Lalibela – informacje praktyczne

celwpodrozy.pl 5 lat temu

Lalibela to małe miasteczko, położone wśród gór, oddalone od stolicy kraju Addis Abeba prawie o 700 km. Słynie przede wszystkim z wykutych w skale kościołów, niesamowitego wyczynu architektonicznego, który sprawia, iż ​​miasto jest wpisane na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO i to owy skalny kompleks przyciąga tu podróżników z całego świata. Lalibela nazywana jest ósmym cudem świata. Jak się tutaj dostać, gdzie spać, gdzie zjeść, co jeszcze można zobaczyć i zrobić oraz ile to wszystko kosztuje, dowiecie się z tego wpisu. Informacje praktyczne o Lalibeli zebrane w jednym miejscu, mam nadzieję, pomogą Wam zaplanować Waszą podróż. Najlepszą porą roku na wizytę w Lalibeli, co też tak naprawdę odnosi się do całej Etiopii, jest pora sucha, która trwa tu od października do marca. Nie oznacza to, iż podróżowanie w innych miesiącach nie jest możliwe. Mój drugi wyjazd przypadł na początek maja i pogoda też była dobra. Z pewnością warto omijać nasze miesiące letnie, gdyż wówczas w Etiopii potrafi sporo padać, co może powodować utrudnienia na drogach. Jako, iż Lalibela leży w górach, jest tu nieco chłodniej niż na niższych terenach. Długie spodnie oraz bluza mogą przydać się wieczorami lub podczas chłodnych poranków. W ciągu dnia natomiast jest gorąco. W Lalibeli nie ma również zagrożenia malarią ze względu na wysokość. Owszem, komary można spotkać, jednak nie w jakichś ogromnych ilościach. Można rozważyć przyjazd w weekend. W sobotę jest tu świetny lokalny rynek, a niedziela to dobry czas na odwiedzanie wykutych w skale kościołów, kiedy to na biało ubrani wierni masowo udają się na “nabożeństwo świtu“, które pokazuje zupełnie nowy wymiar owych kamiennych budynków sakralnych. Lalibelę warto także odwiedzić podczas świąt Bożego Narodzenia w Etiopii lub podczas największego ich święta Timkat, oba realizowane są w styczniu. Wówczas tysiące pielgrzymów ściąga do Lalibeli na główne ceremonie religijne roku. Co prawda ceny będą wówczas wyższe, a miasto zatłoczone, jednak owe niedogodności warte są tego, czego można tutaj wówczas doświadczyć. W zasadzie są dwa sposoby, albo drogą powietrzną, albo lądową. Ta pierwsza jest oczywiście szybsza, ale i kosztowniejsza, druga – tania, jednak trzeba się przygotować na minimum dzień podróży autobusami po różnego rodzaju drogach. SAMOLOTEM DO LALIBELI jeżeli do Etiopii przylecicie krajowymi liniami Ethiopian Airlines, automatycznie otrzymujecie zniżkę aż 60% na loty lokalne, a to jest naprawdę dużo. Kupujecie bilety w tej samej cenie, co Etiopczycy. Przy rezerwacji już na początku system Was pyta, na jaki rodzaj biletu się kwalifikujecie. Teoretycznie trzeba zachować kartę pokładową z przylotu, jednak w naszym przypadku nikt tego nie sprawdzał, bo i po co, wszytko jest w systemie. Bilet ze stolicy do Lalibeli w pełnej cenie kosztuje około 225 zł, zaś ze zniżką 60% – 90 zł. W zależności od dnia jest albo jeden bezpośredni lot do Lalibeli ze stolicy (11:40), albo dwa (08:10 i 11:40). Lot trwa niecałą godzinę, może bujać, gdyż są to rejony górzyste, a więc i wietrzne. Loty lokalne w Addis Abeba realizowane są z terminala krajowego, który znajduje się obok międzynarodowego. Trzeba wyjść z hali przylotów i udać się w lewą stronę, mijając budynek nowego terminala międzynarodowego, który jeszcze jest w