Ktoś przysłał mi artykuł/wywiad, który docelowo miał być sygnalizacją lewicowej mądrości i wrażliwości, a zupełnym przypadkiem obnażył jej pogubienie, dwójmyślenie i brak umiejętności rewizji własnych poglądów na podstawie obserwacji rzeczywistości.
Elżbieta Turlej (lewicowa „dziennikarka” i publicystka) rozmawia z Krzysztofem Pacewiczem (pochwacetem, nauktywistą, „dziennikarzem”, fizolofem i kulturoznawcą); ja komentuję (z dużą pomocą Kapibary) wywiad ze screena. Bezpośredni link do niego TUTAJ.
|”Konkretnie, gdyby nie wymyślone i nadzorowane przez ciebie badania dużej grupy Polaków urodzonych po 1989 roku. Ich wynik mnie zaszokował: okazało się, iż kiedy my, ich rodzice czy dziadkowie, ekscytujemy się wojną między po i pis, oni toczą swoją batalię. Wojnę płci, w której walkę o związek i seks przegrywają konserwatywni i słabiej wykształceni.”|Na wstępie uderza nadanie tonu dyskusji przez „dziennikarkę” – jest świat ten adekwatny, gdzie wojnę prowadzą PiS i PO i te dziwne problemy młodych mężczyzn. Wzniośli „my”, zaangażowani w „wojnę” o kraj i przyziemni „oni”, myślący o świecie w oddaleniu nieprzekraczającym końcówki nosa i najdalej oddalonego włosa na pośladku.
|”Zaprojektowaliśmy badanie, opracowaliśmy pytania, ułożyliśmy próbę badawczą tak, żeby było w niej dużo młodych Polaków. (…) W dużym skrócie są takie: w pokoleniu Polaków urodzonych po 1989 roku singli jest ponaddwukrotnie więcej niż singielek. Co najmniej jedna czwarta młodych mężczyzn nie ma szansy na znalezienie partnerki, bo są już zajęte – mają o kilka lat starszych mężów lub partnerów.”|To są informacje, do których dostęp mamy już od dłuższego czasu i żadnej Ameryki pochwacet-nauktywista nie odkrył. Dobrze, iż takie badania są prowadzone, natomiast znacznie gorzej, iż zabierają się do nich ludzie o takim a nie innym światopoglądzie (z którym się nie kryją) i ambicjami realizowania inżynierii społecznej.
Samo powstanie grupy inceli jest zresztą sygnałem bezsilności młodych mężczyzn, ich krzykiem o pomoc. Dobrze, iż lewoskrętni zaczynają dostrzegać problem. Niestety, ich ideologia nie pozwala im prawidłowo zrozumieć wydarzeń, o czym przekonacie się w następnych akapitach.
|”Dlaczego młode kobiety nie wybierają rówieśników? Statystycznie są lepiej wykształcone, mają bardziej liberalne i progresywne poglądy i nie chcą się wiązać z facetami bez studiów, którzy do tego są pełni uprzedzeń.”|Żeby daleko nie szukać dowodów – tu już mamy błąd „lepiej wykształconych kobiet”. Już poruszałem ten wątek, ale to musi być tłuczone do znudzenia.
Posiadanie dyplomu nie jest równoznaczne z jakością wykształcenia, poszerzeniem horyzontów intelektualnych, ani realizowaniem swojego potencjału intelektualnego. Jak słusznie zauważył filozof Jan Hartman – standard średniego wykształcenia jest kompletnym absurdem. O maturze mówimy „egzamin dojrzałości”, jakby jego zdanie było obligatoryjnym momentem tranzycji w dorosłość. Ten egzamin powinien w założeniu filtrować tych najbardziej zdolnych intelektualnie do kontynuowania pracy naukowej. A zdają go praktycznie wszyscy! A potem jedynym co powstrzymuje młodego człowieka przed kontynuowaniem nauki jest zasobność portfela rodziców.
System rekrutacji na studia to odsiew całkowicie pozorny, bo praktycznie dla wszystkich chętnego znajdzie się jakaś drukarnia dyplomów, która za odpowiednie pieniądze podbije pieczątkę. Potencjał intelektualny jest tak naprawdę drugorzędny. Zresztą polskie uczelnie nieprzesadnie starają się realizować wysokiej jakości program. Co też widać we wszystkich międzynarodowych rankingach, gdzie nasze placówki oświaty wyższej są w ogonie cywilizowanego świata.
Więc o jakim „lepszym” wykształceniu jest tu mowa? Dłuższym. Bardziej kosztownym. Ale lepszym? „Jakość” to słowo, które w kontekście dyskusji o polskim szkolnictwie występować w ogóle nie powinno. Bo to jest ponury żart. Dyplomy polskich uczelni nie otwierają drzwi, nie dają świadectwa intelektu. Wręcz trzeba otwarcie powiedzieć: nie budzą jakiegokolwiek zaufania. Na wymagające kompetencji stanowiska przyjmuje się osoby przede wszystkim doświadczone, żaden pracodawca nie zaangażuje do realizacji odpowiedzialnych zadań posiadacza samego dyplomu.
