Post który właśnie czytacie miał się nigdy nie ukazać. Przede wszystkim dlatego, iż nie czuję się specjalistką w tejże kwestii. Nie mam tak dużej wiedzy dietetycznej, czy treningowej, aby zabierać głos w kwestii odchudzania, myślałam. Kilka dni temu na swoim prywatnym profilu zamieściłam zdjęcie "przed" i "po", małe podsumowanie półrocznej pracy nad sobą. Ilość polubień i przesympatycznych komentarzy wprawiła mnie w osłupienie! Skrzynka odbiorcza zapełniła się zaś pytaniami JAK?! Dlatego mimo wszystko postaram się napisać jak udało mi się tego dokonać. Być może wychwycicie błędy, które popełniałam. Jestem świadoma, iż cały proces nie przebiegał idealnie. jeżeli jednak jesteście mimo wszystko zainteresowani. w prostych słowach opowiem Wam historię mojej małej przemiany. Zapraszam :)
Dlaczego?
Blog początkowo działał pod hasłem size plus, a ja, zadowolona z siebie, nawoływałam do samoakceptacji. Skąd więc taka zmiana? To pytanie śmiało można by rozwinąć na kolejny post. Po krótce- dlatego, iż pełna akceptacja siebie czasem wymaga od nas wysiłku i tego, aby działać. Doszłam do tego w momencie, kiedy uświadomiłam sobie, iż za wszelkie niepowodzenia winię właśnie swój wygląd. "Gdybym była szczupła to.....". Każdy z nas ma jakieś kompleksy. Są rzeczy, których zmienić nie możemy i wtedy warto je "oswoić". A jeżeli mamy na nie wpływ, dlaczego nad nimi nie popracować? :)
Jaka dieta?
Wiele osób zapytało mnie o to, jaką dietę stosuję. Nie mam diety! Nie jestem zwolenniczką określonych czasowo jadłospisów typu dieta Dukana. Jedyne, co zrobiłam to metodą małych kroków, w bardzo prosty sposób zmieniłam swoje nawyki żywieniowe. Przede wszystkim, zaczęłam jadać regularnie, co 3 godziny. 5 małych posiłków dziennie. Każdy dzień rozpoczynam od wypicia szklanki ciepłej wody z cytryną i łyżeczką miodu. Ma ona za zadanie pobudzić metabolizm i oczyścić organizm. Jasne pieczywo zastąpiłam ciemnym, pełnoziarnistym, potrawy smażone gotowanymi, bądź przygotowanymi na parze. Wyrzekłam się słodyczy, fast foodów i kolorowych napojów. To, co jem w nieograniczonych ilościach to warzywa, owoce i nabiał. Na talerzu często pojawia się drób, brązowy ryż i wszelkiego rodzaju kasze, które są nie tylko zdrowe, ale i bardzo sycące. Na dobre zaprzyjaźniłam się z owsianką, która z dodatkiem jabłka lub banana i cynamonu jest idealną propozycją śniadaniową. Często sięgam po herbaty ziołowe typu pokrzywa, rumianek, mięta.
Co ćwiczę?
W moim przypadku do spadku kilogramów przyczyniło się głównie bieganie. Od jednej minuty przebieganej z zadyszką doszłam do godziny ciągłego truchtania. Dużą pomocą była dla mnie tabelka, którą widzicie poniżej.
Wydaje mi się, iż jest to o tyle dobra forma ruchu, iż angażuje w pracę większość mięśni, a dzięki temu błyskawicznie spalamy kalorie. Owszem, początki są trudne, Tu i ówdzie faluje, dyszysz niczym parowóz, a bliżej nieokreślone coś próbuje rozerwać ci płuca. Jakby tego było mało mijana właśnie grupka kawalerów z radosnym rechotem dopinguje "dawaj, tempo!", bardziej kulturalni zatrzymują auto i pytają, czy może podwieźć. Trudno! Zaciśnij zęby, zbierz w sobie ostatki sił i biegnij dalej! I pamiętaj o słuchawkach! Zawsze lepiej słuchać muzyki, niż komentarzy.
