Zarządzenie miastem bogatym w renesansowe zabytki, wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, wymaga szczególnej umiejętności łączenia historii z nowoczesną wizją rozwoju. Prezydent Zamościa Rafał Zwolak dobrze odnajduje się w tej roli. Odważnie spłaca samorządowe zadłużenia, rewitalizuje historyczne obiekty i modernizuje infrastrukturę, bez której nie będzie ani nowych inwestorów, ani turystów. Stale powtarza, iż jego praca to służba dla miasta i jego mieszkańców.
Z takim założeniem ubiegał się pan o fotel prezydenta Zamościa?
To jest moja pierwsza kadencja w roli prezydenta, ale samorządowcem jestem już od wielu lat. Zawsze uważałem, iż to nie jest praca, tylko służba. Moja przygoda zaczęła się piętnaście lat temu, kiedy prezydent Zamościa Marcin Zamoyski i zapytał mnie, czy chcę służyć mieszkańcom. Te słowa „służba” zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Startowałem wówczas do rady miasta z ostatniego miejsca na liście i wygrałem… jednym głosem. Później mieszkańcy wybierali mnie już zdecydowaną większością. Kiedy pojawiła się prośba, bym kandydował na prezydenta, podjąłem z dumą to wyzwanie.
Jak się Pan odnajduje w tej nowej roli?
Staram się być wiernym historii i tworzyć jednocześnie nowoczesną wizję rozwoju. Zamość to piękne, historyczne miasto, ale turystyka koncentruje się głównie na 2–3 miesiącach w roku. Moją ambicją jest wydłużenie tego sezonu, tak by miasto żyło przez cały rok. Mam doświadczenie z pracy w radzie, wiem, jak działa samorząd, i lubię rozmawiać z ludźmi. To oni są najlepszym źródłem wiedzy o naszych potrzebach.
Kiedy obejmował pan swój urząd zadłużenie miasta było spore. Jaka jest sytuacja obecnie?
Kiedy obejmowałem urząd, dług przekraczał 250 milionów złotych. Same odsetki i raty pochłaniały 34 miliony rocznie. W ciągu roku udało się spłacić 50 milionów, co zmniejszyło koszty obsługi długu. To trudne, ale konieczne, bo bez tego nie mielibyśmy wkładu własnego na projekty z KPO czy innych funduszy europejskich. A wyzwania są ogromne. Jednym z najbardziej symbolicznych jest rewitalizacja Pałacu Zamoyskich, dawnej rezydencji ordynatów. To renesansowa perła, ale dziś znajdują się tam mieszkania socjalne dla bezrobotnych, bo ich lokatorzy żyją z zasiłków. To paradoks, ale i dramat zarazem, bo to jest symbol Zamościa i jednocześnie nasza największa bolączka.
Ludzie żartują, iż „szlachta mieszka w pałacu” !
I coś w tym jest, bo w przeszłości szlachta nie pracowała. To smutne, iż przez burzliwe losy wieków, obiekt, który miał być pokoleniową dumą rodu Zamoyskich, ma dziś takie niechlubne przeznaczenie. Ta sytuacja nas boli, bo obiekt niszczeje z każdym rokiem. Szacujemy, iż renowacja pałacu może kosztować choćby 300 mln zł, a same badania i dokumentacja – 3 mln zł. Ale jeżeli uda się pozyskać środki i wsparcie konserwatora, chcemy, by ten historyczny obiekt stał się magnesem turystycznym. Na hotel się nie nadaje, bo komnaty mają tam układ amfiladowy i konserwator zabytków będzie sprzeciwiał się przeróbkom. Marzę o stworzeniu tam czegoś na kształt Centrum Nauki Kopernik – miejsca, które przyciągnie dzieci, młodzież i całe rodziny przez cały rok. To mogłoby całkowicie zmienić rolę Zamościa na turystycznej mapie Polski.
A co z zabytkami UNESCO na zamojskiej starówce?