Rynek już dawno zweryfikował wartość magisterki. Problem z ogarnięciem problemu mają lewicowi nauktywiści, do znudzenia powtarzający bajki o „lepszym” wykształceniu kobiet. Jednocześnie kompletnie nie dostrzegają sprzeczności w tym, iż mężczyźni zarabiają po prostu lepiej. Więc na co konkretnie przekłada się to „lepsze” wykształcenie? W sumie przepytywany nauktywista troszeczkę w tym temacie naprowadza – bardziej liberalny i „postępowy” światopogląd. Czy on z kolei jest taki „lepszy”? Naleśnikowy kryzys społeczno-gospodarczy zdaje się sugerować, iż tak nie za bardzo.
|”One [kobiety] są tolerancyjne. Oni [mężczyźni] są bardziej homofobiczni. Świat poszedł do przodu, dziewczyny też, ale chłopcy zostali w poprzedniej epoce.”|W kontekście tego przejścia do nowej, lepszej epoki przypomnę: po antyku, który dał ludzkości odkrycia naukowe, filozofię i wysoką kulturę przyszły wieki średnie – czas niepokoju, wojen, ekspansji religii, tłumienia swobody myśli i podporządkowania cywilizacji kościołowi. Pan nauktywista utożsamia pozostawanie przy starych wartościach z nieadekwatnością (zgodnie z postępacką ideologią), a lewicowo rozumiany „postęp” jest równoznaczny z lepsiejszością. Czy słusznie? Czas pokaże, ale już teraz widzimy, iż „postęp” stworzył nowe problemy, a nie rozwiązał żadnego ze starych.
|”Podróżowałam po Polsce szlakiem twoich badań. Wojnę płci, przegraną dla młodych mężczyzn, widać najlepiej na Podlasiu. Kobiety wyjechały (…). Zostali samotni mężczyźni(…). Opowiadali mi też, jak usiłują wychować sobie partnerki, sięgając po młodsze. Niestety, one też po jakimś czasie wyjeżdżały do miast i wiązały się z innymi.”|W tym wszystkim dziwi mnie, iż lewicowi intelektualiści nie dostrzegają zagrożenia związanego z wyludnieniem prowincji. Ten problem nie sprowadza się tylko do zacofanych, homofobicznych mężczyzn i postępowych kobiet goniących za sukcesem.
Miasta nie są samowystarczalne, nie wyżywią się. Oczywiście, korpiki zakładają tam swoje klimatyzowane open space’y, w których można zarobić i się nie przerobić. Ale ktoś musi wyprodukować produkty, które żarciobus dowozi do biura. Migracja ludności wieś -> miasto jest drogą donikąd. Znamy jeden kraj z dużymi aglomeracjami miejskimi i zdepopulizowaną prowincją. Nazywa się Rosja. I chyba nie jest to model, do którego chcemy dążyć.
Dyskusja moim zdaniem prowadzona jest w sposób kompletnie błędny. Zamiast zastanawiać się nad tym jacy to ci faceci z wioch są sfrustrowani i niepostępowi powinniśmy podjąć kroki mające na celu ograniczenie/odwrócenie migracji kobiet do miast. Bo to jest w tej chwili jedno z największych zagrożeń dla naszego kraju. Mężczyźni mogą się dostosować i pojechać „za kobietami”, co drastycznie wpłynęłoby na wydajność naszego rolnictwa, albo pozostaną na prowincji, której ludność nie będzie w stanie się odbudować. Oba scenariusze są tragiczne w skutkach. Ale „lepiej” ode mnie wykształceni nauktywiści problemu nie dostrzegają.
|”Jeżeli masz wyższe wykształcenie, dochody i mieszkasz w dużym mieście, to znalezienie dziewczyny będzie bardzo proste. Ale jeżeli jesteś młodym facetem bez wykształcenia, dochodów, z konserwatywnymi poglądami na świat i do tego jeszcze mieszkasz na wsi, to możesz sobie darować.”|Co do ogółu ten akapit zawiera słuszne spostrzeżenia. Rzeczywiście, duże miasta zauważalnie się feminizują, tym samym mężczyznom łatwiej jest w nich znaleźć partnerkę. Ale ponieważ to rozkmina lewoskrętnych, nie obyłoby się bez rzygotliwej manipulacji, konkretnie dotyczącej rzekomo dyskryminujących poglądów konserwatywnych.
Nie znalazłem żadnych badań, które potwierdzałyby, iż kobiety preferują mężczyzn postępowych. Wręcz przeciwnie – niejednokrotnie widziałem artykuły wyjaśniające dlaczego postępowe kobiety wchodzą w związki z konserwatystami.
Żeby to było jasne: światopogląd nie ma wpływu na „randkowalność”. Może mieć wpływ na długoterminowe utrzymanie związku, ale nie na potencjał znalezienia partnerki. Randkowalność determinowana jest wyglądem, osobowością, statusem majątkowym. Te kryteria w pierwszej fazie mają znaczenie kluczowe. Kwestie światopoglądowe mogą prowadzić do tarć dopiero na dojrzałym etapie związku.
|”Naprawdę szkoda mi tych młodych facetów, bo na wielu poziomach i etapach swojego życia doświadczają porzucenia.”|Cieszy mnie, iż lewica zaczyna dostrzegać problem, do powstania którego znacząco się przyczyniła. Szkoda tylko, iż za tymi dumaniami nie idą realne działania i współczucie sprowadza się do pustych deklaracji.
|”W domach nie dostają adekwatnego wzorca męskiego, bo ojciec jest albo nieobecny fizycznie, albo się nimi nie interesuje, albo stosuje przemoc.”|Zwróćcie uwagę jakiej parszywej manipulacji dopuszcza się przepytywany nauktywista. Mężczyźni cierpią z powodu mężczyzn. Jest to stała narracja lewicy, która zdejmuje z kobiet jakąkolwiek odpowiedzialność.
