Krzyk przyszywanej córki boli bardziej niż nóż

newsempire24.com 5 dni temu

— Nic dla mnie nie znaczyłaś! — krzyk pasierbicy wbił się w serce ostrzej niż nóż.

— Nic dla mnie nie znaczyłaś! — wyrzuciła z siebie Kinga, zatrzaskując drzwi z taką siłą, iż zatrzęsły się szyby w kredensie. W domu zapadła martwa cisza. Irena opadła na krawędź krzesła, ściskając w dłoniach kubek, w którym herbata dawno już wystygła.

— Mamo, co się stało? — do kuchni zajrzała młodsza Grażynka.

Irena tylko pokręciła głową. W jej oczach błyszczały łzy.

— Znowu Kinga krzyczała?

— Wychowawczyni dzwoniła… — wyszeptała kobieta. — Ale to nic, nie ważne…

Grażyna podeszła bliżej i objęła matkę za ramiona:

— Mamusiu, nie martw się. Wszystko się ułoży. — Mimo iż Grażyna miała zaledwie trzynaście lat, w jej spojrzeniu było coś niezwykle dojrzałego. Czasem wydawało się, iż jest starsza od piętnastoletniej Kingi, swojej przyrodniej siostry.

Pół godziny później z pracy wrócił Mariusz. W domu rozniosła się woń kolacji. Wszyscy, oprócz Kingi, zasiedli do stołu.

— A gdzie ona? — zapytał, spoglądając na pusty talerz.

— Jest obrażona — odparła Grażyna, delikatnie mieszając zupę.

Mariusz spojrzał na żonę. Ta spuściła wzrok.

— Dzwoniła wychowawczyni. Kinga nie zdaje pół przedmiotów. Próbowałam z nią porozmawiać… — Irena urwała, zaciskając powieki, by powstrzymać łzy.

Mariusz wstał i skierował się do pokoju córki. Zapukał.

— Nie wchodź! — dobiegło zza drzwi.

— Jestem sam. Mogę?

Drzwi uchyliły się lekko. Kinga, upewniwszy się, iż nikogo więcej nie ma, niechętnie wpuściła ojca.

— Co tu się dzieje? — rzucił okiem na porozrzucane ubrania i opakowanie po zupce błyskawicznej.

— Irena znowu… — zaczęła dziewczyna, ale Mariusz ją przerwał:

— Sam rozmawiałem z panią Bożeną. Naprawdę masz problemy z nauką. Co się z tobą dzieje, Kinga?

Milczała. Pakowała książki do plecaka.

— Nie wymagam, byś kochała Irenę, ale mogłabyś ją choć szanować. Rani ją codziennie.

— A ona mnie… nie? Ty zabrałeś ją z Grzesią do galerii, a ja tu sama siedziałam!

— Zapomniałaś, iż wtedy ukarałem cię za ucieczkę w nocy do koleżanki?

— Oczywiście! Ja jestem zła, a Grzesia — święta!

— Przestań! — głos Mariusza stał się ostry. — Przesadzasz!

Wyszedł, nie czekając na odpowiedź. W kuchni Irena siedziała z zaciśniętymi dłońmi. Słowa więzły jej w gardle. Ale gdy spojrzała na męża, nie powiedziała nic. Dopiero po chwili wyszeptała:

— Nie wiem już, co robić. Kinga odsuwa się ode mnie, zazdrości ci o mnie. Starałam się, naprawdę… ale nigdy nie udało mi się być dla niej kimś bliskim.

— Wiem, kochanie — Mariusz przytulił żonę. — Ale co możemy zrobić?

— Musimy się rozstać. Na jakiś czas — wykrztusiła Irena.

— Co? — odsunął się. — Mówisz poważnie?

— Może jeżeli poczuje, iż jesteś tylko dla niej… coś w niej drgnie…

Kinga słyszała każde słowo, przywarta do drzwi. W jej piersi zapłonęła nadzieja. *Tata znów będzie tylko mój.*

Następnego ranka Mariusz oświadczył córce, iż wracają do starego mieszkania. Grażyna rozpłakała się. Wpadła do pokoju Kingi i krzyknęła:

— Nienawidzisz mojej mamy i zabierasz mi tatę! — Wybiegła, zatrzaskując drzwi.

Kinga nie spodziewała się, iż tak to się potoczy. Cieszyła się, dopóki nie zrozumiała, jak ciężko żyje się bez Ireny. Nikt nie gotował. Nikt nie pomagał w lekcjach. Ojciec był w pracy, a ona musiała sama gotować makaron i prać skarpetki. Stał się surowy, niecierpliwy. Nie taki jak Irena, która tłumaczyła cierpliwie, choćby gdy Kinga krzyczała jej w twarz.

Zbliżały się urodziny. Kinga postanowiła upiec tort. Znalazła przepis, przygotowała ciasto… ale nie dopilnowała. Biszkopt się spalił. Gdy ojciec wrócił, zobaczył córkę płaczącą nad przypalonym blatem.

— Tato… wróćmy do domu — szepnęła, kryjąc twarz w jego ramieniu. — Przepraszam. Kocham cię… i Irenę… i Grzesię…

— Ja też cię kocham, córeczko. Ale wrócić… to nie takie proste. Zraniliśmy je. Najpierw musimy zapytać, czy są gotowe nas przyjąć.

Kinga milczała. Wstyd ją palił. Straszliwy wstyd.

— Musisz to zrozumieć — powiedział Mariusz. — Irena może nie jest twoją matką, ale zasługuje na szacunek. I musisz przeprosić.

Całą noc Kinga nie mogła zasnąć. Po raz pierwszy od dawna nie czuła złości. Tylko wstyd i ból. Nazajutrz sama poprosiła ojca, by zawiózł ją do Ireny i Grażyny.

Przeprosiła. Szczerze. Ze łzami. Irenę. Grażynę. A kilka dni później pierwszy raz w życiu wyspiewała cicho: *Mamo… wybacz mi.*

I nikt nie wiedział, która z nich płakała w tej chwili bardziej.

Idź do oryginalnego materiału