"Nie można odmawiać mężowi/żonie"
W internecie błyskawicznie rozprzestrzeniło się nagranie księdza Szymona Bańki, który uczy religii w Szkołach Akwinaty – katolickich placówkach noszących imię św. Tomasza z Akwinu.
Duchowny w krótkiej wypowiedzi, udostępnionej na profilu szkoły, opowiadał o współżyciu małżeńskim. I to w sposób, który oburzył wielu rodziców i komentatorów.
Według księdza mąż i żona po ślubie "oddają sobie nawzajem prawo do swojego ciała", a więc nie mogą odmawiać współżycia bez "poważnego powodu". Co więcej, duchowny w swojej wypowiedzi podkreślał, iż złamanie tego "zobowiązania" wiąże się z grzechem ciężkim.
Problem w tym, iż – zdaniem księdza – brak ochoty, zmęczenie czy złe samopoczucie nie są wystarczającym powodem, by powiedzieć "nie" małżonkowi, który chce współżycia.
Trudno nie zauważyć, iż taka narracja prowadzi do bardzo niebezpiecznych wniosków: iż w relacji damsko-męskiej jedna ze stron powinna zmusić się do współżycia, a druga może wywierać presję, jeżeli ma na to ochotę.
A to oznacza, iż granica pomiędzy bliskością a przemocą zostaje całkowicie zatarta, o czym bez ogródek pisali komentujący nagranie.
Mówimy wtedy o przemocy sek*ualnej.
Jeszcze bardziej bulwersujący jest fakt, iż nagranie ukazało się na oficjalnym profilu szkoły, w której uczą się dzieci i młodzież. Obok zdjęć uczniów, informacji o rozpoczęciu roku szkolnego i zwykłych ogłoszeń znalazło się tam kazanie, które normalizuje przymuszanie do współżycia.
Kobieta po porodzie nie może odmówić – stanowisko księdza
Wypowiedzi takie, jak księdza Bańki sprawiają, iż choćby ludzie wierzący zaczynają się od Kościoła odsuwać, widząc w takiej nauce treści krzywdzące. Zamiast poczucia opieki duchowej, dostają bowiem strach i zasiewają w młodych ludziach przekonanie, iż brak ochoty nie jest wystarczającym argumentem do odmowy.
To niezwykle groźne, bo wychowuje przyszłe pokolenia w poczuciu winy i uległości wobec przemocy. Nagranie wywołało ogromne poruszenie, zwłaszcza iż ksiądz odpowiadał na pytanie o współżycie po porodzie, kiedy kobieta potrzebuje czasu w regenerację fizyczną i psychiczną.
Zamiast stanąć po stronie jej prawa do odpoczynku i granic, duchowny zasugerował, iż odmowa naraża ją na grzech. To pokazuje, iż kobieta w tej narracji jest traktowana przede wszystkim przedmiotowo jako osoba do rodzenia dzieci i współżycia.
Rodzice mają prawo oczekiwać, iż szkoła będzie przestrzenią bezpieczną, wolną od takich treści. jeżeli dzieci słyszą, iż dorosły, który powinien być autorytetem, mówi o tym, iż "nie" nie zawsze oznacza "nie", to jak mają czuć własną autonomię? Jak mają obronić się przed sytuacjami, w których ktoś będzie próbował je skrzywdzić?
Dlatego tak ważne jest, by głośno mówić o tym, co wydarzyło się na facebookowym profilu Szkół Akwinaty. Dzieci zasługują na edukację, która uczy je szacunku do własnych granic, a nie na treści, które mogą ułatwiać drogę oprawcom.
Bulwersuje ich edukacja zdrowotna, a nawołują do czegoś gorszego
Głos w tej sprawie zabrała m.in. aktywistka Maja Staśko, która na swoim Instagramie zwróciła uwagę na to, iż chwilę temu księża byli oburzeni pomysłem nauczania "edukacji zdrowotnej" w polskich szkołach. Przedmiotu, który miał mówić o zdrowiu fizycznym, psychicznym, ale także kwestiach dojrzewania czy edukacja seksualnej np. świadomej zgody.
Tymczasem ksiądz na profilu szkoły porusza tematy współżycia w małżeństwie i to w kontekście grzechu śmiertelnego w sytuacji odmowy.
"Jak dziecko ma czuć autonomię cielesną, skoro ksiądz opowiada o jego rodzicach, iż ich ciało nie należy do nich i iż nie mają prawa odmówić dotyku, jeżeli go nie chcą? Jak dziecko ma czuć, iż jego ciało do niego należy i ma prawo odmówić dotyku?
Takie dziecko staje się łatwym celem dla oprawcy. I nie ma żadnych narzędzi do obrony. A gdy doświadczy pr**mocy – będzie czuło się winne. Bo wmówiono mu, iż ciało ludzi nie należy do nich. Że nie mają prawa odmówić.
[...] Wedle logiki wypowiedzi księdza 'nie' nie oznacza 'nie'. Musisz się usprawiedliwić, iż nie chcesz stosunku. Złe samopoczucie nie wystarczy" – wskazała.
Tymczasem księża nawołują do rodziców, żeby wypisywali z edukacji zdrowotnej swoje dzieci. Argumentują to straszeniem, iż przedmiot zawiera treści demoralizujące.