Co spowodowało, iż ojciec jest fizycznie nieobecny? Możliwości są dwie – śmierć albo rozwód. Co spowodowało, iż ojciec się nie interesuje? Matriarchalne przeświadczenie, iż dziecko należy do matki, dodatkowo betonowane wyrokami sądów rodzinnych, dyskryminującym prawem alimentacyjnym, feministyczną narracją, choćby dyskusja o aborcji wyklucza całkowicie mężczyzn. To tak samo jakbyś wymagał przywiązania i doinwestowywania pożyczonego auta. Przez dekady wpajano menom ich zbędność i brak prawa decydowania o dziecku. A teraz lewicowi intelektualiści dziwią się, iż mężczyźni się nie poczuwają do ojcostwa…
|”Trafiają do przepełnionych klas, w których mają być przede wszystkim cicho i nie przeszkadzać. Nauczyciele to głównie kobiety, a ich koleżanki lepiej radzą sobie z czytaniem, pisaniem, kolorowaniem. Od dziecka słyszą, iż są słabi w nauce, więc stają się mężczyznami przekonanymi, iż edukacja to domena kobiet.”|Zgadza się. Jednocześnie to mężczyźni najczęściej posiadają wybitny potencjał intelektualny. Tym samym Pacewicz pośrednio przyznaje, iż feminizacja szkolnictwa jest istotnym czynnikiem wpływającym na marnotrastwo cennych zasobów intelektualnych.
|”Do tego dochodzą wzorce hollywoodzkie. Chłopcy od dziecka są karmieni kinem z superbohaterami, którzy są pełni niezgody na rzeczywistość i z nią walczą. Fabuła każdego z tych filmów jest podobna: zaczyna się od krzywdy, przechodzi przez niezgodę, kończy walką. Problem w tym, iż superman nie wygrywa wrażliwością, ale siłą i przemocą.”|Poprosiłem Kapibarę o zaopiniowanie tego akapitu (swoją drogą potem bardzo się wkręcił i pomógł mi zredagować ten tekst, także dzięki!). Nie znam osoby lepiej obeznanej z popkulturą i papką hollywoodzką, więc korzystam z opinii kontrautorytetu. Kompletny cytat:
„”Co za kurwa smętne pierdolenie jeża. Nienawidzę jak mający się za mędrka od spraw wszelkich ignoranci zabierają się za zajmowanie stanowiska w tematach, o których gówno wiedzą. Część superbohaterów jest – a i owszem – zbuntowana. Jednak zdecydowana większość nadludzi decyduje się na założenie trykotu z powodu poczucia misji. Superman został wychowany w poszanowaniu ludzkiego życia. Posiada moc, dzięki której mógłby rozwiązać każdy problem ultymatywnie, ale stosuje swoją nadludzką moc w sposób kontrolowany. Dlaczego warto mieć to na uwadze? Bo Superman to pierwszy superbohater, od którego wszystko się rozpoczęło. Jest to bohater wstrzemięźliwy, kontrolujący swoje poczynania. Stosuje przemoc tylko w zakresie koniecznym, starając się nie czynić nikomu krzywdy. Cechuje go właśnie niespotykana wrażliwość na cierpienie i chęć uczynienia świata lepszym. Batman z kolei stosuje przemoc proporcjonalną, choć również ograniczoną. Do walki o Gotham pcha go właśnie wrażliwość na niesprawiedliwość, która dotyka mieszkańców miasta. Spider-Man z kolei uważany jest za najlepszego z bohaterów Marvela. Choć walczy z własnymi problemami, zawsze staje w obronie niewinnych. I również hamuje swoją ogromną siłę.
Kto nie hamuje swojej siły, stosuje dysproporcjonalne środki? Złoczyńcy i antybohaterowie. Dwa osobne typy postaci, które od klasycznych bohaterów różni system wartości i dobór metod.
Więc takie bzdury, iż bohaterowie nie wygrywają wrażliwością mógł wymyślić ktoś kto nie tylko nie zna kultury związanej z superherosami, ale czynnie nie chce jej poznać. Bohaterowie nie walczą z – jak zostało to ujęte – rzeczywistością, tylko z czynnikami zaburzającymi organiczny jej bieg, są odpowiedzią na dysproporcję sił. I sądzę, iż powinna być to dla nas cenna lekcja – jeżeli możesz sprawić, iż wycinek twojej rzeczywistości stanie się lepszy, to powinieneś działać.
Natomiast co mnie w tej wypowiedzi śmieszy – jest to czysta projekcja. Bo to lewica właśnie nie godzi się na organiczny porządek świata i próbuje kształtować rzeczywistość w sposób kompleksowy – niszcząc i dekonstruując jej fundamenty.”
|”Okazanie czułości i słabości to dla niego powód do wstydu, dowód przegranej, prosta droga do upadku. Jest przekonany, iż tylko szybki i wściekły zdobędzie kobietę.”|Doświadczenie pomylone z socjalizacją. Niezmiennie śmieszy jak lewicowi intelektualiści wmawiają społeczeństwu, iż wnioski wyciągnięte z obserwacji rzeczywistości to działanie „systemu”.
|”Szybki i wściekły mężczyzna nie nawiąże relacji z kobietą, która oczekuje rozmowy i łez.”|Przecież dokładnie tak to działało przez tysiące lat! Mężczyźni polowali, walczyli, pracowali, w tym samym czasie kobiety nawiązywały relacje, rozmawiały, budowały społeczności lokalne. A teraz wychodzi pan nauktywista i z pełnym przekonaniem swoich racji stwierdza: nie, to nie działa!
