterystyczne, bogato wypracowane opaski okienne, a skończywszy na sterniczych flankujących fasadę w narożach. Tym samym elewacja przypominała bardziej wielkomiejską secesyjną kamienicę Poznania bądź Wrocławia niż prowincjonalnego Leszna”.

W przewodniku po Lesznie i okolicy autorstwa Zdzisława Molińskiego czytamy:

„[…] kamienicę nr 20 uznać można za najciekawszą pośród leszczyńskich budynków secesyjnych”.

Myślę, iż w przypadku działań Franciszka Feuera można doszukiwać się również zasad obowiązujących od dwóch tysięcy lat wśród wybitnych architektów, czyli tzw. witruwiańskiej triady: trwałości, użyteczności i piękna.

Z całą pewnością nie kierował się skąpstwem, starannie dobierając materiały. Przestronne mieszkania i parter przeznaczony na działalność usługową prawdopodobnie gwarantowały użyteczność. A o tym, co dla kogo jest piękne, to w moim odczuciu warto podyskutować.

Projekt budynku, fot. Mateusz Gołembka

Niestety parter wygląda dziś zupełnie inaczej niż dawniej, jednak to, co widzimy powyżej, może się podobać. Porównując z projektem, nastąpiła jeszcze różnica w układzie okien trzeciego piętra. Pierwotnie miały być one okrągłe. Zastąpiono je prostokątnymi i pojawiło się ich więcej.

Kamienica zrobiła „karierę literacką”. Jednak nie za sprawą Feuera, a restauracji i kawiarni prowadzonych przez Andrzeja Frankę.

Piekarz z zawodu, restaurator z zachodu

Andrzej Franka sprowadził się do Leszna na początku 1922 roku. Pochodził z niemieckiego Castrop-Rauxel. W wyniku zamiany nieruchomości w lutym wspomnianego roku zostaje właścicielem posesji przy ulicy Lipowej. W zamian przekazał Franciszkowi Adolfowi swą nieruchomość w Hagen. W kontrakcie widnieje zapis:

„Ceny kupna nie płacą sobie strony. Jedna strona od drugiej nie ma za zamianę nic do żądania”.

W budynku mieściły się m.in. urządzenia kąpielowe. Nie udało mi się jednak ustalić, w jaki sposób nowy właściciel korzystał z zabudowy. Z całą pewnością tutaj nie mieszkał.

Ceniona „Centralna”

Franka do miasta przybył wraz z małżonką Józefą, córkami oraz niezłym doświadczeniem w branży gastronomicznej i piekarniczej. W międzywojennym Lesznie zyskał rozpoznawalność dzięki prowadzonej wspólnie z Józefą „Centralnej” – restauracja i kawiarnia mieściły się na parterze secesyjnej kamienicy zbudowanej przez Feuera.

Neon Kawiarnia, repr. Mateusz Gołembka

Wśród lokatorów kamienicy obok właścicieli znaleźli się także m.in. lekarz Karol Niessing z żoną Elżbietą oraz pomocnik gastronomiczny Józef Tomczak.

W połowie roku 1923 małżonkowie podejmują działania dotyczące przebudowy domu podwórzowego przy restauracji. W następnym czasie wymieniona zostaje stolarka drzwiowa. Modernizacja spotkała się z dobrym odbiorem. W roku 1928 Bronisław Świderski opisując Leszno, wspomniał o:

„[…] sympatycznej, niedawno odnowionej kawiarni Centralnej p. A. Franki”.

Trzeba przyznać, iż nazwa nie należy do oryginalnych. Lokale restauracyjno-kawiarniane o tej nazwie spotkać można było choćby w Poznaniu czy Katowicach. Choć wcale nie jest wykluczone, iż to Franka na pomysł z nazewnictwem wpadł pierwszy. Zniemczona nazwa lokalu obowiązywała podczas okupacji, czego dowodzi choćby zachowana korespondencja Waltera Kloetzera.

Sporo informacji o działalności między wojnami dostarcza oczywiście bezcenny maszynopis Wiktora Bulińskiego zachowany w Archiwum Państwowym w Lesznie.

