Kwiatowa Magia

newsempire24.com 4 dni temu

Wanda leżała, przymknąwszy oczy. Po drugiej stronie pokoju, na przeciwległym łóżku, siedziała z podkurczonymi nogami Ania i głośno czytała podręcznik. Nagle telefon Wandy eksplodował popularną melodią. Ania z trzaskiem zamknęła książkę i spojrzała na przyjaciółkę z wyrzutem.

Dziewczyna niechętnie odebrała. Po chwili już siedziała na łóżku. Potem odrzuciła telefon, zerwała się na równe nogi i zaczęła krążyć po wąskim pokoju, wpychając do torby sportowej rzeczy z szafy.

“Gdzie się tak pakujesz? Co się stało?” – zaniepokoiła się Ania.

“Sąsiadka dzwoniła, mamę zabrali do szpitala, zawał” – Wanda zapięła suwak torby i podeszła do drzwi, gdzie na wieszaku wisiały kurtki, a pod spodem stały buty.

“Jutro masz egzamin. W szpitalu się nią zajmą. Zdaj, a potem pojedziesz” – Ania wstała z łóżka, patrząc, jak Wanda wciąga na nogi zimowe buty.

“Posłuchaj, Aniu, wyjaśnij wszystko w dziekanacie, wrócę i wszystko ogarnę. Zdam w sesji poprawkowej. Mam autobus za czterdzieści minut” – Wanda już zapinała kurtkę.

“Zadzwoń, jak tylko się dowiesz, jak tam mama” – poprosiła Ania, ale Wanda już wypadła z pokoju. Za cienkimi drzwiami słychać było gwałtownie oddalające się stukanie obcasów.

Ania wzruszyła ramionami i wróciła do pokoju. Zauważyła na łóżku Wandy ładowarkę do telefonu, złapała ją i boso pognała za przyjaciółką.

“Wanda! Czekaj!” – krzyczała, zbiegając po schodach.

Drzwi wejściowe na dole zatrzasnęły się. Ania przeskoczyła trzy stopnie, podbiegła do drzwi, pchnęła je i o mało nie wyleciała za Wandą na ulicę.

“Wanda!”

Dziewczyna odwróciła się, zobaczyła w rękach Ani kabel i wróciła po niego.

“Dzięki” – i już znowu biegła przed siebie.

“Sobolewska, co się tu dzieje? Jedna drzwi wyważa, druga boso na mróz wyskakuje. Palicie coś?” – spod biurka poderwała się dyżurna woźna, pani Zosia.

“Przepraszamy, pani Zosiu, nic nie palimy” – Ania przestępowała z nogi na nogę. W bose stopy wbijały się ziarenka piasku i drobne kamyki, które naniesiono butami z ulicy. Przed akademikiem lód był gęsto posypany piaskiem.

“U Wandy mama w szpitalu. Zimno mi, mogę iść?” – rzuciła Ania i, nie czekając na odpowiedź, pognała z powrotem po schodach.

“O Jezu!” – pani Zosia ciężko opadła na krzesło i przeżegnała się. – “Chroń nas, Panie!”

Ania wróciła do pokoju, otrzepała piasek z nóg, posprzątała rozrzucone przez Wandę rzeczy, włożyła kapcie i poszła do kuchni z czajnikiem. Jutro egzamin, rozgrzeje się herbatą i znów weźmie się za naukę.

Zapadł zmrok, gdy do drzwi ktoś cicho zapukał.

“Kto tam?” – zawołała Ania, ale nikt nie odpowiedział.
Westchnęła, wstała z łóżka i otworzyła drzwi.

“Cześć!” – przed nią stał Krzysztof, trzymając w rękach skromny bukiecik.

“Wchodź” – Ania poczekała, aż Krzysztof przekroczy próg, i dopiero wtedy powiedziała, iż Wanda wyjechała do domu.

“Przecież jutro ma egzamin” – zdziwił się chłopak.

“Idę do dziekanatu, wyjaśnię, iż mama zachorowała, przeładuje w sesji poprawkowej” – Ania nie spuszczała wzroku z bukietu.

“To dla ciebie” – Krzysztof podał jej kwiaty.

“Dzięki. Herbaty chcesz?” – Dziewczyna z bukietem podeszła do okna, wzięła słoik z parapetu.

“Idę po wodę, a ty się rozbieraj” – uśmiechnęła się i wyszła.

Krzysztof zdjął tylko buty, zrobił dwa kroki i stanął przy łóżku Wandy. Usiadł i przesunął dłonią po tanim kocu, jakby głaskał dziewczynę.

Ania wróciła, postawiła na stole słoik z kwiatami, odsunęła się o krok i przyglądała bukietowi.

“Ładne. A co to za kwiaty?”

“Groszek pachnący” – odpowiedział Krzysztof. – “Idę już.” – Wstał z łóżka.

“A mieliście gdzieś iść z Wandą?” – pospiesznie zapytała Ania. Nie chciała, żeby wyszedł.

“Ta. Zorganizowałem bilety na koncert.”

“Serio? To weź mnie ze sobą. Niech darmo się nie marnują.”

Krzysztof się zawahał.

“Przecież jutro masz egzamin.”

“I co z tego?” – machnęła ręką Ania. – “Cały dzień się uczę, czas na odpoczynek.”

Krzysztof rozważał. Wanda wyjechała, a bilety przepadną. Oni z Wandą dopiero zaczynali się spotykać, nic poważnego. Wyjście na koncert z jej współlokatorką nie będzie zdradą, prawda?

“Chodźmy” – powiedział.

“Super!” – Ania podskoczyła z euforii i klasnęła w dłonie. – “O, czekaj na mnie na korytarzu, przebiorę się.”

“No dobra.” – Krzysztof gwałtownie włożył buty i wyszedł.

Po pięciu minutach Ania wyszła z pokoju. Krzysztof zauważył, iż zdążyła podkreślić rzęsy i usta, pięknie spięła włosy. Kiedy to wszystko zrobiła?

“Chodźmy, bo się spóźnimy” – przynaglił ją.

Na koncercie Ania podrygiwała, skakała z uniesionymi rękami i krzyczała razem z tłumem w jednym uniesieniu. Co chwilę zerkała na Krzysztofa. Zaraził się jej energią, zrelaksował i też zaczął śpiewać razem z innymi.

Potem szli pieszo, żywo komentując występ.

“Mi najbardziej podobało się to” – Ania zanuciła fragment piosenki.

“O, to! A jeszcze…” – Krzysztof też zanucił melodię, choćby powtórzył kilka angielskich słów.

Tak doszli do akademika. Ania szarpnęła zamknięte drzwi.

“Dziś dyżuruje Zosia. Nie otworzy. Co teraz?” – spytała zdezorientowana, patrząc na Krzysztofa.

“Chodź.” – Chwycił ją pod rękę i poprowadził wzdłuż budynku. Za rogiem zobaczyli, jak dwie dziewczyny wdrapują się przez okno naOtworzyli okno i weszli do środka, a za ich plecami stary budynek akademika jakby westchnął ciężko, skrywając kolejną tajemnicę, która już na zawsze miała pozostać między nimi.

Idź do oryginalnego materiału