|”Szybcy, wściekli i samotni stają się więc rycerzami Chrystusa, żołnierzami wyklętymi i gladiatorami walczącymi na oczach milionów internautów w Fame MMA…”|…zostają incelami, pijakami, albo po prostu się wieszają. Tak, samotność jest destrukcyjna. I nie ma na nią lekarstwa. I dlatego właśnie sytuacja, w jakiej znalazło się społeczeństwo jest tak niebezpieczna: wytworzyła się grupa osób głęboko nieszczęśliwych, mających poczucie doznanej krzywdy, dla której nie ma planu pomocy, której problemy są marginalizowane. A jeżeli już ktoś zdecyduje się nad problemem pochylić – robi to w sposób stronniczy i tłumaczy fakty ideologicznymi urojeniami.
|”Zwróć uwagę, jak w mediach ultraprawicowych jest konstruowany obraz Polaka. Tu dumę dostajesz na wejście, za darmo, tylko za sam fakt urodzenia się w tej szerokości geograficznej i w kraju o takiej, a nie innej historii.”|Czy to nie jest przypadkiem dokładnie ta sama zasada jak w przypadku ruchów lewicowych? jeżeli jesteś kobietą, to powinnaś być feministką. jeżeli jesteś homoseksualistą – należysz do „tęczowej społeczności”. Radykał lewobrzeżny dziwi się, iż radykałowie prawobrzeżni zwierają szeregi, a nie chce widzieć, iż na jego brzegu dzieje się dokładnie to samo.
|”Dlaczego akurat ta grupa młodych mężczyzn została pominięta przez polityków PiS czy PO? Przecież to cała armia potencjalnych głosujących!”|Spróbuję odpowiedzieć na to pytanie. Powodów jest moim zdaniem kilka:
1) Mężczyźni to najbardziej różnorodna grupa społeczna, która nie posiada poczucia wspólnoty i tożsamości.
2) Luka empatii. Problemy mężczyzn nikogo nie obchodzą, włącznie z samymi mężczyznami. Dla kobiet to nie problem, dla większości mężczyzn to nie problem. Gdyby któraś z partii podjęła nagle temat – społeczeństwo zareagowałoby zdziwieniem. Przecież w opinii mas ten problem nie istnieje, więc po co o nim rozmawiać.
3) Mężczyźni nie mają jednorodnych poglądów politycznych, a samo doświadczenie frustracji czy samotności nie buduje u nich poczucia wspólnoty. Trudno więc ubiegać się o względy grupy silnie zróżnicowanej.
Tak ja widzę ten problem. Ale pewnie nauktywista wyjaśni to zupełnie inaczej.
|”Dziś wybory wygrywa się ludźmi po czterdziestce. Młodsi mogą się czymś podekscytować, ale potem nie zrobią tłumów przy urnie.”|I jest to porażka polskiej wariacji na temat demokracji.
|”Już zapomnieliśmy o gigantycznej skali bezrobocia wśród młodych wchodzących na rynek pracy przed naszym wejściem do Unii Europejskiej. (…) Niepotrzebni na polskim rynku pracy byli głównie młodzi mężczyźni. Ci niepotrzebni mężczyźni wyjechali do Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii.”|Jest tu zawarta brzydka manipulacja, do której muszę się odnieść. Pan nauktywista sugeruje, iż mężczyźni nie byli potrzebni (w domyśle kobiety nie miały tego problemu). Tymczasem przed wejściem do UE aktywność zawodowa kobiet w przedziale wiekowym 15-39 utrzymywała się poniżej 60%. Współczynnik aktywności zawodowej w 2003 roku wynosił odpowiednio 47,9 (k) i 62,4 (m). Więc był to problem całego społeczeństwa, a nie tylko mężczyzn. Zresztą procent kobiet biernych zawodowo utrzymuje się choćby teraz w okolicy 35+%.
Przy takiej kondycji rynku lokalnego emigracja była bardzo rozsądnym wyjściem.
|”Rozmawiałam z nimi na OmeTV, darmowej platformie randkowej. Wracają do kraju, ale mało kto na nich czeka. Nie są też atrakcyjni dla kobiet, bo wracają jeszcze bardziej konserwatywni i głusi na emocje, niż byli wcześniej.”|Oczywiście, powracający z emigracji mężczyźni z całą pewnością nie są atrakcyjni dla kobiet z powodu swojego światopoglądu i umiarkowania emocjonalnego. Bo przecież każda kobieta marzy o menie pochlipującym sobie podczas prasowania. Iks de.
Typowe „nie wiem, ale się wypowiem”.
|”Kiedy wyjeżdżali, słyszeli, iż są nieudolni, bo nie umieli utrzymać pracy w Polsce. Zapomnieliśmy już, iż taki przekaz płynął od liberalnego rządu i mainstreamowych mediów”|I nie ma się czemu dziwić. Rząd nie ma narzędzi do stymulacji zatrudnienia, może jedynie nie utrudniać prowadzenia działalności gospodarczej. Przerzucenie odpowiedzialności na ofiary kryzysu bezrobocia jest z punktu widzenia władzy racjonalnym posunięciem.
|”Państwo się, delikatnie mówiąc, na tych młodych chłopaków wypięło. Wyjechali więc do roboty za granicę, ale tam też nie było lepiej, bo przecież nie byli obywatelami pierwszej kategorii.”|Wigilia wcześniej w tym roku przyszła, bo lewicowcy zaczynają mówić głosem prawie ludzkim.
Jak to tak? Biali mężczyźni nie byli obywatelami najpierwszej kategorii? Czyżby zapomnieli wziąć ze sobą książeczki białego przywileju i paszportu patriarchatu? Przecież cały czas słyszymy, iż meni mają miód, a jak są biali, to wszędzie z otwartymi rękami. Tymczasem okazuje się, iż Polak za granicą jednak uprzywilejowany nie był. Więc jak to jest z tym przywilejem…?
