Pokój zajął siostrzeniec
Halina Kowalska stała przy kuchennym oknie, obserwując, jak na podwórko wjeżdża sfatygowany maluch. Z auta wysiadł powoli wysoki chłopak w pomiętej koszulce i dżinsach, wyciągnął z bagażnika dwa duże plecaki i torbę sportową.
— No i przyjechał — mruknęła do siebie, wycierając ręce w ścierkę i idąc powitać siostrzeńca.
Tomek urósł. Ostatni raz widziała go, gdy miał może czternaście lat, szczupły nastolatek ze sterczącymi uszami. Teraz przed drzwiami stał dorosły mężczyzna, choć trochę niepewny.
— Ciotka Halina? — zapytał nieśmiało, gdy otworzyła drzwi.
— Oczywiście, iż ja! Wchodź, wchodź, Tomku! Boże, jaki ty duży jesteś! — przytuliła siostrzeńca, wyczuwając zapach drogi i taniej wody toaletowej. — Przejdź do pokoju, rozgość się. Zmęczony pewnie?
— Nie, spoko. Dzięki, iż się zgodziłaś mnie przyjąć. Naprawdę tylko na chwilę, dopóki nie znajdę pracy i nie wynajmę pokoju — Tomek przestępował z nogi na nogę, rozglądając się po przedpokoju.
Halina skinęła głową, choć w duszy już zaczęły ją dręczyć wątpliwości. Mówić to jedno, a robić — co innego. Tak jak jej siostra, Tomkowa matka, zawsze obiecywała gruszki na wierzbie, a potem znikała na miesiące.
— Chodź tu — wskazała w stronę pokoju, który jeszcze wczoraj był jej gabinetem. Biurko, półki z książkami, ulubiony fotel przy oknie — wszystko to musiała przenieść do sypialni, by zrobić miejsce dla siostrzeńca.
Tomek zatrzymał się w progu.
— Słuchaj, a może ja się ulokuję na kanapie w salonie? Nie chcę cię ograniczać.
— Co ty pleciesz! Młodemu człowiekowi potrzeba prywatności — odparła Halina, choć w środku wszystko się w niej ścisnęło. Dwadzieścia lat urządzała ten pokój, każda rzecz miała swoje miejsce, swoją historię.
Tomek postawił plecaki na podłodze, rozglądając się po wnętrzu.
— A gdzie ty teraz będziesz pracować? Widziałem, iż stało tu biurko.
— Przeniosłam do sypialni. Nic się nie stało — postarała się, by brzmiało to wesoło, ale głos jej lekko zadrżał.
Siostrzeniec najwyraźniej tego nie zauważył, już rozsuwał zamek w jednym z plecaków.
— Mogę się trochę rozpakować? Wszystko pogniecione po drodze.
— Jasne, jasne! A ja w międzyczasie zrobię kolację. Co lubisz?
— Wszystko jem, nie jestem wybredny — uśmiechnął się Tomek, a w tym uśmiechu Halina dostrzegła rysy zmarłego brata. — Tylko, ciotko Halino, nie gotuj za dużo. Dzisiaj padnę, a jutro od rana zacznę szukać roboty.
Skinęła głową i wyszła do kuchni, za plecami słysząc już odgłosy przestawiania mebli. Tomek ewidentnie nie zamierzał zadowolić się pozostawionym mu układem.
Krojąc kotlety, Halina przypomniała sobie dzisiejszą rozmowę z sąsiadką Wandą Nowak.
— A ty jesteś pewna, iż dobrze robisz? — pytała tamta, zerkaHalina wzięła głęboki oddech, wróciła do swojego fotela przy oknie i po raz pierwszy od tygodni poczuła, iż jej dom znów jest tylko jej.