Lampa, która mogła zniszczyć rodzinę

twojacena.pl 3 godzin temu

Bogna, Kuba, który z was stłukł moją lampę? To pamiątka po Henryku! Bogumiła Wójcik uderzyła dłonią w dębowy stół w salonie starego domu Wójcików, a kurz uniósł się ze startego obrusa wyszywanego makami. Dom, zbudowany w latach trzydziestych, pachniał starym drewnem, naftaliną, świeżo ugotowanym żurem i lekką wilgocią z piwnicy. Antyczna lampa z mosiężną podstawą w kształcie winorośli i zielonym abażurem, którą Bogumiła przechowywała jako pamiątkę po zmarłym mężu Henryku, leżała na wyblakłym parkiecie abażur był pomięty, a nóżka pęknięta, odsłaniając kable. Jej siwe włosy były ściągnięte w ciasny kok, kwiecisty szlafrok kołysał się, a okulary w rogowej oprawie zaparowały ze złości.

Bogna, piętnastoletnia wnuczka, poderwała się z zapadniętej kanapy. Jej ciemne włosy były potargane, a czarna koszulka z kotami podwinęła się, odsłaniając pasek dżinsów. Wskazała palcem młodszego brata, krzycząc cienkim głosem:

Babciu, to nie ja! Jej trampki skrzypiały po podłodze. To Kuba, on zawsze wszystko upuszcza! Wczoraj skakał tu z piłką!

Kuba, dwunastoletni chłopak w pogniecionej niebieskiej bluzie z kapturem, odłożył tablet, na którym grał w wyścigi. Jego rude włosy sterczały, a oczy zaokrągliły się z oburzenia.

Ja? Bogna, ty kłamiesz! podskoczył. Babciu, naprawdę, nie dotykałem twojej lampy! To Bogna wczoraj nagrywała tu tiktoki, skakała jak koza!

Tomasz, syn Bogumiły, wszedł do salonu. Jego robocza kurtka, przesiąknięta zapachem oleju i metalu, zwisała z ramion. Był mistrzem w fabryce, jego szczecina lśniła od potu, a pod oczami miał cienie po nocnych zmianach.

Mamo, przestań krzyczeć, cały dom dudni powiedział, rzucając kurtkę na skrzypiący wieszak. To tylko stara lampa, grat! Po co robić z tego aferę?

Danuta, synowa Bogumiły i matka dzieci, stawiała talerze na stole. Jej blond włosy wymykały się z niedbałego kucyka, a fartuch w plamach od żuru i mąki kołysał się przy każdym ruchu.

Tomasz, nie zaczynaj powiedziała zmęczonym głosem. To nie grat, to pamiątka mamy po Henryku. Bogna, Kuba, przyznajcie się, kto to zrobił, i pogadamy!

Lampa leżąca na podłodze stała się nie tylko zepsutym przedmiotem, ale symbolem rodzinnego rozpadu, w którym każdy widział swoje żale, zmęczenie i brak uwagi.

Wieczorem kłótnia wybuchła z nową siłą. Salon, oświetlony przygaszoną lampą z odpryskami farby, huczał od sporów. Bogumiła siedziała w starym fotelu z wyblakłym obiciem, cerując wełnianą skarpetę. Tomasz pił herbatę z pękniętego kubka z napisem Najlepszy fachowiec, a gazeta z krzyżówką leżała zgnieciona na stole. Danuta zmywała naczynia w kuchni, ale jej głos był słyszalny przez otwarte drzwi. Bogna przeglądała podręcznik do biologii, a Kuba budował chwiejną wieżę z klocków, które natychmiast się rozpadały.

Bogna, widziałam, jak wczoraj tańczyłaś w salonie! powiedziała Bogumiła, poprawiając okulary. Lampa nie spadła sama!

Bogna rzuciła książką na kanapę, jej policzki się zaczerwieniły.

Babciu, tańczyłam, ale lampy nie dotykałam! krzyknęła. To Kuba, rano biegał z piłką!

Kuba podskoczył, klocki rozsypały się po podłodze.

Ja? Bogna, ty specjalnie! warknął, wskazując siostrę. Ja grałem w swoim pokoju! Babciu, ona kłamie!

Tomasz odstawił kubek, herbata wychlapała się na obrus.

Mamo, to stara lampa, o co ten hałas? powiedział, przecierając skronie. W domu bałagan, ja haruję po dwanaście godzin, a wy drzecie się o graty!

Danuta weszła z kuchni, ocierając ręce w fartuch.

Tomasz, to nie grat, to pamiątka po Henryku! Jej głos zadrżał. I nie krzycz na dzieci, one nie są winne!

Bogumiła wstała, szlafrok zaszeleścił, a igła wypadła jej z dłoni.

Pamiątka? Danuta, ta lampa to wszystko, co mi zostało po Henryku! Jej oczy błyszczały. Pod nią czytaliśmy listy, planowaliśmy ślub! A wy traktujecie mnie jak starą, niepotrzebną babę we własnym domu!

Bogna poderwała się, plecak spadł z kanapy.

Babciu, nie chciałam niczego zniszczyć! krzyknęła przez łzy. Ale ty zawsze na nas krzyczysz, jakbyśmy byli wrogami! Nie wytrzymuję, idę stąd! Wypadła z domu, trzasnąwszy ciężkimi drzwiami.

Kuba wykrzyknął, tablet wypadł mu z rąk.

Bogna! pobiegł do okna. Babciu, to nie ja, ale ja ją znajdę!

Danuta rzuciła się do drzwi.

Bogna, wracaj natychmiast! Ale ulica była cicha, tylko pies za płotem zaszczekał.

Tomasz zbladł.

Cholera mruknął, sięgając po kurtkę. Mamo, przepraszam. Nie powinienem nazywać lampy gratem. Idę po Bognę.

Bogumiła osunęła się na fotel.

Tomasz, znajdź ją szepnęła. I wybaczcie. Przesadziłam.

Lampa stała się symbolem ich rozdarcia, a ucieczka Bogny sygnałem, iż rodzina pęka jak pęknięty abażur.

Następnego dnia Danuta szukała Bogny po osiedlu. Zapukała do sąsiadki, cioci Halinki, która podlewała pelargonie na ganku.

Danusiu, co się wczoraj u was działo? spytała ciocia Halinka. Bogna gdzie? Widziałam ją rano, szła w stronę parku, zapłakana.

Danuta westchnęła.

Pokłóciliśmy się przez lampę Bogumiły. Bogna myśli, iż ją oskarżamy.

Ciocia Halinka pokiwała głową.

Bogumiła ma dobre serce, ale uparta jak nauczycielka powiedziała. Pogadaj z nią. I z Bogną. To dobra dziewczyna, tylko zagubiona.

Tymczasem Kuba znalazł siostrę na ławce w parku. Płakała, ściskając telefon.

Kiedy wszyscy wrócili do domu, zabrali się razem do naprawy lampy, a jej ciepłe światło znów połączyło rodzinę, przypominając im, iż choćby pęknięte przedmioty i pęknięte serca można skleić, jeżeli tylko ma się do tego dobre chęci i trochę kleju.

Idź do oryginalnego materiału