Krasnystaw – niewykorzystany potencjał

tygodnikprzeglad.pl 2 dni temu

Amerykański film miał rozsławić miasto. Na razie turystów nie przybyło

– Od lat mieszkańcy powtarzają nieco krzywdzącą opinię, iż Krasnystaw to rondo między Zamościem, Chełmem i Lublinem. Niestety, jest w tym trochę prawdy – mówi dr Konrad Grochecki z Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie.

Faktycznie, gdy popatrzeć na mapę, Krasnystaw znajduje się w środku trójkąta, który tworzą te trzy miasta. Leży na drodze z Lublina do Zamościa, a droga ta, jak w Ameryce: szeroka, z poboczem, za poboczem rów, potem barierki i dopiero dalej chodnik. Też szeroki. Ciągnie się ta droga, tak iż widać ją aż po horyzont, a na niej samochody, bo na Lubelszczyźnie panuje wykluczenie komunikacyjne, więc każdy musi mieć samochód. Lubelszczyzna, nasza mała Ameryka, gdzieś z dala od Zachodniego i Wschodniego Wybrzeża, coś w rodzaju Arkansas czy Karoliny Południowej. I gdy w Ameryce króluje wysoki szyld KFC czy Wendy’s, to przy zjeździe do Krasnegostawu pnie się wysokie po samo niebo żółte M od McDonalda, a obok czerwone kontury orła z Orlenu.

– W ciągu ostatnich lat centrum miasta przeniosło się z rynku do miejsca, gdzie powstały markety – dodaje Konrad Grochecki.

Tak, najpierw przy zjeździe z głównej drogi są markety, wszystkie, które być powinny. A potem jest miasto. Bloki o wyblakłych kolorach, małe kioski z blachy, czynne bądź już nie. W blokach zaś lokale usługowe, apteka, Lewiatan, „Sukienki na różne okazje”, a przed lokalami ludzie sprzedają ubrania z wieszaków, rzeczy spod namiotów i kurczaki z rożna. Jest stomatologia kompleksowa i „Art. spożywcze”, piekarnia, krzyż „Króluj nam Chryste” i zakład pogrzebowy „Wenus” w kiosku – przed nim siedzą dwie panie w letnich strojach i dyskutują. Wszystko to po dwóch stronach szerokiej ulicy. Jak w Ameryce.

Kakoj krasnyj staw!

Na końcu zaś stoi kościół – na końcu mojej drogi, bo tam parkuję na kocich łbach, tuż pod kościołem św. Franciszka Ksawerego.

– Jest kilka legend o tym, skąd się wzięła nazwa miasta – opowiada Konrad Grochecki, gdy chodzimy po muzeum, którego siedzibą jest budynek zabytkowego kolegium pojezuickiego, przylegającego do kościoła. – Według jednej Władysław Jagiełło przejeżdżał tędy z królową Sonką Holszańską, która na widok pięknego stawu powiedziała: „O, kakoj krasnyj staw!”. Według drugiej to Władysław Jagiełło miał zobaczyć piękną drogę i powiedzieć: „O, kakaja krasnaja staw’ja”.

Oglądamy zbiory, a najstarsze pochodzą ze schyłkowego paleolitu, czyli między 14 tys. a 8 tys. lat p.n.e. Biżuteria, narzędzia, naczynia. Konrad Grochecki mówi, jak na bazie zbiorów można świetnie uczyć historii, opowiadać i edukować. Ale dziś ludzie w Krasnymstawie niespecjalnie interesują się swoją kulturą i przeszłością. A ta zaczęła się 1 marca 1394 r.

– Krasnystaw ulokowano na prawie, rzecz jasna, niemieckim, konkretnie magdeburskim. Wcześniej był tu Szczekarzew, ruski gród, który funkcjonował już w XIII w. – chodzimy po muzeum, opowieści o historii miasta Konrad Grochecki przeplata z legendami, jak ta o stawie, który tu był, ale go już nie ma, a wraz zanim zapadł się kościół i jego dzwony biją codziennie o północy. Opowiada o tym, jak w XVI w. w mieście więziony był Maksymilian III Habsburg.

– Znalazłem list, w którym przeczytałem, iż książę grał tu w palle malle. Kojarzysz tę markę papierosów?

– Pewnie.

– Stąd ich nazwa. Od XVI- i XVII-wiecznej gry w piłkę. Grano specjalnym młotkiem, coś jak późniejszy krykiet.

Grochecki pokazuje mi podziemną trasę turystyczną i opowiada o podziemiach miastach, rozległych i głębokich choćby na 16 m, ale niestety niewykorzystanych. Jak wiele rzeczy w tym mieście, bo słowa „niewykorzystany potencjał” niosą się po Krasnymstawie jak echo.

Następnie oglądamy sztukę. Prace ludzi stąd albo takich, którzy kiedyś tu się zatrzymali. Jak Antoni Teslar – malarz z Małopolski przebywał w mieście w czasie II wojny światowej i namalował „Panoramę Krasnegostawu od strony łąk”. Snopki zboża, niebo i kościół. Czego więcej trzeba? „Lubelszczyzna – najbardziej polska z ziem ojczystych”, pisała pochodząca też stąd poetka Anna Kamieńska. O pamięć o niej od lat dba inna poetka związana z miastem, Marzena M. Podkościelna.

W Polsce to z Matką Boską ostrożnie

Wielu krasnostawian i krasnostawianek wybyło w świat. Jedna z młodszych to Iga Chmielewska, która w Krakowie tworzy – jak sama o nich mówi – „Bardzo brzydkie rysunki”, a konkretnie grafiki-komiksy z ironicznymi komentarzami do współczesnego świata. Złożyły się one na „Bardzo Brzydką Wystawę”.

– Chciałam pokazać w krasnostawskim muzeum działalność artystyczną kogoś stąd – mówi Maja Wal, kustoszka w Dziale Sztuki Dawnej i Sakralnej Muzeum Regionalnego w Krasnymstawie. Pytam ją o odbiór sztuki współczesnej w mieście.

– Być może wernisaże gromadziłyby większą liczbę gości

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Post Krasnystaw – niewykorzystany potencjał pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.

Idź do oryginalnego materiału