Natomiast co do zasady ma pan nauktywista rację – państwo się wypięło i zmarnotrawiło potencjał pokolenia. Skala migracji z Polski była ewidentnie problemem systemowym, którego do tej pory nie udało się poprawnie zdiagnozować i zaadresować. Ci ludzie dla kraju przepadli.
|”Z kolei ci, którzy zostali – mówimy cały czas o tej jednej czwartej pokolenia mężczyzn urodzonych po 1989 roku – poszukiwali swojej tożsamości i męskiej dumy na stadionach…”|Może to tylko moje zdanie, ale wygłaszanie takich generalizacji w wywiadzie popartym pewnym autorytetem naukowym i dorobkiem jest po prostu słabe.
|”Nie wiem, czy pamiętasz, jak PO wprowadziła możliwość sądów dwudziestoczterogodzinnych specjalnie po to, żeby móc (…) wsadzać tych młodych chłopaków do więzienia? (…) Wyśmiewanie, piętnowanie i kary to nie jest dobry sposób na wychowanie społeczeństwa obywatelskiego.”|Więc dlaczego wyśmiewanie, piętnowanie i karanie są stałą częścią lewicowego repertuaru stanowienia porządku społecznego? Patrz: incele. Wyszydzani, poniżani, karani. Mężczyźni jako ogół. Piętnowani za swój rzekomy „przywilej”, wyszydzani za chęć mówienia o dotykających ich problemach. Ostracyzowani za osiąganie sukcesów i doznawanie porażek.
Piękne dwójmyślenie – jak liberalna władza posługuje się wzmacnianiem negatywnym, to źle i nie po obywatelsku. Ale jak my to robimy – zupełnie w porządku, tym się należało.
|”Ale kobiety z tego pokolenia właśnie wychodzą na ulice, walczą o swoje prawa. (…) Byłam na kilku demonstracjach z udziałem młodych nacjonalistów i feministek. Po jednej stronie ulicy stali młodzi mężczyźni skandujący hasła typu „Chłopak i dziewczyna normalna rodzina”. Z drugiej strony stały młode kobiety z tęczowymi flagami krzyczące „Moja macica, moja sprawa”. (…) Jedni nie słyszą drugich.”|A jak mają się słyszeć, skoro ideologie obu stron zakładają, iż z wrogiem nie należy rozmawiać, tylko walczyć? To nie jest starcie „złych” nacjonalistów i „upodmiotowionych” feministek, tylko radykalnych ideologii i światopoglądów, które oddolnie nastawiają się przeciwko sobie. Z ogromną łatwością przychodzi nam w tej chwili przyklejanie sobie etykiet. Osoba o poglądach umiarkowanych może z obu stron usłyszeć, iż jest odpowiednio lewakiem i faszystą.
Lewica ponownie staje się sędzią we własnej sprawie – próbuje diagnozować problemy, które aktywnie współtworzy i na różne sposoby zmywać z siebie wszelką odpowiedzialność. Zresztą robi to sam Pacewicz między innymi takimi postami:
|”I nie mają szansy na realne spotkanie, bo dziewczyny z jednej strony ulicy z pewnością nie umówiłyby się na randkę z chłopakami z drugiej.”|Ha ha ha! Kompletna bzdura. Ci ludzie zupełnie nie mają pojęcia jak wyglądają relacje międzyludzkie i rozmowy między kobietą i mężczyzną. Im się wydaje, iż wrażliwe kwestie światopoglądowe są pierwszym tematem na pierwszej randce. Tymczasem w prawdziwym świecie ten temat może nie trafić na tapet przez całe miesiące. Przynależność ideologiczna jest istotna tylko dla najbardziej gorliwych wyznawców. W rzeczywistości większość z nas jest mniej lub bardziej umiarkowana i potrafi wymieniać się opiniami bez sztywnych deklaracji przynależności plemiennej.
|”Dlatego w krzyku młodych facetów jest wiele frustracji seksualnej. Oglądają pornografię, ale albo nie mają partnerek, albo nie mają ich tyle, ile by chcieli.”|Znowu poruszę kwestię inceli, ale jest to taki temat, w którym pięknie odbija się sposób myślenia lewicy. Z jednej strony ta grupa obrywa za fetyszyzację seksu, z drugiej lewicowy nauktywista tłumaczy wielowątkowy problem społeczny frustracją seksualną.
|”Tymczasem kobiety, które stoją po drugiej stronie barykady, zwyczajnie się ich boją. A kiedy się kogoś boisz, to za tym idą kolejne emocje, niechęć, dystans, chęć podkreślenia różnic i tak dalej.”|I kto im ten strach wpoił? Kto nakarmił te kobiety bajkami o brunatnych koszulach, faszyzmie, podrzucił im najgorsze skojarzenia? Lewica promuje tolerancję, zrozumienie perspektywy innego człowieka, potrafi tłumaczyć rozruchy, grabieże i podpalenia miast walką o podmiotowość rasową, ale gdy widzi mężczyznę o poglądach konserwatywnych z automatu kojarzy go z Hitlerem.
|”Dobrze, iż kobiety masowo wychodzą na ulice, iż walczą z patriarchatem.”|I jakby jeszcze ktoś miał wątpliwości co do ideologii wyznawanej przez pana nauktywistę – oto i jest hasło rozpoznawcze. Zawsze jeżeli w czyjejś wypowiedzi słowo „patriarchat” pojawia się w charakterze nieironicznym, to mamy do czynienia z ideologiem. Nie inaczej jest w tym przypadku.
Jest to dość fascynujące, bo gość do tej pory zdążył zauważyć, iż mężczyźni są dyskryminowani, marginalizowani przez państwo, ignorowani. Ale kompletnie nie podważa to jego naiwnej wiary w istnienie patriarchatu, z którym na ulicy feministki się intensywnie nawalają.
