Lekcja w szkole, czyli Ksenia

newsempire24.com 1 dzień temu

**Lekcja szkolna, czyli Kseniuszka**

Jurka Kowalski szedł ze stołówki. Już postawił nogę na pierwszy stopień schodów, gdy usłyszał pod nimi jakiś szelest. Zajrzał pod schody i zobaczył Staszka z Pawłem.

– Co tu robicie?

– Nic. Idź, gdzie szedłeś – odparł Staszek, machając ręką.

W tej chwili rozległ się dzwonek. Staszek z Pawłem wybiegli z kryjówki, chowając coś w kieszeniach, i wszyscy trzej ruszyli na drugie piętro, przeskakując po dwa stopnie. Wpadli do klasy jako ostatni.

Kseniuszka pisała na tablicy zadania do klasówki. Uczniowie gwałtownie zajęli miejsca. Jurka rozejrzał się. Koledzy szeleszcząc, chowali pod ławkami podręczniki, żeby ściągać.

Kseniuszka gwałtownie się odwróciła, i klasa ucichła.

– jeżeli zobaczę, iż ktoś ściąga, od razu dwója – powiedziała surowo, rumieniąc się, i znów odwróciła się do tablicy. Szelest natychmiast powrócił.

Uczyła w ich szkole dopiero drugi rok po ukończeniu pedagogiki. Swoją młodość Ksenia Nowakowska ukrywała za udawaną surowością i dużymi okularami z prostymi szkłami w czarnej oprawie. Gdy podnosiła głos, zawsze się czerwieniła. I bardzo podobała się Jurce.

To z jego inicjatywy wszyscy w szkole nazywali ją czule Kseniuszką. W tym roku została wychowawczynią siódmej „b”. Chłopcy, a choćby dziewczyny, często dokazywali, zakłócając lekcje. Kseniuszka traciła rezon, niezdarnie próbując przywrócić porządek. Pewnego razu Jurce wydało się, iż zaraz się rozbeczy. Nie wytrzymał, wstał i krzyknął na klasę:

– Przestańcie! Co wy, normalni?! Ona się dla was stara. jeżeli nie chcecie się uczyć, to nie przeszkadzajcie innym!

Było to tak niespodziewane, iż wszyscy zamilkli. Tylko Paweł zachichotał i powiedział, iż Kowalski się zakochał. Natychmiast go uciszono. Od tej pory klasa zachowywała się ciszej.

Kseniuszka skończyła pisać zadania i odłożyła kredę, gdy kilka kulek, wystrzelonych z rurki zrobionej z długopisu, uderzyło ją w plecy. Kilka utkwiło w jej włosach.

Kseniuszka z obrzydzeniem strzepywała je, jakby były obrzydliwymi pająkami. Ktoś się zaśmiał. Jurka spojrzał na ostatnią ławkę, gdzie siedzieli Staszek z Pawłem. Wyglądali na niewzruszonych, ale po ich przebiegłych oczach poznał, iż to oni strzelali. „Aha, więc to robili pod schodami – przygotowywali się, żeby zepsuć klasówkę.”

– Otwórzcie zeszyty – powiedziała Kseniuszka drżącym od nerwów głosem.

Uczniowie znów zaszeleszczeli.

– Ci po lewej stronie rozwiązują pierwszy wariant, reszta – drugi. – Ksenia usiadła za biurkiem.

Wszyscy wbili nosy w zeszyty, a Jurka znów spojrzał na Staszka z Pawłem i pokazał im pięść. Kolejna salwa kulek poleciała w stronę biurka, ale trafiła tylko w dziewczyny z pierwszych ławek.

– Ksenio Nowakowska, Staszek i Paweł rzucają! – poskarżyła się Małgosia Sikorska.

– Dlaczego od razu my? My nic nie robiliśmy! – oburzył się Staszek, zrywając się z krzesła. Wtedy Jurka cisnął w niego mocno zgniecioną kulką papieru.

– Au! – krzyknął Staszek, przyciskając dłoń do policzka. – No widzicie…

– Kowalski! – głośno zawołała Kseniuszka, wstając. – Tego po tobie się nie spodziewałam. Dziennik na biurko. Dwója za klasówkę! – Zaczerwieniona, usiadła i otworzyła dziennik.

Jurka przygnębiony podszedł do biurka i położył dziennik. Kseniuszka rozmachem wpisała uwagę. Oddając dziennik, powiedziała, żeby jutro do szkoły przyszli rodzice.

– Jak w szkole? – zapytał wieczorem ojciec.

– Normalnie. Ciebie Kseniuszka wzywa do szkoły.

– Co zrobiłeś? – spytał ojciec.
– Nic – burknął Jurka.

– Nic? Za nic się nie wzywa. Gadaj.

– Dzisiaj mieliśmy klasówkę z matmy. Staszek z Pawłem zaczęli strzelać w Kseniuszkę… w Ksenię Nowakowską – poprawił się Jurka. – Zrobiło mi się jej żal i zemściłem się, strzeliłem w Staszka. Wychowawcza zauważyła, dała mi dwóję i wyrzuciła z lekcji.

– Chcesz powiedzieć, iż ucierpiałeś niesłusznie?

Jurka wzruszył ramionami.

– Trzeba było od razu wysłać cię do babci – powiedział ze smutkiem ojciec.

– Tato, naprawdę jestem niewinny. Nie kłamię. Nie pojadę do babci – zaprotestował gorąco Jurka.

– Zobaczymy później. – Ojciec odwrócił się do telewizora, i Jurka zrozumiał, iż dyskusja nie ma sensu.

Ale do wakacji zostały jeszcze dwa tygodnie. Jurka miał nadzieję, iż coś się wydarzy, ojciec zmięknie i zmieni zdanie.

Następnego dnia ojciec Jurki przyszedł do szkoły w porze lunchu. Kseniuszka miała „okienko”. Siedziała w pokoju nauczycielskim i sprawdzała zeszyty z tą nieszczęsną klasówką.

– Dzień dobry, jestem Krzysztof Marek Kowalski – przedstawił się, wchodząc bez pukania.

Kseniuszka poprawiła okulary, które zawsze zsuwały się z nosa. Ojciec Kowalskiego, Jurki Kowalskiego, był postawnym, wysokim i przystojnym mężczyzną po trzydziestce. Jego męska uroda rzucała się w oczy, sprawiając, iż kobiece serca biły szybciej.

– Ksenia Nowakowska, wychowawczyni twojego syna – przedstawiła się Kseniuszka, wstając. Z jakiegoś powodu zdjęła okulary i zaraz je znów założyła.

– Muszę panu powiedzieć… – była znacznie niższa od ojca Jurki, więc wyprostowała plecy i uniosła podbródek, by wydać się wyższą i bardziej znaczącą.

– Nie, to ja mam pani coś do powiedzenia – przerwał jej Krzysztof. – Mój syn jest niewinny, a pani wpisała mu dwóję do dziennika i wyrzuciła z lekcji. Do tego wezwała mnie do szkoły.

Kseni wydało się, iż drwi z niej.

– Ach tak? – spytała wyniośle.

– Tak. Dwóch uczniów próbowało wczoraj zepsuć klasówkę. Liczyli, iż ich pani wyrzuci. Strzelali w panią, prawda? Jurka postanowił panią bronić i odpowiedział tym samI wtedy, gdy już wydawało się, iż wszystko stracone, Kseniuszka złapała za rękę Krzysztofa, a Jurka uśmiechnął się szeroko, bo po raz pierwszy od śmierci mamy poczuł, iż ich trzech – a niedługo czworo – znów jest prawdziwą rodziną.

Idź do oryginalnego materiału