Dzisiaj znów myślałam o tym, jak życie potrafi być przewrotne.
“Nie potrzebujesz mojego syna, on ci tylko życie zepsuje.”
“To nieprawda, Zofio Tadeuszówno. Dlaczego tak o Michale mówicie? Przecież to wasze jedyne dziecko!”
“Właśnie dlatego cię ostrzegam. Zbyt dobrze znam swojego syna, żeby wątpić w swoje słowa.”
Zofia Tadeuszówna powoli wyszła z kuchni, a Kinga została sama przy stole w swojej nowej sukni wieczorowej. Założyła ją specjalnie, przyszła do sąsiadki, żeby pochwalić się zakupem, w którym chciała oczarować Michała.
Od lat była w nim zakochana. To uczucie zrodziło się, gdy była jeszcze małą, naiwną dziewczynką, ale – jak się okazało – zdolną do głębokiego przywiązania.
Michał był od niej starszy o siedem lat. Miał siedemnaście, gdy się poznali – ona ledwie dziesięć. Kinga z rodzicami przeprowadziła się do Wiśniewa z sąsiedniej wsi, gdzie ojciec stracił pracę. Zofia Tadeuszówna od lat mieszkała tu sama z synem.
“Bardzo porządni ludzie” – powiedziała wieczorem mama Kingi, wracając od Zofii.
Choć sąsiadka była od niej starsza o piętnaście lat, gwałtownie zaprzyjaźniły się, a Kinga i Michał zaczęli się częściej widywać.
Rok później Michał wyjechał na studia do Krakowa, a Kinga została z rodzicami, nie zapominając o nim i regularnie odwiedzając Zofię.
Tuż po studiach Michał się ożenił, co było ciosem dla zakochanego w nim dziewczęcia. Do ostatniej chwili nie chciała uwierzyć, iż znalazł prawdziwą miłość. Była przekonana, iż małżeństwo to coś na zawsze. Jej rodzice byli razem dwadzieścia lat, dziadkowie też żyli w zgodzie aż do śmierci. choćby Zofia opowiadała, iż z ojcem Michała była w związku, dopóki nie zaginął na misji wojskowej.
“Nawet mnie ze swoją żoną nie poznał” – poskarżyła się Zofia, przychodząc do rodziców Kingi. – “Jakaś miejska lala, udająca ważną.”
“To może sama pojedź do nich do miasta” – poradziła mama Kingi. – “Poznaj synową, zobacz, jak syn żyje.”
Zofia tylko machnęła ręką:
“Po co? jeżeli Michał nie zaprosił mnie na ślub, to znaczy, iż tak miało być. Nie muszę znać jego żony. Nie pojadę.”
Kinga współczuła Zofii, ale najbardziej bolało ją to, iż Michał może już nigdy nie wrócić do Wiśniewa. Jednak minął zaledwie rok od jego ślubu, gdy niespodziewanie pojawił się we wsi z niewielkim dobytkiem.
“Syn Zofii wrócił” – powiedziała mama, wracając z pracy.
Kinga zerwała się, wypadła z domu, omal nie przewracając matki.
W mgnieniu oka była pod domem Zofii, a na ganku wpadła na Michała, który właśnie wyszedł zapalić.
“O, Kinga-dziewczyna!” – zaśmiał się i mrugnął do niej.
Zauważyła, jak bardzo się zmienił: dojrzały, prawdziwy mężczyzna. Zapuścił brodę, na skroniach pojawiły się siwe włosy, a przecież ledwie skończył dwadzieścia pięć lat.
“Cześć, Michał” – powiedziała czule, walcząc z pragnieniem, by dotknąć jego twarzy. – “Wróciłeś?”
Spojrzał na nią obojętnie i wzruszył ramionami:
“Nie wiem, zobaczymy. Rozwiodłem się, musiałem wrócić do matki. Mieszkałem u teściów, a potem – poszło jak z płatka. Wszystko robiłem nie tak. Wkurzyła mnie na śmierć.”
Kinga wpatrywała się w niego, myśląc, jak ta kobieta mogła uznać Michała za złego człowieka? Przecież był wspaniały! Tak przystojny, inteligentny, dobry! Pewnie coś nie tak było z tą miejską panną, nie bez powodu Zofia nie chciała jej poznać.
“Może pójdziemy do kina?” – zaproponowała, ale Michał zaprzeczył głową.
“Nie, nie chce mi się. Mam mnóstwo roboty, matka zarzuciła mnie obowiązkami.”
Kinga się zasmuciła, ale nie pokazała tego. Dla niej ważne było, iż Michał jest blisko: oddycha tym samym powietrzem, rozmawia z nią, pyta, co u niej. Może kiedyś zrozumie, iż to właśnie ona jest tą jedyną?
Zofia nie cieszyła się z powrotu syna. Próbowała go zatrudnić w spółdzielni, jeździła do miasta do znajomych, ale żadna propozycja mu nie pasowała.
“Zmęczyłam się jego wiecznym narzekaniem” – zwierzyła się Kingi. – “Teraz wiem, dlaczego się rozwiódł. Nie w niej był problem, tylko w moim synu.”
“To nieprawda!” – oburzyła się Kinga. – “Michał jest dobry, wy go po prostu nie rozumiecie!”
Zofia tylko się uśmiechnęła:
“Oczywiście, ja nie znam własnego dziecka! Jest takim samym egoistą jak jego ojciec!”
Zamilkła, odwracając wzrok. Kinga chciała coś odpowiedzieć, ale się powstrzymała – Zofia wyglądała na zbyt przygnębioną.
Po kilku miesiącach, nie znalazłszy pracy, Michał wyjechał z Wiśniewa, choćby się nie żegnając. I znów Kinga cierpiała, płakała, wspominając go jako najlepszego człowieka w swoim życiu.
A potem stało się nieszczęście: rodzice Kingi zginęli w wypadku. Miała ledwie osiemnaście lat, planowała studia, ale nie zdążyła. Gdyby nie pomoc Zofii, pewnie nie poradziłaby sobie z bólem i poczuciem bezradności.
Michał pojawił się na pogrzebie, ale nie sam. Obok niego stała szczupła blondynka, patrząc na niego z miłością. Kinga, tłumiąc gorycz, zrozumiała, iż ukochany znów nie jest sam.
O kolejnym małżeństwie Michała dowiedziała się dwa tygodnie później. Zofia wspomniała o tym mimochodem, a dla Kingi to był grom z jasnego nieba. Kochała go nadal, ale nie miała już złudzeń.
Po śmierci rodziców Kinga zaczęła pracować w spółdzielni jako drobiarka. Nie poszła na studia, powoli wychodząc z depresji, ucząc się żyć bez mamy, taty i Michała.
W przeddzień Nowego Roku Zofia powiedziała jej, iż Michał przyjedzie.
“Z żoną?” – spytała Kinga, niemal pewna odpowiedzi.
“Nie, sam” – uśmiechnęła się sąsiadka. – “Gdyby miał wszystko w porządku, nie przyjechałby do tej dziury, prawda?”
Serce Kingi zabiło mocniej. Wreszcie! Zobaczy go, powie, co czuje.
“Daremnie go tak wyczekujesz” – ostrzegła Zofia.
Kinga, która już kupiła w mieście elegancką suknię, zdębiała.
“DlKinga spojrzała w końcu na Michała bez łez, zrozumiawszy, iż największą miłością jej życia nie był on, ale ta mała istotka śpiąca w kołysce – ich córeczka, która nauczyła ją, czym jest prawdziwe szczęście.