Tacy ideolodzy już choćby nie zastanawiają się nad tym co mówią, po prostu wypowiadają wyuczone formułki. Dyskryminujący mężczyzn patriarchat? Nie wiem, nie muszę myśleć, mam ideologię.
Przypominam: ten facet ma za sobą „autorytet” instytucji naukowej.
|”Dobrze byłoby, gdyby poza tym młode Polki rozmawiały ze swoimi gorzej wykształconymi rówieśnikami.”|Parafrazując klasykę myśli feministycznej: mądre kobiety objaśniają świat głupim mężczyznom.
Nie ukrywam, iż jestem „gorzej” wykształcony od pana nauktywisty. Kompletnie nie przeszkadza mi to w skutecznym rozbiorze jego polepionej na ślinę narracji.
|”Nie w warunkach pikiety, ale pokojowo. Podobnie jak Sylwia Chutnik, która mówi często w wywiadach, iż jeździ po Polsce i tłumaczy kolejnym grupkom mężczyzn na spotkaniach autorskich, czym jest feminizm.”|Tłumacząc na język ludzki: powtarza kłamstwa na temat tego czym jest feminizm. Zdecydowana większość widzi tę ideologię taką jaka jest ona w rzeczywistości: podła, zakłamana, fałszywa, nienawistna, radykalna.
|”I nie ma co zniechęcać się prześmiewczo-ironicznym tonem pytających. Grunt, iż pytają. To już dużo.”|Nie przejmować się. Kłamać dalej.
|”Może przydałaby się też jakaś akcja społeczna o tym, iż jakkolwiek to dziwnie zabrzmi, młodzi mężczyźni są dziś w Polsce emocjonalnie dyskryminowani.”|Zgadzam się. Przydałaby się akcja. Ale mówiąca o tym, iż mężczyźni są dyskryminowani, kropka.
Tylko iż to niestety nie przejdzie. Bo głośne mówienie prawdy pokazuje dokładnie to na czym wyłożył się pan nauktywista: patriarchat to urojenie, a cała ideologia wokół niego zbudowana jest wierutnym kłamstwem. Za duże pieniądze utopiono w wypychanie tego chochoła żeby teraz nagle zaczęto mówić jak jest.
|”Ale mężczyźni są w Polsce emocjonalnie dyskryminowani, to fakt! Niedbałość o ich uczucia zaczyna się już w szkole podstawowej. Jest duża szansa, iż jeżeli ktoś uderzy dziewczynkę, to jej rodzice zgłoszą się do wychowawczyni. Tymczasem bicie chłopca to norma i lepiej, żeby się nie skarżył”|Jakim cudem głowy tych wszystkich lewoskrętnych autorytetów nie popękają od dwubiegunowości ich myślenia? Zaczyna od nazwania kwestii dyskryminacją emocjonalną, a następnie opisuje przemoc fizyczną. Gdzie były te głosy lewej strony gdy Sylwia Spurek na cały kraj ogłosiła, iż „ofiarami są kobiety, a sprawcami mężczyźni”?
Dobrze, iż się powoli budzą ze snu zimowego. Szkoda, iż tak późno i iż wciąż przez gardło nie przechodzi im prawda: mężczyźni są dyskryminowani na każdym polu. Emocjonalnym, fizycznym, edukacyjnym, finansowym. Mogą być ofiarami i sprawcami, wygranymi i przegranymi, milionerami i żebrakami. I to wszystko za jednego życia jednej osoby!
|”Najlepiej, gdyby choć w szczątkowej formie zajęła się tym szkoła. Nie trzeba odkrywać Ameryki, wystarczy dać w jakiś sposób chłopakom prawo do słabości i szukania pomocy.”|Proponuję na początek odpowiedzieć sobie na najważniejsze pytanie: kto tym chłopakom odebrał prawo do słabości i szukania pomocy? Odpowiedź na nie może być dla lewicy bardzo szokująca i bolesna.
|”Niestety, nie wydaje mi się, żeby obecny rząd miał w tym jakiś interes. Wystarczy przyjrzeć się, w jaki sposób manifestują swoją męskość politycy z partii rządzącej. To model prymitywny, w którym jest przedkładana rywalizacja nad kooperację”|Żaden rząd nie miałby w tym interesu. Państwa opierają się na eksploatacji mężczyzn, a kilka rzeczy jest bardziej irytujących od pisków dochodzących z układów maszyny. Głośne mówienie o problemach mężczyzn nie leży w niczyim interesie, bo musielibyśmy dokonać rewizji całego systemu państwowego i dojsć do serii przykrych wniosków:
- Bezpieczeństwo opiera się wyłącznie na tym, iż jesteśmy skłonni poświęcić młodych chłopców na wojnie.
- System emerytalny trzyma się tylko dlatego, iż mężczyźni pracują więcej i żyją krócej, a kobiety są jego głównymi beneficjentami.
- Cały system podatkowy nastawiony jest na branie od mężczyzn i dawanie kobietom.
- Marginalizacja mężczyzn w rodzinie była błędem i dziejową podłością, na której cierpi i cierpieć będzie kilka pokoleń.
- Równowaga systemu oparta jest na delegowaniu mężczyzn do prac niewdzięcznych, niebezpiecznych i pozbawionych jakiegokolwiek prestiżu.
- Kobiety są beneficjentami systemu, który aktywnie wspiera dyskryminację mężczyzn i nie pozwala im mówić głośno o wyzysku.