„Centralna” we wspomnieniach Bulińskiego

„Znajdująca się w dobrym punkcie, dobrze prowadzona, miała duże powodzenie. Jeszcze bardziej ożywił lokal ożeniony z jedną z córek p. Trzeciakowski, młody cukiernik z Poznania. Lokal został starannie bardzo ładnie odnowiony. Od popołudnia grał czteroosobowy zespół muzyczny zmieniany co kilka miesięcy”.

Autor nie szczędził pochwał dla obsługi:

Reklama, repr. Mateusz Gołembka

„Obsługiwali doskonali kelnerzy we frakach, panowie: Józef Tomczak, Marian Olejniczak i Marian Horowski. Najprzyjemniej wspominam kelnerów, zawsze życzliwi, opiekuńczy, pracowali bardzo ciężko. Tym bardziej iż do kuchni tylnej trzeba było pokonywać po kilka stopni. Znajomym gościom udzielali na własną odpowiedzialność krótkotrwałego kredytu”.

Nie brakowało również sytuacji potencjalnie trudnych, z których, ufając Wiktorowi, udawało się wybrnąć:

„Z drugiej strony klatki schodowej była część restauracyjna, gdzie można było wstąpić na zagrychę, wypić kielicha i duże jasne. Pamiętam taki obrazek. Lokal powinien być zamykany o 23.00. Nie zawsze pamiętano, żeby punktualnie go zamknąć. Zaraz po jedenastej wchodził, mający nocny patrol, posterunkowy Policji Państwowej Michał Krzymiński. Widząc jeszcze gości, od progu oznajmiał, iż pora zamykać lokal. Zawsze znalazł się gość, który jeszcze nie chciał wychodzić, zamawiał przy bufecie jeden „sztabowy” (duża czysta) i cygaro. Zapraszał Krzymińskiego do wypicia. Ten wychylił kielicha, schował cygaro za mankiet, powiedział wszystkim dobranoc i wyszedł”.

Lokal odwiedzali i inni mundurowi:

„Codziennie odbywały się dancingi, toteż bywali przede wszystkim młodzi ludzie, kupcy, urzędnicy i młodzi oficerowie piechoty. Ułani rzadko bywali, źle to było widziane przez wyższą szarżę”.

Żołnierzom piechoty odwiedzającym lokale Franki nie brakowało jednak ułańskiej fantazji.

Sławomir Lindner, fot. NAC

Kronikarz wspomniał też o zabawnym zdarzeniu, które spotkało Sławomira Lindnera, obrońcę Helu, późniejszego aktora filmowego i teatralnego. W okresie międzywojennym służył on w leszczyńskiej piechocie. Incydent dotyczył dość niespodziewanego spotkania Lindnera z kobietą.

Długo się nie zastanawiając, zaproponował jej wizytę w „Centralnej”. Rachunek okazał się dość spory. Sławomir posiadał przy sobie jedynie pięć złotych. Józio (tak mówiono na kelnera Józefa Tomczaka) bez mrugnięcia okiem przyniósł dziesięciozłotową resztę. Sam Lindner opisał tę sytuację na łamach książki „Ale serce boli: wspomnienia starego kadeta”.

„Tak kulturalnie uratował go w trudnej sytuacji kelner Tomczak” – spuentował Buliński.

Krzesło i neony

Krzesło z kawiarni, fot. Mateusz Gołembka

Nie lada atrakcję fanom dawnych restauracji zaoferowało kilka lat temu Muzeum Okręgowe w Lesznie.

Przy okazji wystawy „Styczeń 1920… wolność i co dalej? Leszno w latach 1920–1939” (eksponowanej od 21 stycznia do 19 kwietnia 2020 roku) zaprezentowano znajdujące się w zbiorach prywatnych krzesło z „Centralnej”.

Moja szklanka (kawiarniane określenie użyte celowo) była już w połowie pełna. Brakuje mi tylko jeszcze informacji o losach fantastycznego neonu. Czy archiwalne zdjęcia pozostaną jedyną możliwością podziwiania artystycznej instalacji?

Idź do oryginalnego materiału