Przez ostatnie lata zakupy coraz częściej przenosiły się do internetu, a trend ten wyraźnie przyspieszył w czasie pandemii COVID-19. To właśnie wtedy wiele klientów po raz pierwszy przekonało się, iż dostawa do domu, szeroki wybór i możliwość szybkiego porównywania cen są wygodniejsze niż wizyta w galerii. Z czasem zmieniły się też nasze nawyki. Zamiast weekendowych spacerów po centrach handlowych Polacy zaczęli stawiać na szybkość oraz prostotę zakupów online.
REKLAMA
Zobacz wideo Udawał manekina w galeriach handlowych, by okradać sklepy. Wpadł po degustacji specjałów z jednego ze stoisk
Czy to koniec galerii handlowych? Statystyki są brutalne
Do tego dochodzą wyższe koszty życia, które sprawiają, iż konsumenci rzadziej wybierają się na zakupy dla przyjemności, a częściej kupują to, czego faktycznie potrzebują. Portal money.pl dotarł do raportu UCE Research i Proxi.cloud. Wynika z niego, iż w pierwszych trzech kwartałach 2025 roku liczba klientów w centrach oraz galeriach handlowych spadła o 6,8 proc. rok do roku.
Liczba wizyt w tego typu miejscach zmniejszyła się jeszcze bardziej, bo aż o 14,2 proc. Analiza mówi jasno: coraz więcej osób wybiera wygodę zakupów online lub mniejsze, bliższe miejsca codziennego użytku. Nie oznacza to jednak, iż galerie lada chwila upadną. Autorzy raportu mówią raczej o ewolucji, a nie końcu. Chodzi o to, iż centra handlowe przez cały czas przyciągają klientów, ale muszą coraz bardziej konkurować o ich uwagę poprzez lepsze doświadczenie zakupowe, dopasowaną ofertę i integrację kanałów offline z digitalem.
Czy to koniec galerii handlowych?Fot. Marcin Stępień / Agencja Wyborcza.pl
Centra handlowe w całej Polsce tracą klientów. Dlaczego?
- To pokazuje, iż konsumenci stali się bardziej ostrożni i selektywni. Widać to nie tylko w mniejszym ruchu, ale też w krótszych i bardziej celowych wizytach. To efekt rosnących kosztów życia i zmian w stylu robienia zakupów - potwierdził jeden ze współautorów badania Mateusz Chołuj, cytowany przez omnichannelnews.pl. Liczba klientów zmniejszyła się we wszystkich województwach. Największy spadek odnotowano w województwie świętokrzyskim (10,4 proc.), podkarpackim (8,8 proc.) oraz kujawsko-pomorskim (8,4 proc.). - Różnice między województwami pokazują, jak lokalne uwarunkowania wpływają na kondycję handlu. W świętokrzyskim, podkarpackim czy kujawsko-pomorskim jest mniej dużych aglomeracji. To ogranicza potencjał zakupowy. Dlatego widać silniejsze spadki - wyjaśnił Chołuj. Najmniejszy spadek odnotowało natomiast województwo mazowieckie (4,6 proc.), pomorskie (4,8 proc.), oraz łódzkie (5,7 proc).
- Na znaczeniu zyskują małe galerie, bliższe codziennym potrzebom konsumentów. Klienci chętnie wybierają obiekty położone blisko miejsca zamieszkania, oferujące wygodę, łatwy dostęp i wystarczającą ofertę zakupową - stwierdził pan Mateusz. Byłam ciekawa, jak na te dane zapatrują się moje redakcyjne koleżanki. Poprosiłam je więc o opinię. Okazało się, iż większość rzeczywiście porzuciła chodzenie po galeriach, a zakupy woli robić online.
W czasach gimnazjum i liceum uwielbiałam szoping w galeriach. Po szkole nieraz łaziłam po sklepach, przymierzałam różne ciuchy, jeździłam na wyprzedaże. Dla mnie to była forma relaksu, frajda. A teraz z biegiem lat totalnie mi się to zmieniło. Męczy mnie hałas, tłum, bałagan, wyrywanie sobie ciuchów z rąk. Wszystko zamawiam przez internet.
Nie cierpię galerii, szczególnie w czasie świątecznym. Ludzi mnóstwo, szukają nie wiadomo czego, towar wybrakowany. Każde wyjście rodzi we mnie stres, iż muszę się znów przeciskać między tą szarańczą. Wolę robić zakupy z wygodnej kanapy, w ciepłych kapciach, z kawką w ręku. Widzę, co jest dostępne, bez zbędnego szperania i tracenia czasu.
Tylko zakupy online! Jak mam coś kupić stacjonarnie i muszę się udać do galerii, to czuję się jakbym robiła coś za karę. Jak widzę, iż ulubioną sobotnią aktywnością ludzi jest spacer po galerii, to aż mnie krew zalewa.
Niektóre dziewczyny uważają jednak, iż wszystko zależy od tego, co chcemy kupić. Ich zdaniem pewnych produktów lepiej nie brać "w ciemno". Mowa głównie o butach, spodniach oraz okryciach wierzchnich.
Jestem z tych osób, które lubią się pogapić, choćby jeżeli nie zawsze kupują, ale dotyczy to jedynie rzeczy do domu. Natomiast nie spędzam soboty w galerii dla przyjemności. To raczej jak już tam jestem, ale specjalnie nie jeżdżę. Myślę, iż kupuję tak pół na pół. Bo robię sporo zakupów online, ale nie rezygnuję totalnie z wizyty w sklepie. Są dwa produkty, których nie ma opcji, iż kupię online. Pierwszy: buty. Mam dużą i szeroką stopę. Zawsze miałam problem z zakupem obuwia. Teraz to już się nieco zmieniło, ale kiedyś rozmiarówki były naprawdę bardzo ograniczone. Do tej pory wolę przymierzyć i zobaczyć, czy są okej, niż zamawiać kilka par i bawić się w odsyłanie. Druga: spodnie. Wprost uwielbiam, jak jest niby mój rozmiar, a nogawka kończy się przed kostką... Ja stacjonarnie mam problem, żeby coś wybrać, a co dopiero online.
Jako nastolatka uwielbiałam galerie i mogłam chodzić po sklepach całymi dniami. Teraz to dla mnie nie tylko męczące, ale i nieopłacalne. Odkąd zaczęłam kupować w lumpeksach, wszystkie ceny wydają mi się z kosmosu. 150 zł za sweter słabej jakości? Mogę znaleźć wełniany za 20 zł z drugiej ręki. Chyba iż potrzebuję czegoś konkretnego, jak nowych butów czy spodni, bo trudno mi jednak upolować fajne w dobrym rozmiarze. Tych rzeczy zawsze szukam w galerii.
Na początku studiów lubiłam sobie przez 2-3 godziny połazić po sklepach. Teraz? Jak mam jechać do galerii, to mi słabo. Praktycznie wszystko kupuję online - od ubrań, przez kosmetyki, po książki i rzeczy do domu. Jedynie czasami jadę przymierzyć buty, bo o ile ze sportowymi zwykle udaje mi się trafić, to np. z butami na obcasie mam problem i wolę przymierzyć. Ostatnio też myślałam o kupieniu płaszcza i tu chyba też pojadę, żeby sprawdzić, jak bardzo są ciepłe i nie kupić jakiejś cienizny.














