Lampa prawie zniszczyła rodzinę
Kasio, Tomek, który z was zbił moją lampę? To pamiątka po Zbigniewie! Helena Stanisławowa uderzyła dłonią w dębowy stół w salonie starego domu Kowalskich, a kurz uniósł się ze spłowiałego obrusa, haftowanego chabrami. Dom, wybudowany w latach trzydziestych, pachniał starym drewnem, naftaliną, świeżo ugotowanym żurem i wilgocią z piwnicy. Antyczna lampa z brązową podstawą w kształcie winorośli i zielonym abażurem, którą Helena pielęgnowała jako pamiątkę po zmarłym mężu Zbigniewie, leżała na wyblakłym parkiecie abażur był pomięty, a noga pęknięta, odsłaniając przewody. Srebrzyste włosy Heleny były ściągnięte w ciasny kok, kwiecisty szlafrok kołysał się w rytm jej gniewu, a okulary w rogowej oprawie zaparowały. Jej dłonie drżały, ściskając brzeg stołu.
Kasia, piętnastoletnia wnuczka, poderwała się ze zapadniętej kanapy, jej ciemne włosy były rozczochrane, a czarna koszulka z kotami podwinięta, odsłaniając pasek dżinsów. Wskazała palcem młodszego brata, jej głos brzmiał ostro:
Babciu, to nie ja! krzyknęła, a jej adidasy zaskrzypiały na podłodze. To Tomek, on ciągle wszystko przewraca, wczoraj tu kopał piłkę!
Tomek, dwunastoletni chłopak w pomiętej niebieskiej bluzie z kapturem, odłożył tablet, na którym grał w wyścigi. Jego rude włosy sterczały, a oczy rozszerzyły się z oburzenia:
Ja? Kasia, kłamiesz! warknął, zrywając się z miejsca. Babciu, naprawdę, nie dotykałem lampy! To Kasia wczoraj kręciła tu filmiki, skakała jak koza!
Marek, syn Heleny, wszedł do salonu w roboczej kurtce przesiąkniętej smarem i metalem. Jego szczęka była zaciśnięta, a pod oczami sińce po nocnych zmianach w fabryce.
Mamo, przestań krzyczeć, cały dom się trzęsie powiedział, rzucając kurtkę na skrzypiący wieszak. To tylko lampa, stary grat! Po co robić z tego aferę?
Alicja, synowa Heleny i matka dzieci, ustawiała talerze na stole. Jej blond warkocz rozluźnił się, a fartuch był poplamiony żurem i mąką.
Marku, nie zaczynaj odpowiedziała, głos miał napięty. To nie grat, to pamiątka mamy po Zbigniewie. Kasia, Tomek, przyznajcie się, kto to zrobił!
Lampa na podłodze stała się nie tylko zniszczonym przedmiotem, ale symbolem rodzinnego rozdarcia.
Wieczorem kłótnia wybuchła na nowo. Salon, oświetlony bladym światłem żyrandola z odpryskami farby, huczał od sporów. Helena szyła skarpetę w starym fotelu, Marek pił herbatę z pękniętego kubka z napisem *Najlepszy Majster*, a Alicja zmywała naczynia w kuchni.
Kasia, widziałam, jak wczoraj tańczyłaś w salonie! powiedziała Helena, poprawiając okulary. Lampa nie spadła sama!
Kasia rzuciła podręcznik na kanapę, jej policzki płonęły.
Babciu, tańczyłam, ale lampy nie dotknęłam! krzyknęła. To Tomek, rano ganiał tu z piłką!
Tomek podskoczył, rozpryskując klocki po podłodze:
Ja? Kłamiesz! Babciu, ona specjalnie!
Marek odstawił kubek, herbata rozprysnęła się na obrus.
Mamo, to tylko stara lampa warknął. Wracam z roboty padnięty, a wy się kłócicie jak na targu!
Alicja wyszła z kuchni, wycierając ręce w fartuch:
Marku, to pamięć o Zbigniewie! I nie krzycz na dzieci!
Helena wstała, igła wypadła jej z dłoni, kłując palec:
Ta lampa to wszystko, co mi po Zbigniewie zostało! głos jej zadrżał. A wy traktujecie mnie jak starą, zbędną kobietę we własnym domu!
Kasia wybiegła, trzasnąwszy drzwiami. Tomek wyjrzał przez okno:
Kasia! Babciu, ja ją znajdę!
Marek zbladł:
Cholera Mamo, przepraszam. Nazwałem lampę gratem. Idę po Kasię.
Helena osunęła się w fotel:
Znajdź ją Ja też przepraszam.
Następnego dnia Alicja szukała Kasi po podwórkach, pachnących mokrą trawą i grillem. Sąsiadka, ciocia Wanda, podlewała pelargonie na ganku.
Alu, co się wczoraj u was działo? spytała. Kasia jest u koleżanki, widziałam ją w parku.
Tymczasem Tomek znalazł siostrę na ławce koło stawu. Płakała, ściskając telefon.
Kasia, wracaj powiedział cicho. Babcia nie jest zła, tylko smutna.
Kasia otarła łzy rękawem:
Nie zbiłam lampy Ale nikt mnie nie słucha.
Ja też nie odparł Tomek. Naprawimy ją razem.
Wieczorem Marek stanął w drzwiach pokoju matki. Pachniało lawendą i rumiankową herbatą.
Mamo, przepraszam powiedział. Wiem, jak bardzo kochałaś tatę.
Helena spojrzała na zdjęcie Zbigniewa w mundurze:
Ta lampa to nasze życie Czy ja wam przeszkadzam?
Nie Marek położył dłoń na jej ramieniu. Jesteśmy rodziną.
Nazajutrz Tomek znalazł w piwnicy pamiętnik dziadka. Na pierwszej stronie stało: *Dla Helusi, mojego światła*. Czytał na głos:
*Lampa rozświetla nasz dom jak twoja miłość. Pod nią wyznałem ci uczucie. Chroń ją, Helu, i naszą rodzinę*.
Helena rozpłakała się.
Naprawimy lampę! krzyknął Tomek.
Cała rodzina zebrała się w salonie. Marek lutował podstawę, Alicja szyła nowy abażur, a dzieci podawały narzędzia. Lampa znów zapłonęła, a jej światło padło na twarze Kowalskich.
Miesiąc później siedzieli pod lampą, czytając pamiętnik Zbigniewa i śmiejąc się z jego opowieści o *”upartej Helusi”*. Kasia namalowała portret dziadka i powiesiła go obok lampy.
Ta lampa nas ocaliła szepnęła Helena. Zbigniew byłby z was dumny.
Jesteśmy razem odparła Kasia, tuląc się do babci.
Marek uniósł kubek:I gdy lampa delikatnie rozświetlała pokój, a rodzina śmiała się z kolejnej historii z pamiętnika, Helena uśmiechnęła się w duchu, wiedząc, iż Zbigniew czuwa nad nimi, jak zawsze, w blasku ich odnowionej miłości.