Kolorowe włosy kojarzą mi się przede wszystkim z wakacjami, to wtedy mamy trochę wolnego czy to od pracy, czy od szkoły i często decydujemy się na małe szaleństwo. W tym roku dopadło ono także i mnie, więc nie zastanawiając się długo zakupiłam jeden z produktów do koloryzacji i... ogromnie się rozczarowałam.
Już od dłuższego czasu bardzo podobają mi się szare włosy, zakochałam się także w pastelowych różach i fioletach, jednak nie mam na tyle odwagi, by od razu skoczyć na głęboką wodę i poddać się koloryzacji farbą. Dlatego też idealnym rozwiązaniem wydały mi się jednodniowe spray'e L'Oreal Colorista. Pomyślałam, iż dzięki nim sprawdzę czy poszczególne kolory do mnie pasują i przy okazji zyskam fajny efekt np. na imprezę, czy sesję na bloga. I to był błąd, ten produkt to chyba jeden z największych bubli, na który się natknęłam, zaraz podsumuję go w paru punktach i sami się o tym przekonacie.
- Spray daje słaby kolor choćby na jasnym blondzie.
- Z włosów zrobił mi szopę, sprawił, iż były one suche, posklejane i nieprzyjemne w dotyku.
- Produkt cały czas wręcz osypywał mi się z włosów, zamiast koloru, zyskałam na głowie tonę brokatu.
- Z każdą chwilą barwy jeszcze bardziej blakły, po jakiejś godzinie moja głowa wyglądała bardziej na brudna i zakurzoną, niż pofarbowaną.
- Kwota ponad 20 złotych, którą trzeba zapłacić za opakowanie ledwo starczające na włosy średniej długości również jest mało zabawna.
Powyższe zdjęcie przedstawia efekt zaraz po spryskaniu włosów, potem było już tylko gorzej... Marka wywaliła kupę kasy na reklamę, bo szum dookoła tej linii był naprawdę duży, ale zapomnieli chyba o najważniejszym - produkcie. Choć powiem Wam, iż mimo rozczarowania jakie mnie spotkało mam ochotę wypróbować farby z serii Colorista, może te są lepsze?