Mamy drugą połowę XIX wieku, zalegające na pacyficznych wyspach
Ameryki Południowej ptasie guano staje się cenniejsze od złota
(no, licentia poetica; staje się bardzo opłacalne). A więc także
doskonałym powodem do wojny.
Ptasie kolonie na pacyficznym wybrzeżu |
Wyspy Ballestas |
I rzeczywiście – takaż
wybucha. Działająca w sojuszu z Peru Boliwia wypowiada ją swojemu
południowemu sąsiadowi – Chilijczykom. Niestety, rychło okazuje
się, iż Chile na taki rozwój wydarzeń jest przygotowane: po cichu
rozbudowało swoją flotę wojenną, a armię wyszkolono według
najlepszych pruskich wzorców. Widząc to Boliwia zachowuje się jak
taki mały piesek. Wiecie, ten co to poujada, a gdy przyjdzie co do
czego – podkuli ogon i zachowa się jak Francja w 1940 ucieknie. W
efekcie traci dostęp do Pacyfiku – ale za to może celebrować od
150 lat Dni Morza (polega na pochodach, demonstracjach i wyzywaniu
Chilijczyków). To uczciwa zamiana.
Dni Morza w Boliwii |
Cały ciężar walk z Chile
bierze więc na siebie Peru – Peruwiańczycy nie zerwali
przymierza, stanęli w obronie (albo po stronie) Boliwii. I –
uprzedźmy fakty – także stracili fragment wybrzeża, oczywiście
z gównodajnymi wyspami. Czyli w sumie też przegrało – ale nie
musi świętować utraty wybrzeża – do dziś ma go pod dostatkiem.
Swoją drogą przez cały czas wydobywa się tu niewielkie ilości tego
surowca.
Guanowe wyspy podle Callao |
Zresztą takie guanowe wysepki leżą choćby w
najbliższym sąsiedztwie Limy i jej portu, Callao (obleganego przez
Chilijczyków, ale o tym za chwilę) – dziś jest tam rezerwat
dzikiego ptactwa (czyli, mówiąc po naszemu, tysiące pelikanów,
kormoranów czy głuptaków defekujących na prawo i lewo), więc
dostać się tam zwykłemu turyście raczej trudno (jako hydrobiolog
od wodnych bezkręgowców też nie mam wielkich szans). Guano –
jeśli kogoś to interesuje – można zobaczyć także na stałym
lądzie – zdaje się, iż we wpisach o kurorcie Cerro Azul mówiłem
o ożywczym zapachu kolonii ptactwa morskiego na klifach górujących
nad starożytnymi ruinami królestwa Huarco. A jak nie mówiłem, to
teraz mówię. W powietrzu czuć amoniak.
Ruiny królestwa Huarco i mewy |
Najsłynniejszym
jednak miejscem w Ameryce Południowej – a przynajmniej najczęściej
odwiedzanym – gdzie można spotkać się z guano jest Półwyspem
Paracas i Islas Ballestas. Dziś park narodowy.
Naprawdę –
tłumy turystów wyglądają chyba jak dziewiętnastowieczne hordy
Chilijczyków szturmujących forty portu w Callao. Dziesiątki łodzi
kursują w te i nazad z molo w Paracas na guanowe wyspy. Po drodze,
płynąc, mija się wspaniały geoglif przedstawiający kandelabr
albo kaktusa wydeptany na pustynnym brzegu półwyspu – ale
zaciekawienie budzi on głównie u zwolenników Teoretyków
Starożytnej Astronautyki, wszak całkiem niedaleko jest płaskowyż
Nazca (kolejne miejsce zatłoczone dzięki turystom chcącym
podziwiać słynne Linie z Nazca). Dopiero w okolicach wysp
międzynarodowi turyści zaczynają achać i ochać.
Kandelabr w Paracas |
Jesteśmy
w tropikach, żar leje się z nieba, na brzegu pustynia, a tu, na
ofajdanych skałach prawdziwe pingwiny. I to Magellana – żyjące
także na leżących na równiku Wyspach Galapagos (czyli to nie
prawda, iż te morskie nieloty żyją li tylko na Półkuli
Południowej). Albo foki.
Pingwiny Magellana |
To znaczy: uchatki. Lwy morskie na
pewno poczułyby się urażone gdyby ktoś nazwał je mianem foczych
kuzynów. Chociażby dlatego, iż mają małżowiny uszne.
Lew Morski |
Poza
niewątpliwymi atrakcjami przyrodniczymi i krajobrazowymi Islas
Ballestats mają jeszcze jedną atrakcję, dotyczącą tej białej
substancji pokrywającej cały archipelag – wydobywano tu jeszcze
kilkadziesiąt lat temu guano. Dziś już się tu nie wydobywa, ale
zachowane konstrukcje świadczą jak potężny musiał to być biznes
– warty wojny.
Kopalnia guana |
Wojna o Saletrę, znana też jako Wojna o
Pacyfik. Tak. W Chile jeszcze nie byłem, ale w Boliwii i Peru ciągle
natykam się na jej ślady – zresztą o Dniach Morza w kraju
śródlądowych było w poprzedniej części wpisu.
- Dobry
Chilijczyk to martwy Chilijczyk – rzucił przez ramię limański
taksówkarz, zapytany o stosunek do południowych sąsiadów.
Guano nad Pacyfikiem |
Owszem,
bogactwo Chile jest efektem dyktatorskich rządów generała
Pinocheta, ale jego podstawy nie wzięły się znikąd – sprawdziło
się tu ludowe przysłowie – pardon my French – "gdzie smród
tam miód". Peru w zamian za to dostało całą masę bohaterów
– oraz najważniejsze punkty narodowej mitologii.
Lima - pomnik admirała Grau nad Morzem Grau |
Jak choćby
admirał Manuel Grau, wybrany Peruwiańczykiem Tysiąclecia (owszem,
Peru powstało jako nowoczesne państwo w XIX wieku, ale nieprzerwana
historia kraju trwa od bardzo dawna: zmieniały się tylko panujące
tu imperia), poległy w starciu z Chiliczykami czy miejsce śmierci
admirała, statek Huascar (nazwany na cześć jednego z inkaskich
władców), monitor zasłużony w czasie wcześniejszej wojny z
Hiszpanią, finalnie zdobyty przez Chile w czasie Bitwy pod Angamos
(z ciekawostek – to jedyny znany mi okręt będący narodowym
symbolem dwóch krajów; służba pod banderą chilijską była na
tyle bohaterska, iż dziś jest on statkiem-muzeum w Talcahuano).
Miałem też tyle szczęścia, iż podczas wizyty w Muzeum Marynarki
w Callao trafiłem na czasową wystawę poświęconą właśnie tej
jednostce.
Model monitora Huascara |
Samo Callao – a raczej obrona portu przed wojskami
hiszpańskimi kilka lat przed Wojną o saletrę (ciekawostka: Peru
było wtedy w sojuszu z Chile) – także zostało symbolem
peruwiańskiego bohaterstwa. Tym bardziej, iż twierdza się obroniła
– a jednym z bohaterów tej bitwy został polski inżynier. I o nim
właśnie będzie następny wpis.
Forteca w Callao |