KRAWCÓW WIERCH – najlepszy szlak

tuitam.org.pl 1 rok temu

KRAWCÓW WIERCH – najlepszy szlak

Krawców Wierch to wznoszący się na wysokość 1075m n.p.m. szczyt w Beskidzie Żywieckim. Dokładnie jest on zlokalizowany w grzbiecie pomiędzy szczytami Jaworzyna (1045 m) i Gruba Buczyna (1132 m). Krawców Wierch wraz z innymi szczytami tworzył dawniej historyczną granicę oddzielającą ziemie polskie od Górnych Węgier. Niestety nie jest to szczyt oferujący nie tyle fajny, ale wręcz jakikolwiek krajobraz. Znajduje się w lesie i aktualnie bez żadnego oznaczenia. Gdyby nie aplikacje górskie z GPS-em to nie wiedzielibyśmy gdzie on jest. No i teraz nasuwa się pytanie. Skoro szczyt nie ma się czym pochwalić to po co tam chodzić. Otóż nieopodal szczytu znajduje się urocza hala Krawcula, przy której od lat stacjonuje mała bacówka – schronisko PTTK. To właśnie tutaj tj. do tego miejsca ciągną rzesze turystów.

Hala Krawcula to również miejsce odpoczynku dla tych bardziej ambitnych, którzy wędrują np. z Rysianki na Rycerzową. Na halę i zarazem szczyt prowadzą szlaki:

z Glinki: do góry 2 h, w dół 1:30 h

z Trzech Kopców przez Wilczy Groń: do góry 2:30 h, w dół 2:30 h

ze Złatnej: do góry 2:30 h, w dół 1:45 h

Z uwagi na fakt, iż po południu czekała nas fajna imprezka zdecydowaliśmy się na spacerek krótkim szlakiem żółtym z Glinki. Trakt łatwy niewyczerpujący, ale przez pierwsze około 1,5km mamy dość ostre podejście, które każdy mniej lub bardziej odczuje. To jednak tylko 1,5km i asfaltem oraz płytami, potem mamy już lajtowy trakt, którym wiedzie również Droga Krzyżowa Jana Pawła II z 15-stoma stacjami. Na szlak żółty można wejść tuż przy Kaplicy w Glince. Na przeciwko kościółka znajduje się parking, gdzie można zostawić auto. Sami tak zrobiliśmy i ruszyliśmy do góry. Początek trochę lasem koło domów i jak już wspomnieliśmy ostro pod górkę. Wiedzieliśmy, iż różnica poziomów do pokonania to około 450m.

Idąc około 1,5 km ostro pod górkę czuliśmy, iż dalej, kiedy już nastąpi wypłaszczenie szlak nie będzie w stanie już nas niczym zmęczyć. I tak też właśnie było. Trasa przez kolejne około 5km do szczytu bardzo łagodnie wprowadzała nas na wyższe partie Beskidu Żywieckiego. Kiedy doszliśmy do bacówki nie zatrzymywaliśmy się ale ciągnęliśmy przez halę do szczytu. Przy okazji natknęliśmy się na jakiś Ultra Trail – górski bieg, w którym wypompowani uczestnicy ledwo biegnąć mieli siłę jeszcze każdemu mówić “cześć”. Podchodząc już w lesie pod szczyt staraliśmy się schodzić z drogi zawodnikom. W miejscu gdzie teoretycznie znajduje się szczyt można przejść w prawo do skraju lasu, skąd coś widać. Tu powinni zrobić jakąś platformę widokową, pomogłaby turystom choć trochę nacieszyć się krajobrazem z Krawcowego Wierchu.

Cóż, w tej sytuacji pozostało nam wrócić do bacówki i skonsumować prowiant. Od dłuższego czasu bazujemy na swoim jedzonku nie tracąc pieniędzy na aktualnie bardzo drogie jedzenie w schroniskach, które nie zawsze jest dobre. Tutaj przekonali się o tym siedzący obok nas turyści, którzy nie byli w stanie skonsumować żurku. Ponoć sam ocet. Sami nie możemy oczywiście tego potwierdzić, ale już kiedyś słyszeliśmy od znajomych podobne opinie. No szkoda, bo schronisko fajne, z klimatem. Dla tych, co lubią przechylić kufelek po górskim spacerku informacja, iż bacówka nie serwuje piwa lanego. Jest tylko typowe piwko w puszkach po 15 zł. No nie wiem, czy ktoś się zdecyduje. No może jak będzie mocno spragniony haha. Przed schroniskiem znajdują się spore ławy, na których spokojnie można zjeść choćby swój prowiant.

Nikt tu nie goni i to się chwali. W czasie ładnej pogody z hali roztaczają się całkiem fajne widoku na góry. Zanim ruszymy w drogę powrotną wspomnijmy, iż od kilku lat organizuje się tu tzw. Noc Krawculi, czyli nocny rajd do bacówki. W przeszłości bacówka organizowała również Wierchowe Granie i Górolskie Śpiewanie – imprezę folklorystyczną, cieszącą się dużą popularnością, ale to już historia. Droga powrotna to spacer tym samym żółtym szlakiem do Glinki, gdzie zostawiliśmy samochód. Schodząc w dół zatrzymywaliśmy się jeszcze na szybkie fotki. Wędrówka z powrotem zabiera wymiernie mniej czasu niż wyjście, a to oczywiście z powodu podejścia jakie mamy na dole w Glince. Idąc natomiast z góry co poniektórzy mogą odczuwać swoje kolana. Ale to informacja dla tych starszych jak my haha.

Cała wędrówka wraz z przerwą pod bacówką zajęła nam około 5 godzin. Szlak nas nie zmęczył, a pogoda dodawała energii. Trakt nie jest ciężki do przejścia pod kątem nawierzchni, więc nie trzeba ubierać ciężkich, wysokogórskich butów. Mogą być lżejsze, ale oczywiście z twardą podeszwą. Żółty szlak można polecić każdemu, zarówno tym ze słabszą, jak i tym z mocniejszą kondycją. Ostrzejsze podejście nie jest bardzo długie i raczej każdy je przejdzie. Wędrówka typowa na sobotnią lub niedzielną czynną rekreację.


Idź do oryginalnego materiału