UNESCO to marka, ale i ogromne koszty. Schody wachlarzowe ratusza, które ostatnio wyremontowaliśmy kosztowały 420 tysięcy złoty. Podcienia w renesansowych kamienicach 600 tysięcy. A takich obiektów są dziesiątki. Nas nie stać na to z budżetu, dlatego szukamy środków zewnętrznych, bo rewitalizacja jest konieczna. Niektóre obiekty już się sypią, bo od lat kilka robiono na starówce. Zawsze brakowało środków na ten cel. Na szczęście udało nam się odnowić Akademię Zamojską o bardzo bogatej historii. Marzy mi się, żeby Zamość miał podobne wsparcie jak Kraków – bo nasze zabytki też są wyjątkowe.
Co oprócz zabytków przyciąga jeszcze turystów do Zamościa?
Nasze cykliczne imprezy, m.in. takie jak Zamojskie Winogranie, które w sierpniu przyciąga do nas tysiące turystów. Amatorzy win owocowych z Roztocza i Lubelszczyzny mają wspaniałą okazję do degustacji lokalnych trunków i potraw regionalnych. Program jest zawsze bardzo atrakcyjny i doskonale promuje miasto. Do Zamościa turystów przyciąga też nasz piękny ogród zoologiczny. To nasza duma. Jeszcze kilkanaście lat temu odwiedzało go 20 tysięcy osób rocznie, dziś ponad 220 tysięcy. Do naszego ogrodu trafiają zwierzęta zarekwirowane przemytnikom na granicy. Ratujemy im życie, a one sa nasza dodatkową atrakcją. W zeszłym tygodniu urodziła się nam żyrafa. To był olbrzymi sukces, bo to jest rzadkość w ogrodach zoologicznych. Ważyła od razu 70 km i mierzyła 170 cm, a jej mama 7 metrów. W przyszłym roku otwieramy pingwinarium i jestem pewien, iż liczba odwiedzających przekroczy wówczas ćwierć miliona. To są już realne dochody i dodatkowy powód, by odwiedzić Zamość.
Jakie inwestycje są jeszcze planowane w mieście?
Konieczna jest rozbudowa infrastruktury. Bez dróg i kanalizacji nie ma rozwoju. To jest podstawa, choć często niedoceniana, bo tych inwestycji nie widać jak na przykład fontann czy deptaków. Musimy koniecznie zmodernizować oczyszczalnię ścieków, która ma już 30 lat i wymaga zmian technologicznych. Jej modernizacja to ogromna inwestycja za 123 mln zł. Liczymy na wsparcie Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Równocześnie rozbudowujemy sieci wodno-kanalizacyjne i przygotowujemy nowe tereny inwestycyjne. To są koszty, ale bez tych przedsięwzięć nie ma szans na przyciągnięcie do Zamościa nowych inwestorów. Do tego dochodzą jeszcze drogi. Dla samorządu to obowiązek, ale też inwestycja w przyszłość. Nowe połączenia, szczególnie w stronę wschodniej obwodnicy i przyszłej drogi ekspresowej, które otworzą 150 hektarów terenów inwestycyjnych. To może być przełom, który zmieni mapę gospodarczą mapę Zamościa. Będziemy mieli więcej pieniędzy, żeby dokładać do oświaty, która jest dla naszego samorządu bardzo kosztowna.
W jaki sposób mają być zagospodarowania te nowe tereny inwestycyjne?
Część z nich chcemy przeznaczyć na tworzenie strefy ekonomicznej, która powstanie przy ul. Szczebrzewskiej. To nasze oczko w głowie. Mamy 10 hektarów przygotowanych działek, pełne uzbrojenie i oferujemy choćby 70% zwolnienia podatkowego dla inwestorów. Rozmawiamy z dużymi graczami z przedstawicielami farmacji, przetwórstwa warzyw, branżą akumulatorową. jeżeli choć jeden projekt wypali, to będą miejsca pracy dla ludzi i stabilne wpływy do budżetu. To będzie krok w stronę zatrzymania w Zamościu młodych ludzi, którzy dziś zbyt często wyjeżdżają. Miasto się wyludnia, a dzięki takim inwestycjom będziemy mogli ich tu zatrzymać. Bardzo nam na tym zależy. Pracuję od rana do późnej nocy, w weekendy i święta, żeby te wszystkie nasze plany zrealizować. Służę w ten sposób miastu, które zasługuje nie tylko na to, by pielęgnować tradycję, ale by śmiało patrzeć w przyszłość.
Rozmawiała Jolanta Czudak