Ktoś bije w moim sercu

newskey24.com 1 tydzień temu

„Bicie serca”

„Pan Witold, nie musi pan sam jechać do naszego oddziału. Niech Kasia zawiezie dokumenty” – powiedział dyrektor z wyraźnym niezadowoleniem.

„Przepraszam, ale chciałbym sam. To moje rodzinne miasto. Dawno tam nie byłem.” Dyrektor złagodniał: „Masz tam jeszcze rodziców?”

„Nie. Mamę zabrałem do mnie, ale…”

„Rozumiem” – przerwał dyrektor. „Mała ojczyzna to świętość. No dobrze, jedź. Ale jutro mamy istotny dzień, zdążysz wrócić?”

„Niech pan się nie martwi” – zapewnił Witold. „Dziękuję.” Dyrektor machnął ręką, dając do zrozumienia, iż rozmowa skończona.

Witold wrócił do swojego gabinetu, posprzątał biurko, wyłączył komputer, wziął teczkę i wyszedł, zamykając drzwi na klucz. Klucz zostawił portierowi na parterze.

Do domu choćby nie zajrzał. Z samochodu zadzwonił do matki, zapytał, jak się czuje, i uprzedził, iż dziś nie wpadnie – ma ważne spotkanie. Nie wspomniał, iż jedzie do ich rodzinnego miasta. Mama by się zdenerwowała, a jej serce nie było w najlepszym stanie.

„Wszystko, mamo, muszę lecieć. Jak coś, od razu dzwonisz.” Schował telefon i odpalił silnik.

Przy wyjeździe z miasta zatankował, kupił kawę i dwie drożdżówki, żeby nie tracić czasu w dodatkowe postoje. Musiał zdążyć z dokumentami przed końcem dnia pracy. Choć mógł przecież zadzwonić i uprzedzić partnerów, żeby na niego poczekali.

Nie planował odwiedzać starych znajomych. Dawni przyjaciele rozjechali się po świecie. Po prostu chciał zobaczyć miasto swojego dzieciństwa. Włączył radio – kabinę wypełniła melodia aktualnego hitu. Wziął łyk gorącej kawy.

***

Po śmierci ojca mama zaczęła często chorować. Badania wykazały problemy z sercem. Witold zaproponował jej przeprowadzkę do większego miasta – w końcu lepsza opieka medyczna. Ale mama stanowczo odmówiła. Syn jest dorosły, musi ułożyć sobie życie, a ona tylko będzie zawadzać. Tylko iż jej stan się pogarszał.

W końcu Witold przekonał ją do sprzedaży mieszkania, dołożył swoje oszczędności i kupił jej kawalerkę niedaleko siebie. Od tamtej pory nie wracał do rodzinnego miasta, choć często o nim myślał.

Czy można zapomnieć pierwszą miłość? Może ona już dawno tam nie mieszka, ale miasto zostało. Tak samo jak ulica, i dom, pod którego oknami stał, cierpiąc z powodu nieodwzajemnionego uczucia. Do dziś na wspomnienie Agnieszki jego serce zaczynało walić jak oszalałe. Nigdy później nie przeżył niczego podobnego. Jakby na zawsze zostawił tam kawałek siebie.

Na wątłą koleżankę z klasy, Agnieszkę, która nie wyróżniała się szczególnie wśród innych dziewczyn, nie zwracał uwagi aż do matury. Po wakacjach wróciła całkiem inna – dojrzała, piękniejsza. I Witek po raz pierwszy poczuł, iż ma serce, bo nagle zaczęło mu walić jak młot.

Od tamtej pory myślał tylko o niej. Nie mógł doczekać się szkolnej zabawy sylwestrowej – na pewno ją zaprosi do tańca i wyzna miłość. W ostatni dzień przed feriami w szkole pojawiła się ogromna choinka. Dzień wcześniej były jasełka dla młodszych, a wieczorem starsi uczniowie zbierali się na zabawie. Po występach zaczął się dancing. Pierwszego wolnego Witek nie wykorzystał, nie odważył się podejść do Agnieszki.

Wieczór dobiegał końca, z głośników leciały już tylko dyskotekowe hity. Szanse na taniec z Agnieszką topniały. Witek gryzł nerwowo wargę, oparty o ścianę. W końcu popłynęła wolna melodia, a środek sali momentalnie opustoszał.

Witek wziął głęboki wdech. Teraz albo nigdy. Zerwał się i ruszył w stronę okna, gdzie stała Agnieszka z koleżankami, by ubiec ewentualną konkurencję.

Serce waliło mu tak mocno, iż niemal zrobiło mu się ciemno przed oczami. Wydawało mu się, iż zaraz zemdleje z emocji. Nie mógł też wydusić z siebie słowa. Ciężko oddychając, wyciągnął rękę w stronę Agnieszki, patrząc na nią z rozpaczą.

Ona wymieniła spojrzenia z koleżankami i… uśmiechnęła się do niego. Na środku sali, na oczach wszystkich Witek niezdarnie objął ją w pasie. Agnieszka położyła dłonie na jego ramionach i zaczęli się kołysać w rytm muzyki.

Nogi miał jak z waty, cały się trząsł. Chyba wokół tańczyły jeszcze inne pary, ale Witek tego nie widział. Ledwo słyszał muzykę. Serce tłukło mu się w gardle, a w głowie dudniło.

Bladoróżowa szminka Agnieszki pachniała truskawkami. Od tamtej pory ten zapach budził w nim wspomnienia z tamtego wieczoru.

Muzyka nagle ucichła. Agnieszka odsunęła się gwałtownie i wróciła do koleżanek. Coś im szepnęła, a one wybuchnęły śmiechem, zerAgnieszka odwróciła się jeszcze raz, tym razem z błyskiem w oku, i szepnęła: „Może kiedyś opowiem ci, jak bardzo żałowałam, iż wtedy się tak śmiałyśmy.”

Idź do oryginalnego materiału