budowie. W hali odlotów w poczekalni znajduje się jeden bar, toalety i kilka sklepów z pamiątkami. Udając się do bramek przechodzi się jeszcze jedną kontrolę bezpieczeństwa. Lotnisko w Lalibeli jest malutkie, jak i jego hala przylotów. Nie ma tu taśmy bagażowej, walizkę czy plecak trzeba sobie wyciągnąć samemu z wózka, który po przylocie podjeżdża z płyty pod wejście do hali przylotów. W zasadzie całość obywa się bardzo sprawnie i w naszym przypadku, nie było długiego oczekiwania na bagaż. Transport do miasteczka jest bardzo prosty i niedrogi. Przed halą przylotów czeka bus, który rozwodzi pasażerów po hotelach. Bilet kosztuje 100 birrów, czyli około 13 zł. Prawdopodobnie jeżeli zamówicie transport z guesthouse czy hotelu, to i tak skończycie w tym busie, choć być może te droższe mają swój prywatny. Podróż z lotniska do miasteczka trwa około 30-40 minut. Do Lalibeli można także przylecieć z Gondar, lot bezpośredni trwa około 20 minut, a także z Aksum w 40 minut (połączenia można sprawdzić przez skyscanner lub bezpośrednio na stronie przewoźnika, niektóre połączenia mogą być widoczne tylko na stronie Ethiopian Airlines). AUTOBUSEM DO LALIBELI Autobus będzie oczywiście sporo tańszą opcję, jednak o wiele bardziej czasochłonną. Podróż standardowo trwa dwa dni, choć podobno można ten odcinek pokonać i w jeden. Ze stolicy kraju prowadzi tu kręta górska droga. Codziennie z Addis Abeba około 6:00 rano odjeżdża autobus do Dessie (bilet ok. 295 birrów, podróż trwa około 8-9 godzin), w Dessie trzeba zatrzymać się na nocleg i następnego dnia wsiąść w bezpośredni autobus do Lalibeli (bilet ok. 125 birrów). Inną opcją jest autobus do miejscowości Woldia (kierunek Mekele) i stamtąd trzeba łapać bus/autobus do Lalibeli. Ze stolicy do Mekele kursują dwa autobusy rano (bilet około 320 birr) oraz cztery minibusy, ostatni odjeżdża o 14:00 (bilet około 95 birrów). jeżeli natomiast chcemy dotrzeć tu z Gondar lub Bahir Dar, czeka nas przesiadka w miejscowości Gashena. A jak dotrzeć do Lalibeli z Addis Abeba w jeden dzień? Trzeba wsiąść w poranny autobus (przewoźnik Selam lub Sky) do miejscowości Woldia (bilet 320 birr). Po 9-10 godzinach, czyli około 15:30 powinniśmy być na miejscu. Następnie trzeba poszukać minibusa lub kogoś chętnego, kto zabierze nas do Lalibeli. W tym przypadku cena powinna być negocjowalna i wynosić około 200 birrów. Podróż powinna zająć około trzy godziny, a więc do Lalibeli powinniśmy dotrzeć około 19:00. Sprawa trochę karkołomna i ryzykowna, bo sytuacja z drogami może być różna, a i nikt nie zagwarantuje, iż coś będzie kursowało z Woldia po południu, aczkolwiek jest to wykonalne (zostało przetestowane przez pewnego podróżnika). Bilety trzeba nabyć dzień wcześniej. Autobusy w Addis odjeżdżają z Meskel Square, te poranne o 5:30. Oprócz przewoźników Selam oraz Sky, po Etiopii kursuje także firma Zemen Bus, która dysponuje nowymi autobusami o wyższym standardzie, a bilet jest w tej samej cenie. Warto sprawdzić, czy ten przewoźnik ma połączenie na interesującej nas trasie. Autobusy Selam często się psują, co może skutkować sporym opóźnieniem. Baza noclegowa jest całkiem pokaźna jak na tak małą miejscowość, położoną gdzieś w górach. Jednak w końcu to obowiązkowy przystanek każdego turysty podczas podróży po Etiopii. Znajdziemy tu zarówno tanie pensjonaty, jak i zakwaterowanie o wyższym standardzie