Mógłbym tę listę budować jeszcze długo, ale sprowadza się to do tego, iż mężczyźni posiadają zbyt wielką siłę nacisku na społeczeństwo i gdyby zaczęli działać wspólnie we własnym interesie mogliby całkowicie zrównać z ziemią aparat państwowy. Dlatego każdy rząd będzie wkładał kija w szprychy męskiej kooperacji.
|”W rządowym panteonie bohaterów nie ma miejsca na słabość, wrażliwość, przestrzeń do dialogu.”|Ogromną naiwnością jest wiara w tę ogromną siłę rządu i narzucanych odgórnie wartości. Prawda jest jednak dalece bardziej przyziemna – mężczyźni czczą te wartości, które działają, a odrzucają wzorce nieskuteczne. Gdyby sugerowane przez lewicę zachowania – wrażliwość i emocjonalność – przynosiły pożądane rezultaty, tj. zwiększenie szans na udany związek, sukces zawodowy, poczucie bezpieczeństwa, to zostałyby one na jakimś etapie zaadaptowane. Bo, wbrew temu co się niektórym ideologom wydaje, lewica wcale nie wynalazła emocji. One towarzyszyły nam odkąd homo sapiens stanął wyprostowany. I z jakiegoś powodu męska część gatunku doszła do wniosku, iż należy zachować umiar w kierowaniu się nimi.
Inżynieria społeczna może być skuteczna tylko pod dwoma warunkami: wzmacnia już zaakceptowane wzorce, lub przymusza do nieakceptowanych wzorców przemocą.
|”Dziennikarka: Nie mamy innych wzorców męstwa? Krzysztof Pacewicz: Mamy, ale są tym chłopakom klasowo niedostępne.”|Co tak nagle zaśmierdziało hipokryzją? Ach, to lewica znowu upichciła zakalca klasizmu!
|”Wymagają większego poziomu samoświadomości, edukacji. I kasy.”|Myślę, iż z powodzeniem możemy to ograniczyć wyłącznie do kasy. Szerokość horyzontu jest wprost proporcjonalna do grubości portfela.
|”Jednym z takich wzorców jest metroseksualny facet, mąż i ojciec, który jeździ z kolegami na przykład na kitesurfing, ale też dużo czasu spędza ze swoimi dziećmi.”|W jaki sposób metroseksualny ojciec miałby stać się wzorcem dla mężczyzny samotnego? Nie wiem. Pan nauktywista pewnie też nie, ale musiał coś wymyślić na szybko.
|”Jest też mężczyzna stateczny, acz wrażliwy, który utrzymuje żonę i dzieci, ale jest daleki od modelu patriarchalnej głowy rodziny.”|Który ponownie nijak się ma do życiowych trudności, z jakimi mierzy się mężczyzna samotny.
|”Jest również inny, najbliższy mi model mężczyzny”|He he he. W to nie wątpię.
|”który postrzega swoją męskość jako problem do przezwyciężenia. Oducza się agresji i dominacji w sytuacjach społecznych, odchodzi od przeświadczenia, iż wie lepiej i niezależnie od sytuacji postawi na swoim, uczy się słuchania kobiet.”|Jest choćby całkiem adekwatny neologizm, który opisuje takiego mężczyznę: chłopodpaska. To jest właśnie lewicy sposób myślenia o mężczyznach i dlatego właśnie wszelkie diagnozy, analizy i interpretacje rzeczywistości wychodzące z tego środowiska są o kant dupy potłuc: męskość jako problem, z którym należy walczyć.
Jak to się ma do naczelnych lewicowych haseł jak tolerancja, akceptacja, szacunek…? Nijak. o ile ktoś na tym etapie spodziewa się po lewoskrętnym wewnętrznie spójnego światopoglądu, to najwyraźniej nie patrzył dość uważnie. Standardy lewicy są zawsze podwójne: dla białych mężczyzn i całej reszty. A iż pan nauktywista w toku wywodu zaorał patriarchat, męski przywilej i monopol kobiet na dyskryminację w niczym zupełnie nie przeszkadza. Bo wersja została ustalona i żadne fakty tego nie zmienią.
Nawet jeżeli lewicowi nauktywiści pochylają się nad problemami mężczyzn, to nigdy nie zapominają w czyim imieniu to robią. A służą zawsze ideologii, która nastawiona jest na dekonstrukcję, subwersję i pozyskanie pola poprzez skonfundowanie oponenta. Na nasze szczęście większość z tych autorytetów-nauktywistów padła ofiarą skrytykowanego wcześniej systemu oświaty – są to wykształceni ponad własne możliwości debile, którym posiadany dyplom każe myśleć, iż są „lepiej” wykształconą elitą. Dlatego też ich manipulacje są kiepskie i transparentne dla tych, którzy uważnie patrzą na słowa. Sądzą, iż ciemnota połknie wszystko bez popity jak wypluje to z siebie dohtór z uczelni.
|”Niestety, mężczyzna feministyczny jest całkowicie niedostępny dla tej najgorzej wykształconej jednej czwartej męskiej populacji, o której rozmawiamy.”|Na szczęście tej ćwiartki populacji, o której rozmawiamy. Ci ludzie dość ciężki krzyż w życiu dźwigają i naprawdę ostatnie czego im potrzeba to przeszczepienie autodestrukcyjnych urojeń zaburzonego lewicowca, którego światopogląd trzyma się w kupie tylko na pasach uciskowych ideologii.
|”Odebranie wiary w nadprzyrodzoną moc męskości i polskości pozostawiłoby tych chłopaków z niczym.”|Ty, no patrz. To tak samo jak z lewicowcami ogólnie, a feministkami szczególnie. Zabierz im ideologię i tożsamość płciową, a zgubią się we własnej wannie. Strzelam, iż takie osoby bardzo gwałtownie stałyby się ekstremalnie religijne. Bo ideologia to istotny komponent osobowości – zabierz jedną, a bardzo gwałtownie zastąpi ją jakaś inna.
|” Dziennikarka: Przejrzałam Netflix i seriale na HBO i nic nie znalazłam. Większość filmów współczesnych kręci się wokół kobiet. Biały, heteroseksualny, przeciętny mężczyzna pojawia się tam jako dodatek, rzadko główna postać.”|Przecież dokładnie o to lewicy chodziło! Walczyli z obecnością białych mężczyzn w kulturze, a teraz wielkie zdziwienie, iż ich nie ma.
