Kuzynka zaprosiła mnie i męża na swoje wesele. Od razu uprzedzono nas, iż uroczystość będzie bardzo skromna. Byłam zdziwiona, bo wiedziałam, iż nie mają dużych pieniędzy, ale mimo to zdecydowali się na przyjęcie w ekskluzywnej restauracji. Kupiliśmy elegancki prezent i pojechaliśmy. Dopiero na miejscu dowiedzieliśmy się, że… każdy z gości ma sam zapłacić za swoje dania – taka była decyzja państwa młodych

przytulnosc.pl 6 dni temu

Z Mariną, moją kuzynką, przez wiele lat utrzymywałam bliskie relacje. Miałyśmy ze sobą dużo wspólnego, znałyśmy się od dawna, często odwiedzałyśmy się nawzajem. Zawsze wydawała mi się serdeczna i uczciwa. Ostatnio podzieliła się ze mną radosną nowiną – wychodzi za mąż – i zaprosiła nas całą rodziną: mnie, męża i dzieci.

Wiedziałam, iż ani ona, ani jej przyszły mąż nie mają łatwej sytuacji finansowej. Ale pomyślałam sobie: skoro decydują się na wesele, to muszą mieć środki, może uzbierali albo pomogli im rodzice, tak jak nam kiedyś. Bo przecież ślub to święto całej rodziny.

Kiedy przybyliśmy na miejsce, okazało się, iż młodzi zorganizowali tzw. „alternatywne wesele”. Na pytanie, co to znaczy, usłyszałam: skoro nie mają wystarczających środków, żeby zaprosić i ugościć wszystkich, to zaproponowali, iż każdy zapłaci za siebie. A pan młody dodał jeszcze:

– Przecież nie chodzi o jedzenie. Ludzie przychodzą, żeby cieszyć się z nami, a nie najeść się za darmo.

Szczerze mówiąc, byłam zaskoczona. Kiedy nas zapraszali, nie padło ani jedno słowo o tym, iż trzeba będzie opłacić swój rachunek. Powiedziano jedynie, iż wesele będzie skromne. Mój mąż zaproponował nawet, żeby wręczyć prezent, złożyć życzenia i po prostu wyjść. Ale nie chciałam psuć im dnia i uznałam, iż byłoby to niegrzeczne.

Goście zamawiali wszystko, co się dało – napoje, dania mięsne, ryby – a my nie chcieliśmy wyjść na „biedną rodzinę”. W efekcie zapłaciliśmy z mężem prawie całe nasze pensje. A ceny były kosmiczne – restauracja była naprawdę droga.

Cały wieczór zastanawiałam się, jak to możliwe, iż młodzi wybrali tak wystawne miejsce, nie myśląc o tym, ile goście będą musieli zapłacić. Przecież mogliśmy spokojnie usiąść w jakimś niedrogim lokalu. Uśmiechałam się i starałam się być uprzejma, ale czułam się bardzo nieswojo.

Wesele było ich prywatnym świętem, ale zorganizowali je praktycznie za cudze pieniądze. Do tego przecież dostali od gości drogie prezenty. Może i poszłabym, gdyby mnie wcześniej uprzedzono, iż będę płacić za siebie. Ale wtedy na pewno nie wydawałabym majątku na prezent.

Po tym wszystkim został nam z mężem niesmak. Rozmawialiśmy potem z innymi krewnymi – oni też byli rozczarowani. Po weselu powiedziałam Marinie, co myślę. Od tamtej pory nie utrzymujemy kontaktu. I w sumie nie żałuję. Jedynie czego mi szkoda – iż nie posłuchałam męża i nie wyszliśmy od razu.

Idź do oryginalnego materiału