Kurort z epoki cz. 2

adamaswtrasie.blogspot.com 1 rok temu
Jest kilka legend wyjaśniających nazwę miejscowości Złote Piaski – wszystkie zaś nudne i bałamutne, więc generalnie zamilczę o nich; kto chce, sprawdzi sobie w bedekerach czy Internecie. W każdym razie jest to olbrzymi kurort o wspaniałym – nomen omen – złotym piasku, otoczony wapiennymi skałami Wyżyny Dobrudży stromo opadającymi w stronę wybrzeża Morza Czarnego.
Tak, piasek jest tu genialny, prawie jak nasz, bałtycki, tylko morze jakieś takie bezsensownie ciepłe. Dla fanów zanurzania się w lodowate odmęty bałtyckiego Prądu Kołobrzeskiego tak ciepła woda jest totalnie odstręczająca. Do tego nie da się tu zaobserwować zachodów słońca, a wschody, z racji taniego alkoholu, oglądane bywają zdecydowanie zbyt rzadko (żeby nie było, raz widziałem). Tak, plaże Złotych Piasków są zdecydowanie klasy światowej.
Plaża w Złotych Piaskach
Niestety, wapienne skały, tak malownicze chociażby w Bałcziku (o czym pisałem) spowodowały, iż kurort nie ma gdzie się rozwijać: każdy kawałek jest wykorzystany pod hotele i tworzy się totalna plątanina. Miejscowym chyba to nie przeszkadza, ale dla kogoś niezwyczajnego do takiego drogowego chaosu jest to spore utrudnienie. Takie ukształtowanie terenu sprawia też, iż spora część hoteli położona jest daleko od plaży – a choćby gdy nie, to plątanina ścieżek i uliczek sprawia, iż czasem trudno nad morze zejść, a jeszcze trudniej wrócić. Może dlatego co większe ośrodki mają swoje baseny.
Wapienne klify w Bałcziku
Pomiędzy hotelami – najdroższe i najbardziej luksusowe oczywiście najbliżej morza – a plażą ciągnie się promenada. Znajduje się tam szereg knajpek i dyskotek oraz – tu nie będę ukrywał, jest to przykład ohydnego bezguścia, współgrającego z "mafinym barokiem" – niewielka wieża Eiffela. Znaczy, konstrukcja w jej kształcie. Wygląda to rzeczywiście słabo, ale pewnie sporej liczbie turystów się podoba.
Deptak w Złotych Piaskach
Jeszcze gorzej jest na sąsiednich ulicach – nie mam nic przeciwko dyskotekom i nocnym klubom, choć sam nie korzystam to wiem, iż dzięki takim miejscom wiele kurortów zbudowało swoją wątpliwą markę – wspomnijmy chociaż Lloret de Mar, u nas znane z żenującego programu "Pamiętniki z Wakacji" czy również hiszpańską Ibizę (kasyno w Monte Carlo nie jest o wiele lepsze, tylko nastawione na bogatszego klienta). Złote Piaski też chciały dołączyć do tej najwyższej ligi niskich rozrywek, mają też jakichś fanów (tani alkohol), ale jakieś to wszystko jest mało wysublimowane.
Złote Piaski w pełnej krasie
Jeśli zaś komuś zdrowie na dyskoteki nie pozwala (słabe serce i inne tego typu sprawy) może wynająć łódź i popłynąć wędkować. Cóż, w tym też nie znajduję uciechy, ale z racji zawodu muszę czasem uczestniczyć – i pewnego razu spotkało mnie tam bardzo miłe zdarzenie, związane chociażby ze wspominaną w poprzedniej części wpisu bułgarską kuchnią. Otóż popłynęliśmy na ryby – to znaczy panie opalały się na rozstawionych na kutrze leżakach, a panowie moczyli kija popijając koniak (było dosyć upalnie, więc napiszę – nie próbujcie tego w domu; kij z opalaniem, nie pijcie mocnych alkoholi w upalne dni na łódce). Ja zszedłem z kapitanową i kapitanem pod pokład, gdzie uraczono mnie owym koniakiem i niewielkimi drobnymi krewetkami – większość z nich szła na przynętę dla miejscowych babek (ryb, nie Bułgarek o czarnych oczach i oliwkowej cerze), ale część trafiła na patelnię, gdzie z czosnkiem wspaniale się zaczerwieniła. W pewnym momencie pod pokład stoczył się jeden z moich podopiecznych (a były to osoby w tak zwanej jesieni życia) i na widok talerze drobniutkich frutti di mare niemal się rozpłakał:
- Czy mogę? - zapytał – Jak przyjeżdżałem tu w latach siedemdziesiątych jedliśmy coś takiego...
Krewetki
Kiedy wynieśliśmy te krewetki na pokład wędkowanie – ku uciesze babek i opalających się żon – zostało zakończone, Wszyscy byli totalnie urzeczeni tym smakiem młodości (połowa z moich podopiecznych bywała w Bułgarii "za Gierka") – poza kucharzem, który na poczęstunek przygotował wspaniale zgrillowane czarnomorskie ryby, i nie mógł przeboleć, iż przegrywają z jakimiś robokami z morza.
Tak wygląda babka
Ale oprócz oczywistych wymienionych już wad mają Złote Piaski jeszcze jeden mankament – przynajmniej dla mnie. Pal licho, że spod urbanistycznego chaosu wyłania się socrealizm, nieważne, że są piękne plaże, pijaństwo, ruja i poróbstwo. Nie ma tu żadnych ciekawych zabytków. Dla mnie nuda.
Hotele i knajpy
To znaczy: jest pewien średniowieczny klasztor – w zasadzie niedaleko, ale... Ale o nim będzie w następnym wpisie. Bo tu muszę jeszcze dodać jedną rzecz – o której niemal zapomniałem. Otóż zakładając Złote Piaski nie wzięto pod uwagę jednej, bardzo istotnej rzeczy (robili to komuniści, więc naprawdę trudno się dziwić). Oto bowiem Bałkany są obszarem aktywnie sejsmicznie – tak, to właśnie na tym półwyspie miałem okazję przeżyć trzęsienie ziemi – i wstrząsy zdarzają się także tutaj. Najlepiej widać to pomiędzy Złotymi Piaskami a Czajką: na początku lat 90-tych XX wieku ruchy płyt tektonicznych zabrały kilka położonych na wysokim klifie dyskotek oraz naruszyły konstrukcję głównej – i jedynej prostej – drogi między tymi osiedlami.
Pozostałości po trzęsieniu ziemi
Cóż – nie zapominajmy: jesteśmy na Bałkanach. Ruiny można swobodnie penetrować (ryzykując życie) a drogi nikt nie naprawił. Postawiono tylko betonowe kloce, dużo skuteczniejsze niż zwykły znak zakazu wjazdu. Właściwie, w przeciwieństwie do jakiegoś słupka z czerwono-białą blaszką, działające.
Idź do oryginalnego materiału