Przypomniał mi się taki dowcip:
Lord ogląda swój palec i głośno myśli „plastelina, czy gówno? Gówno, czy plastelina?”
Wchodzi lokaj z herbatką i mówi cicho „to gówno, panie”.
Lord zamyśla się jeszcze bardziej i stwierdza „no tak, no tak. Bo skąd niby w dupie plastelina?”
|”Nie chcę, żeby to zabrzmiało niepoważnie, ale mam pomysł na serial zrobiony w dobrej sprawie. To byłby serial o mężczyźnie, który osiąga sukces dzięki wrażliwości.”|Brzmi to niepoważnie. I zajebiście głupio i nierealistycznie. Już choćby pominę fakt, iż ten sposób myślenia, jakoby kultura determinowała wzorce jest żałośnie naiwny. Miłośnicy seriali kryminalnych nie stają się mordercami/detektywami. Fani Dynastii nie stali się milionerami. Skąd pomysł, iż ktokolwiek chciałby w ogóle oglądać takie bzdury? Nie mówiąc już o kształtowaniu siebie na ich podstawie. Pan nauktywista nigdy nie wyrósł z myślenia „gry o strzelaniu powodują strzelaniny”.
|”Wymyśliłem sobie, iż ten film – cynicznie dość zaprojektowany, mam nadzieję, iż kobiety mi to wybaczą – byłby feministycznym praniem mózgu dla facetów”|To nie wymaga komentarza.
|”Prowadzimy teraz z filozofką Aleksandrą Hirszfeld, seksuolożką Alicją Długołęcką, filozofem Remigiuszem Ryzińskim i dramaturgiem Marcinem Cecką badania nad fantazjami erotycznymi mężczyzn. Problem polega na tym, iż młodzi mężczyźni nie rozmawiają ze sobą o seksie, nie czytają o nim, nie oglądają filmów, które traktują seksualność głębiej.”|Lewica i obsesja seksu? Stare, znałem.
Ciekawe jest to, iż brak woli do rozmawiania o seksie pan nauktywista traktuje jako „problem”. To musi być niezły dysonans poznawczy dla osoby ze środowiska fetyszyzującego seks i postrzegającego preferencje erotyczne jako element tożsamości. Jak to tak? Budować siebie i nie rozpowiadać wszystkim dookoła z kim i co by się chciało robić? Żadnych parad? Miesięcy dumy? No jak tak można?!
No widzisz pan, można. Dla przeważającej większości społeczeństwa seks jest dodatkiem do życia, a nie jego esencją, na podstawie której definiujemy samych siebie. Podobnie zresztą jest z płcią.
|”Zamknięci w bańce porno nie mają pojęcia o swoich potrzebach, lękach, zahamowaniach. Mam nadzieję, iż dzięki temu projektowi rozpoczniemy dyskusję o seksualności młodych mężczyzn.”|Ciekawi mnie jaką alternatywę dla porno wśród młodych, samotnych mężczyzn widzi pan nauktywista. Bo ja nie widzę.
Komfort emocjonalnego podejścia do seksualności posiadają ludzie, którzy mają aktywne życie seksualne. Samotni mężczyźni natomiast są… samotni. Dla nich rozmowa o emocjonalnej sferze seksu jest równie bliska jak dyskusja z kretem o kosmosie. Ci ludzie nie mają w swoim życiu miejsca na bliskość, z którą związane są potrzeby, lęki i zahamowania. Seks istnieje dla nich tylko jako pierwotna potrzeba, na którą odpowiada porno, dając materiał, do którego można spuścić z krzyża.
Według mnie pan nauktywista chciałby prowadzić dialogi o kuchni fusion z osobami cierpiącymi głód, jest to kompletny nonsens.
|”I o tym, czy uda jej się spotkać z seksualnością kobiecą. Nie w internecie, ale w realnym życiu.”|Znamienne jest, iż dyskusję o samotności mężczyzn lewicowi „dziennikarze” kończą myślą o seksualności kobiet.
TL;DR:
Uważam, iż ten wywiad jest bardzo interesującą introspekcją w sposób myślenia lewoskrętnych o problemach współczesnego świata, które ich ideologia aktywnie tworzyła. Mimowolnie rozmówcy rzucili światło na wiele uproszczeń, projekcji i pomylonych diagnoz, przy okazji obnażając perfidną agendę jaka rzeczwiście stoi za ich chęcią „pomocy”. Była to wielowątkowa karuzela typowej dla lewicy hipokryzji i błędów poznawczych, tym śmieszniejsza, iż kręcona przez osoby „lepiej” wykształcone.
Ogólnie bardzo polecam lewicowych nauktywistów recepty na nowy, lepszy świat. 1/10.
PS.: Dziękuję Kapibarze za wkład w ten artykuł. Kazał nic o sobie nie wspominać, ale pozmieniał tekst do tego stopnia, iż głupio byłoby mi się pod nim podpisać i udawać, iż to wszystko moje słowa.