Poza samym bieganiem staram się też pracować nad wyrzeźbieniem sylwetki. W tym celu ćwiczę poszczególne partie z Mel. B i robię kultowe już squaty. Poniżej również zamieszczam mój plan działania :)
Co ze skórą?
Duża utrata kilogramów wiąże się niestety z problemami natury estetycznej. Początkowo rozciągnięta skóra traci swoją elastyczność i nie prezentuje się zbyt atrakcyjnie. W tym celu pomocne są wszelkie kosmetyki ujędrniająco-wyszczuplające. Mówi się, iż ich działanie to bujda. Owszem, same w sobie nie spowodują, iż będziemy tracić kolejne centymetry, ale zdecydowanie poprawiają jędrność i napięcie. Ja jestem wielką fanką kremów i serum marki Eveline. Nie są one drogie, a spełniają swoje zadanie i przy regularnym stosowaniu dają zauważalne efekty. Dodatkową pomocą są również pobudzające krążenie peelingi, np. kawowy, który ma działanie antycellulitowe.
Jak się motywuję?
Ścisła dieta i ciągłe treningi nie brzmią zachęcająco. Myślę, iż najważniejsze jest znalezienie takiej formy ruchu, która będzie dla nas przyjemna. Czy to bieganie, basen, siłownia, zumba. Mamy nieograniczony wybór i każdy znajdzie dla siebie coś odpowiedniego. Chodzi przede wszystkim o to, aby perspektywa pójścia na trening była zapowiedzią fajnie spędzonego czasu, a nie niekończącej się męczarni. Dodatkowym motywatorem jest wyznaczanie sobie nagród za małe sukcesy. Niech to nie będzie jednak ciastko z bitą śmietaną, ale np. nowy element stroju sportowego, kosmetyk, czy wyjście w ulubione miejsce.
Jak radzę sobie z pokusami?
Tak samo jak wszyscy i ja mam gorsze momenty. Nie terroryzuję sama siebie, kiedy przyjdzie mi ochota na małe co nieco, ale staram się jej ulegać z głową. Sięgam wówczas po kostkę gorzkiej czekolady, garść orzechów/migdałów, bądź przygotowuję domowe koktajle na bazie mrożonych owoców i naturalnego jogurtu. Są one idealnym zamiennikiem słodyczy. Dodatkowo przyjęłam zasadę "day off". Jeden dzień w miesiącu to dzień, kiedy zapominam o tabelach kalorii. Czy to wypad z przyjaciółmi na pizzę, urodziny, nieodparta ochota na coś "złego"... Są takie sytuacje w których po prostu, najzwyczajniej w świecie, sobie nie odmówisz. I nic w tym złego. Warto na takie "okazje" zachować sobie jeden dzień wolny, po którym wracam na zdrowe tory. W jeden dzień nie schudnę, tak samo jak w jeden dzień nie przytyję. Najważniejsze, aby zachować odpowiednie proporcje.
Jaki mam cel?
Tutaj muszę przyznać, iż mój cel się bardzo zmieniał wraz z rozwojem sytuacji. Pamiętam początki, kiedy zapewniałam, iż poprzestanę na zejściu do rozmiaru 40. Kolejny cel to 38. Następny- 60kg. Cóż...w tym momencie jestem już poniżej tego ostatniego i teraz moim celem jest utrzymanie wagi i poprawa wyglądu całego ciała.
Mam nadzieję,że odpowiadając na te pytania chociaż trochę pomogę tym, którzy je zadawali. Jeszcze raz podkreślam, iż nie konsultowałam swojej "metamorfozy" z żadnym specjalistą i nie gwarantuję, iż jest to w pełni skuteczna droga. W moim przypadku się sprawdziła. Jak zadziałałaby na kogoś innego, tego nie wiem. Myślę jednak, iż kluczem do sukcesu jest systematyczność i wiara, iż nie ma rzeczy niemożliwych. Ty też możesz to zrobić!