Przez kilka lat pracował dorywczo u różnych ludzi w okolicach Legnicy, a w 1997 roku trafił na fermę drobiu należącą do małżeństwa Alicji i Jana S. Obiecano mu skromny, co prawda, zarobek, ale miał zapewniony nocleg i wyżywienie. Umowa była taka, iż będzie pracował dwanaście, czasami trochę więcej godzin dziennie. Zgodził się na taki układ.
Początkowo było tak, jak obiecywano, ale za jakiś czas Nikolay Y. musiał wykonywać coraz więcej obowiązków i czas pracy znacznie się wydłużył. Nie zobaczył natomiast nigdy żadnych pieniędzy. Pokój, w którym zamieszkał, urągał wszelkim standardom – to było pomieszczenie bez okna w kurniku. Często było tak zimno, iż zasypiał w kurtce, ale w towarzystwie myszy i szczurów. Zawsze lubił czytać książki, ale znalazł tylko trzy w kurniku. Od Alicji i Jana S. czasami dostawał jakieś krzyżówki, które mógł rozwiązywać w… czasie wolnym, którego nie miał.
Wyżywienie było skromne i monotonne, przynoszone zwykle przed drzwi przez właścicieli fermy, czasami były to przeterminowane produkty. Często chodził więc głodny i wyczerpany, bo na sen miał zwykle trzy, cztery godziny. Już od samego rana był goniony do roboty, „a to tu, a to tam”. Musiał też pomagać w domu gospodarzy. Każda chwila wypoczynku była niemile widziana: wówczas był lżony i ponoć też bity. Nigdy nie był zapraszany przez właścicieli na święta, niekiedy podwozili go do jakichś znajomych z pracy.