Kryzys Rodzinny

polregion.pl 4 dni temu

Rodzinny rozłam

Katarzyna postanowiła zrobić wielkie sprzątanie, podczas gdy jej córka Zosia gościła u babci i dziadka w małym miasteczku pod Krakowem. Wypucowała okna do lustrzanego połysku, wyczyściła dywany i zdjęła kurz z każdej półki. Nagle ciszę przerwał dźwięk telefonu. Dzwoniła Zosia, a jej głos drżał od łez:

— Mamo, zabierz mnie do domu, proszę!

— Córeczko, co się stało? — zaniepokoiła się Katarzyna, czując, jak serce ściska się od złego przeczucia.

— Zawołaj babcię!

Po chwili w słuchawce rozległ się głos Heleny, matki Katarzyny.

— Mamo, co tam się dzieje? — prawie krzyknęła Katarzyna.

— O Boże, Kasia! To wszystko przez naszą synową! Nie wyobrażasz sobie, co ona wyprawia! — Helena, ciężko westchnąwszy, zaczęła opowiadać. Katarzyna słuchała, a z każdym słowem jej twarz stawała się coraz bardziej kamienna ze złości.

— Twoja córka to zwykła bezczelna dziewczyna! — oznajmiła Beata, żona brata Katarzyny, z jadowitym uśmieszkiem. — Żadnych manier! Przyjechała w gości i grzebie w cudzej lodówce! Zjadła kawałek tortu i jogurty, które kupiłam swoim dzieciom! Więc, bądź tak miła i zwróć mi koszty. Wpadnę wieczorem po pieniądze.

Relacje Katarzyny z Beatą nigdy nie były ciepłe. Siedem lat temu jej brat Marek ożenił się z Beatą, a ten wybór wywołał burzę oburzenia w rodzinie. Beata była dziesięć lat starsza od Marka, a do tego miała trójkę dzieci z poprzedniego związku.

— Synu, po co ci to? — lamentowała Helena. — Ona starsza, z trójką dzieci! Nie możesz znaleźć rówieśniczki bez takiego bagażu?

— Nie ma cudzych dzieci, mamo — irytował się Marek. — Jej chłopcy są super, już się zaprzyjaźniliśmy. A Beata jest wspaniała, po prostu jej jeszcze dobrze nie znasz. Zobaczysz, polubisz ją!

Katarzyna też nie rozumiała wyboru brata, ale nie wtrącała się. Marek był dorosły i sam mógł decydować, z kim chce żyć.

Pierwsza iskra konfliktu pojawiła się, gdy Marek przyprowadził Beatę na spotkanie z rodzicami. Helena i Jan dołożyli starań: nakryli stół, kupili przyszłej synowej prezent. Jednak pod koniec kolacji Beata zszokowała wszystkich pytaniem:

— A testament już sporządziliście?

Helena zaniemówiła:

— Po co? Z mężem czujemy się świetnie i planujemy żyć jeszcze z dwadzieścia lat, jeżeli nie dłużej.

— Takie sprawy warto załatwiać wcześniej — spokojnie odparła Beata. — Żeby potem dzieci i wnuki nie kłóciły się o spadek. Mieszkanie macie świetne, w centrum miasta, po remoncie. Pewnie sporo warte. Nie chciałabym, żeby nas pominięto, rozumiesz?

Marek udawał, iż nic nie słyszy, ale Helena od razu zadzwoniła do Katarzyny:

— Kasia, wyobrażasz sobie? Przychodzi do naszego domu i już rozdaje karty! Pyta, na kogo sporządzimy testament! Po co Markowi taka żona?

— Nie mieszaj się, mamo — poradziła Katarzyna. — Niech sam się przekona. Każdy uczy się na własnych błędach.

Ślub był skromny, co bardzo rozczarowało Beatę. Po uroczystości nie kryła rozgoryczenia, zwracając się do teściowej:

— Moglibyście się bardziej postarać dla jedynego syna! To nie wesele, tylko stypa! Żadnego wodzireja, porządnej restauracji — wynajęliście tanią salę, zaprosili trzydzieści osób i zadowoleni? Ja choćby sukni nie mogłam kupić, musiałam wypożyczyć!

Helena wybuchnęła:

— A dlaczego my z ojcem mamy za to płacić? Wy z Markiem jesteście dorośli, na wesele trzeba samemu zarobić, a nie żebrać u rodziny. Swoją drogą, czemu twoja matka nie pomogła?

— Moja matka jest emerytką — odcięła się Beata. — Skąd ma pieniądze? A wy oboje pracujecie, nie uwierzę, iż nie macie oszczędności!

Beata kłóciła się nie tylko z teściową. Z Katarzyną też nie potrafiła się dogadać. Zazdrościła szwagierce, a każde spotkanie kończyło się uszczypliwościami:

— I jak twój mąż pozwala ci wychodzić do pracy w takim stanie? — syczała Beata, obrzucając Katarzynę wzrokiem od stóp do głów. — Gdzie ty pracujesz? W salonie urody? I co, męskich klientów tak obsługujesz?

— A co jest nie tak z moim wyglądem? — odparowała Katarzyna. — Nie noszę krótkich spódnic, w przeciwieństwie do ciebie. A mąż mi ufa, dlatego spokojnie mnie puszcza.

— No nie wiem — drwiła Beata. — Usta powiększone, rzęsy przedłużone… Zamężna kobieta powinna wyglądać skromniej. Bierz przykład ze mnie — ja nigdy nie daję Markowi powodów do zazdrości. Prawda, kochanie?

Beata słynęła z bezceremonialności, żyjąc według zasady: „Niech innym będzie gorzej, byle mnie było lepiej”. Mogła w środku nocy przywieźć swoich trzech synów do teściowej lub Katarzyny i zostawić ich bez słowa:

— Nam z Markiem potrzebna jest chwila dla siebie — oznajmiała. — W domu z dziećmi nie ma prywatności. Rano odbiorę.

Początkowo zarówno Katarzyna, jak i Helena zgadzały się, nie chcąc kłócić się z Markiem. Ten reagował nerwowo na krytykę żony:

— Nie rozumiem, co wam w Beacie nie pasuje? — denerwował się. — Dlaczego tak się do niej odnosicie? Naprawdę nie można raz pomóc i zająć się dziećmi? My też potrzebujemy odpoczynku! Mamo, to teraz także twoi wnukowie! A twoi, Kasia, siostrzeńcy. Proszę o normalne traktowanie mojej rodziny!

Helena i Jan unikali otwartych konfliktów, by nie stracić syna. Ale nie rozumieli, dlaczego mieliby opiekować się cudzymi dziećmi — synów Beaty nie uważali za wnuków. Tymczasem Beata była przekonana, iż teściowie powinni pomagać jej dzieciom.

Przed świętami zadzwoniła do rodziny z ultimatum:

— Czekamy na prezenty! I nie byle jakie, tylko ważne! Żeby w podobnej cenie. Ułatwię wam zadanie: najstarszy potrzebuje nowego telefonu, średni — tableta, najmłodszy — klocków. Tylko oryginalne Lego, nie chińskie podróbki!

Beata często pożyczała pieniądze od rodziny i nigdy ich nie oddawała. Na początku Katarzyna i rodzice dawali, ale kwoty rosły. Pewnego dniaPewnego dnia Beata zadzwoniła do Katarzyny, żądając pieniędzy na nową torebkę, ale tym razem spotkała się z twardą odmową i otwartą rozmową o szacunku, która na zawsze odmieniła ich relacje.

Idź do oryginalnego materiału