Skandal w kuchni: jak gołąbki zniszczyły małżeństwo
Małgorzata, zmęczona i wyczerpana, wróciła do domu z zakupów, ściskając w dłoniach dwie ciężkie torby. Z trudem weszła do kuchni, rzuciła siatki na stół i osunęła się na krzesło, łapiąc powietrze. Wieczorne powietrze w małym miasteczku Brzegi było przesiąknięte wilgocią, co tylko potęgowało jej wyczerpanie.
– Cześć, Gosia, co na kolację? – rozległ się głos Krzysztofa, który pojawił się w drzwiach kuchni, zacierając ręce w oczekiwaniu.
– Krzysiu, dopiero co weszłam, choćby jeszcze nie myślałam – westchnęła Małgorzata, czując, jak napięcie ściska jej ciało. – Jestem strasznie zmęczona.
– Może zrobisz gołąbki? – zaproponował Krzysztof z lekkim uśmiechem, jakby to była najprostsza rzecz pod słońcem.
Małgorzata podniosła na niego oczy pełne znużenia i stłumionego gniewu. Przez chwilę milczała, jakby zbierała siły, a potem, niespodziewanie choćby dla siebie, wybuchnęła:
– Wiesz co, Krzysiu? Musimy się rozwieść.
– Co? Rozwieść się? Z jakiej przyczyny? – Krzysztof zastygł, jego twarz wyrażała kompletne zdumienie.
– Przez te twoje przeklęte gołąbki! – prawie krzyknęła Małgorzata, a jej głos drżał od emocji.
– Przez gołąbki? – Krzysztof patrzył na nią, jakby oszalała, nie mogąc zrozumieć, co się w niej dzieje.
10 miesięcy wcześniej
Od razu po ślubie Małgorzata i Krzysztof zasiedli, by omówić wspólny budżet. Wydawało się, iż przewidzieli wszystko, aby ich życie w Brzegach było harmonijne.
– Jesteśmy dorośli, Gosiu, i wydatki dzielimy po połowie – oświadczył stanowczo Krzysztof. – To uchroni nas przed niepotrzebnymi sporami.
– Nie wiem, Krzysiu – odpowiedziała niepewnie Małgorzata. – W poprzednim małżeństwie mój mąż brał na siebie większość wydatków, bo więcej zarabiał.
– I co, pomogło to waszemu małżeństwu? – zaśmiał się sarkastycznie Krzysztof. – A moja była żona wydawała pieniądze bez opamiętania, ledwo nadążałem. Nie, po równo – to znaczy po równo.
Małgorzata miała nadzieję, iż ich dochody trafią do wspólnej puli, z której będą czerpać na potrzeby. Ale Krzysztof myślał inaczej – chłodno i wyrachowanie.
– Na jedzenie i rachunki składamy się równo – wyjaśnił. – Resztę odkładamy na czarną godzinę. Możemy jeszcze podzielić obowiązki domowe, ale to szczegóły, nie będziemy liczyć każdego grosza.
Takie podejście budziło w Małgorzacie sprzeciw. Uważała, iż to niesprawiedliwe, ale zgodziła się, nie chcąc zaczynać życia od kłótni. Jednak gdy plan zaczął się realizować, jej cierpliwość pękała. Krzysztof uwielbiał tłuste obiady z mięsem, kiełbasą i fast foodami, a suma, którą ustalili na jedzenie, pochłaniała niemal połowę pensji Małgorzaty. Ona jadła skromnie – jogurty, owoce, lekkie sałatki – i wcześniej wydawała na jedzenie znacznie mniej. Teraz jej pieniądze rozpływały się w powietrzu.
– Dziwne macie relacje – zauważyła przyjaciółka Bogna, słuchając Małgorzaty przy herbacie. – Ty jesz serki i jabłka, a on zamawia pizzę i smaży steki, a płacicie tak samo?
– Mnie też to nie pasuje – przyznała Małgorzata, nerwowo gniotąc brzeg obrusa. – Ale się zgodziłam, a teraz nie wiem, jak z tego wybrnąć. W praktyce on zjada moje pieniądze, a swoje oszczędza.
– Niech każdy kupuje sobie jedzenie osobno – zaproponowała Bogna. – To będzie sprawiedliwe.
Małgorzata też o tym myślała, ale czekała, aż Krzysztof sam to zaproponuje. On jednak był zadowolony z układu i nie widział problemu.
– Co ci nie pasuje? – dziwił się, gdy Małgorzata próbowała poruszyć temat.
– Nie podoba mi się, iż połowa mojej pensji idzie na jedzenie, które ty wybierasz! – odpowiedziała gorączkowo. – Jem znacznie mniej, a teraz choćby nie stać mnie na kosmetyki.
– To życie rodzinne, Gosiu, przyzwyczaj się – machnął ręką Krzysztof, nie chcąc wnikać.
– Wyobrażałam je sobie zupełnie inaczej – odpowiedziała smutno Małgorzata. – W poprzednim małżeństwie takich problemów nie było.
– Znowu o swoim byłym! – wybuchnął Krzysztof. – jeżeli był taki idealny, to po co się rozwiodłaś?
– Rozstaliśmy się nie przez pieniądze, a przez jego zdradę – cicho odpowiedziała Małgorzata, czując, jak słowa męża uderzają w czułe miejsce.
– Nic dziwnego – zaAle teraz już wiedziała, iż w prawdziwym związku chodzi nie tylko o sprawiedliwość, ale także o wzajemny szacunek i gotowość do kompromisu.