i cenie. Noclegu z powodzeniem można szukać przez portal booking. Tutaj chciałam polecić Wam dwa miejsca, jedno, w którym nocowałam oraz drugie w samym centrum, w którym nocowali poznani podczas podróży faranji. Nocleg zarezerwowałam jeszcze przed podróżą przez wyżej wymienioną stronę. Szukałam czegoś taniego, ale czystego i w miarę w dobrej lokalizacji. Wybór padł na Mini Lalibela Guest House (obecnie z jakiegoś powodu rezerwacja przez booking nie jest możliwa, obiekt dostępny jest na hotels.com, airbnb oraz agoda.com). Pensjonat prowadzony jest przez siostry, w większej mierze przez jedną, której marzeniem było otworzenie małego hoteliku. Budynek jest nowy, a właścicielka bardzo dba o gości i ma już plany na dalszy rozwój swojego biznesu. Lokalizacja nie jest może idealna, bowiem guesthouse znajduje się około 15-20 minut piechotą od centrum, jednak położony jest na szczycie skarpy z widokiem na dolinę. Pokoje są przestronne i bardzo czyste, bez wielkich udogodnień, łazienka jest wspólna i co interesująca z ciepłą wodą pod prysznicem. To tak naprawdę kabina prysznicowa oraz oddzielna toaleta, zlew znajduje się na zewnątrz. Śniadanie jada się na świeżym powietrzu przy stoliku w ogródku. I najważniejsze – cena. Za pokój 2-osoby ze śniadaniem za noc płaciłyśmy 64,5 zł. Do tego pani gospodyni zaprosiła nas na darmową lekcję gotowania, po której oczywiście przygotowane dania wspólnie skonsumowałyśmy. Bardzo polecam także Blue Nil Guest House, który znajduje się w samym centrum, praktycznie rzut beretem od wejścia na teren kompleksu kościelnego, blisko sklepów oraz różnych jadłodajni. Cena za noc za pokój 2-osobowy z łazienką bez śniadania to 105 zł, więc również tanio. Co prawda śniadanie kosztuje już 38 zł, jednak można je sobie zafundować “na mieście” za przysłowiowe grosze. Pokoje urządzone są całkiem gustownie, niektóre z ładnym widokiem, jest czysto, choć łazienka nosi już ślady użytkowania. Recepcja jest całodobowa, do dyspozycja jest wspólna kuchnia, można tu również wymienić pieniążki (jak prawdopodobnie w każdym hotelu). Oczywiście sprawdźcie także inne opcje, inne pensjonaty, bowiem na tych dwóch wybór się nie kończy, z pewnością znajdziecie kilka innych w równie dobrej cenie i lokalizacji. W Lalibeli jest kilka miejsc, tzw. jadłodajni czy restauracji, do których warto zajrzeć. Jedzenie w Etiopii naprawdę jest smaczne, a wszystko opiera się na placku, zwanym indżera, który prawdopodobnie nie każdemu przypadnie do gustu. Etiopczycy jedzą go zawsze, na śniadanie, obiad i kolację, z warzywami, mięsem, a choćby indżerę z indżerą. To rodzaj płaskiego pieczywa. Ma formę wilgotnych, cienkich naleśników, z jednej strony gładkich, a z drugiej porowatych, o lekko gąbczastej teksturze. Wypieka się je z mąki miłki abisyńskiej, zrobionej z teff. To zboże, będące podstawową rośliną uprawną w Etiopii. Etiopczycy to także miłośnicy mięsa, jedzą je na różne sposoby, choćby na surowo. W Lalibeli koniecznie trzeba zajrzeć do restauracji o nazwie Ben Abeba, w zasadzie nie dla samego jedzenia, ale dla widoku, szczególnie o zachodzie słońca. Prowadzona jest przez etiopsko-szkocką ekipę. Jedzenie może nie powala, choć ogólnie jest smacznie i bardzo przyjemnie… szczególnie przy piwku wieczorową porą. Z daleka zwraca uwagę sama konstrukcja, bowiem budowla wygląda naprawdę dziwnie i nie do końca wiadomo, co ma