Kronika podróży Mariusza Babicza. Nieoczywiste miejsca regionu śląskiego.

e-ropczyce.pl 3 miesięcy temu

W swojej podróży na dwóch kółkach z Ropczyc do Świnoujścia pan Mariusz dotarł na Dolny Śląsk. Zwiedza interesujące miasta, miasteczka i miejsca, nawiązuje nowe znajomości, przeżywa niecodzienne przygody.

Namysłów.

Miasto jest piękne. Jak każde na zachód od Częstochowy, ma charakterystyczną zabudowę: rynek otoczony kamieniczkami, restauracje, sklepiki, punkty usługowe (szewc, pralnie itd.) – na poziomie parteru, na środku rynku ratusz z wieżą zegarową. Hotel, w którym przyszło nocować, okazał się być 170-letnim zabytkiem, a największe wrażenie robiły schody kręcone, stalowe, nitowane. W czasach PRL-u odbywały się tu słynne na całe województwo dancingi.

Zabytkowa była też apteka, prawdopodobnie z 1901r, do końca wojny prowadzona oczywiście przez Niemców. Obecni właściciele próbują zachować jak najwięcej z dawnych czasów: są okna witrażowe, posadzka z początków ubiegłego wieku, wystawa aptecznych wag, odważników, butelek.

Wrocław.

Stolica Dolnego Śląska to znane miasto. Obejrzyjmy je oczami rowerzysty. „ Umiem jeździć po Warszawie, Gdańsku, ale Wrocław na początku to była tragedia! Jest dużo ścieżek rowerowych jedno- i dwukierunkowych. Oznaczenia poziome i pionowe, światła ustawione gęsto, żeby zgrać ruch na ścieżce z ruchem drogowym. Obserwowałem tubylców, którzy po nich śmigają i w końcu załapałem. Pod koniec dnia ja tez po tych ścieżkach śmigałem”. Nocleg w hotelu na wrocławskim rynku nie był drogi. Pan Mariusz poznał tam zbiega z Białorusi, który w 2019r. uciekł przed reżimem.

Henryków.

Nasz podróżnik zatrzymał się tu przy dawnym klasztorze ojców cystersów, w tej chwili kościele. Pomógł gospodarzom tego miejsca przy ściąganiu z przyczepy ciągnika-kosiarki i w zamian za tę przysługę mógł wejść na wieżę zegarową. Przypominamy: pan Mariusz jest wielbicielem zegarów i ma w domu niemałą ich kolekcję. Wieża była wybudowana z kamienia, w środku wąskie korytarzyki, a pod sufitem nietoperze. Na kolejne piętra wchodziło się po drabinach. Tamtejszy zegar pochodzi z 1740 roku i jest najstarszym kutym zegarem na Dolnym Śląsku. Pan Mariusz mógł go nakręcić. Potem znów wejście po drabinie i dzwon z 1606 roku. Na szczycie wieży taras z widokiem na okolice. Okazało się, iż na małej wieży jest dzwon wykonany w Przemyślu, który błyszczy tak, jakby był wykonany ze złota. W samym kościele znajdują się monumentalne organy z ok. 1870 roku. Nasz bohater mógł przy nich usiąść, klawiszami wydobyć niesamowite dźwięki i, jak mówi, „poczuć się jak Chopin”.

Kłodzko.

W tym mieście obejrzany został wspaniały rynek, podziemne miasto i twierdza.

Wałbrzych.

W drodze pan Mariusz zatrzymał się w Szczawnie Zdroju, w hotelu na ul. Granicznej. Miejscowość okazała się być kurortem, uliczki – deptaki wypełnione turystami, przy każdym prawie budynku ogródki restauracyjne. Właścicielka hotelu, pani Wanda opowiedziała, iż jej rodzina mieszka w Sędziszowie Małopolskim i Chechłach. Jej ojciec, pochodzący z Wiśniowej koło Nockowej, zbiegiem niezwykłych okoliczności, znalazł się w Świebodzicach. Pracował w fabryce zegarów. Na Śląsk ściągnął rodzinę, wybudował dom. Gospodyni ze śmiechem przyznała, iż dziś gości Podkarpacie, bo w jednym pokoju turysta z Ropczyc, a obok turyści z Mielca.

Drugi dzień rozpoczął się od obejrzenia bajkowego zamku Książ, potem cmentarza w Świebodzicach, gdzie znajduje się grobowiec zegarmistrza Gustawa Beckera.

Jelenia Góra.

Miasto przywitało ropczycanina ulewą. Ale niedługo można było znów zachwycić się przepięknym rynkiem, kamieniczkami, ulicami. Droga do pałacu, który był ważnym punktem w podróży okazała się niezwykle trudna: pętle, spirale, góry tak strome, iż rower trzeba było pchać poboczem.

Lubomierz.

Miejsce słynie z tego, iż kręcono tu film „Sami swoi”. Nic dziwnego, iż najatrakcyjniejszym punktem zwiedzania jest Muzeum Kargula i Pawlaka. Zgromadzone są tu różne pamiątki związane z kultową komedią Sylwestra Chęcińskiego, przede wszystkim rekwizyty wykorzystane przy kręceniu filmu, m.in. karabin, z którego „zamek wylata”, granat do świątecznego ubrania i fragment „płota”, przy którym kłócili się bohaterowie. Po drodze z Lubomierza jeszcze wizyta w zamku Czocha i wyjazd do Żagania.

Idź do oryginalnego materiału