przedstawiać i czy też symbolizować. Restauracja znajduje się na obrzeżach, z centrum na piechotę trzeba liczyć około 25 minut drogi, można też podjechać bajajem. Ceny może nie najniższe, ale też nie najwyższe. Innym miejscem, zresztą polecany przez przewodnik LP oraz samych rodaków, jest restauracja Unique, usytuowana w samym centrum. Z zewnątrz wygląd budynku może nie zachęca, za to, jeżeli przyjrzymy się uważnie napisowi, zauważymy, iż nasi tu byli i zachwalają tę knajpkę. Jest naprawdę tanio i w miarę smacznie, natomiast na jedzenie trzeba troszkę poczekać, przynajmniej wiadomo, iż świeżo przygotowywane. Zresztą pani właścicielka uczciwie nam powie, co danego dnia warto zjeść, a czego lepiej nie brać. Wystrój wnętrza jest niezwykle klimatyczny, przy zimnym piwku na jedzonko można tu poczekać, w końcu to Afryka… komu niby miałoby się tu spieszyć? Inną restauracją z pięknym widokiem jest Old Abyssinia, polecana także przez przewodnik LP. W zasadzie jest to hotel o całkiem wysokim standardzie. Niestety ostatecznie nie miałam okazji niczego tutaj spróbować. Zapisałam się co prawda na lekcję gotowania, którą odwołałam z racji tego, iż nasza pani gospodyni zaprosiła nas na wspólne wieczorne gotowanie bez żadnych opłat. Niemniej miejsce wygląda bardzo zachęcająco oraz ma bardzo dobre opinie. Menu obfituje w tradycyjne etiopskie dania. W czasie niektórych wieczorów organizowane są pokazy tradycyjnych tańców i śpiewów. Ceny wyższe niż w restauracji Unique, niemniej miejsce warte odwiedzenia. Wieczorem zaś koniecznie trzeba zajrzeć do Torpido Tej Bar, który znany jest także pod nazwą Askalech. Spróbujecie tu tradycyjnego etiopskiego trunku, a mianowicie wina miodowego o nazwie tej. Napój serwowany jest w trzech odsłonach, lekkiej, średniej oraz mocnej i ten ostatni naprawdę daje w czub. Jednak główną atrakcją tego miejsca są tradycyjne tańce oraz śpiewy, zwane azmari, które zaczynają się po 20:00. Polega to na tym, iż młoda dziewczyna oraz chłopak krążą po lokalu, zapraszając gości do tańca, który w głównej mierze polega na dość szybkim ruszaniu ramionami. Każdy, kto zostanie poproszony, powinien zostawić napiwek, przyklejając banknot do czoła prowadzącego. Muszę przyznać, iż ów taniec robi ogromne wrażenie, a ci, którzy do tańca proszą są po prostu mistrzami. W lokalu przeważają mieszkańcy, w zasadzie są to sami mężczyźni, gdzieniegdzie widać przy stoliku turystów. Wszyscy są naprawdę bardzo mili i po kilku pucharkach niezmordowani w tańcu. Ja oczywiście ląduję na parkiecie i staram się udowodnić, iż faranji też ruszać się potrafią, co całkiem dobrze mi wychodzi:) A jeżeli macie szczęście, tak, jak my, to traficie na przyjęcie weselne. KOMPLEKS KOŚCIOŁÓW SKALNYCH Wiadomo, właśnie po to przyjeżdża się do Lalibeli. W tym małym miasteczku w Etiopii znajduje się jedno z najbardziej zdumiewających świętych miejsc na świecie, jedenaście wykutych w skale monolitycznych kościołów, z których każdy wyrzeźbiony jest całkowicie z jednego bloku granitu z dachem na poziomie gruntu. Bloki te zostały wyrzeźbione, tworząc drzwi, okna, kolumny, podłogi, dachy itp. Ta gigantyczna praca została uzupełniona o rozbudowany system rowów melioracyjnych, tuneli i przejść ceremonialnych, niektóre z otworami do jaskiń pustelniczych i katakumb. Gdyby nie te niezwykłe kościoły, Lalibela prawie na pewno...

Idź do oryginalnego materiału